W 1992 roku Kazik nagrał piosenkę „Jeszcze Polska” z nośnym refrenem „coście s*syny uczynili z tą krainą”. Parafrazując artystę chciałbym zapytać nas wszystkich – Coście s*syny uczynili z tą tragedią?
Do napisania tekstu skłonił mnie wstyd. Ale zacznijmy od początku.
W związku ze zbliżająca się kolejną rocznicą katastrofy smoleńskiej zaczynają uaktywniać się hieny, których głównym napędem działalności politycznej jest żerowanie na tej tragedii. Natychmiast powoduje to reakcje obronne w postaci różnego rodzaju kontrakcji. Parę dni temu jeden z moich przyjaciół umieścił na Facebooku listę teorii dotyczących zamachu, które pojawiły się na patriotycznej prawicy przez te lata. Były tam i dwa wybuchy, i bomba helowa, i przesadzona brzoza. W ramach żartu uzupełniłem listę o pominięte dobijanie rannych i trzy osoby, które zamach miały przeżyć. Mój wpis został polubiony przez kogoś, kogo cenię, a kto w katastrofie stracił bliską osobę.
A mnie zrobiło się potwornie wstyd.
Polityczni chuligani, cynicy i zwykłe s*syny zawłaszczyli tę katastrofę dla własnych celów. Przecież ta tragedia miała miejsce naprawdę, przecież 96 osób zginęło w służbie naszemu krajowi. Przecież skala tragedii, niedająca się porównać ż żadnym jednostkowym wydarzeniem w naszej historii, zasługuje na odpowiednie uczczenie zarówno w historii jak i w postaci godnego pomnika. Pomnika, który mógłby stanąć nawet na Krakowskim Przedmieściu.
To z całą pewnością nie jest temat do żadnych żartów ani ironii. Niestety, daliśmy się podejść ludziom z otoczenia Kaczyńskiego i przyjęliśmy jedyną, wydawało się rozsądną linię obrony, w reakcji na kolejny bełkot mający podgrzewać temat katastrofy. Tą formą obrony okazała się kpina i żart. W reakcji na bredzenie o bombach helowych, sztucznej mgle, dwóch wybuchach (z czasem trzech), podmienionym samolocie, dobijaniu rannych – zaczęliśmy żartować i drwić, żartując i drwiąc z tragedii, która w żadnym wypadku na to nie zasługuje.
Wierzę, że niemający dostępu do wiedzy i badań prości ludzie są gotowi uwierzyć w teorie o zamachu. Wierzę, że krótka pamięć społeczeństwa pozwala na wciskanie kolejnych sprzecznych z poprzednimi teorii, jako nowej prawdy objawionej. Nie wierzę natomiast, że jest w otoczeniu Kaczyńskiego, łącznie z nim samym, ktokolwiek, kto wierzy w teorię o zamachu. Oni wszyscy, z kamienną twarzą łżąc o wcześniej złamanej brzozie, o trzech osobach, które gdzieś tam są żywe i ukryte przez ruskie służby, o wybuchach i trotylu. Robiąc to mają pełną świadomość kłamstwa i cynizmu. Robią to, bo „głupi lud to kupi”, bo to świetne narzędzie w walce z przeciwnikami politycznymi, bo to tantiemy z książek, raportów i występów, darmowe wycieczki po Stanach i uwielbienie tłumu mile łechcące wielkie ego małego człowieczka.
Uczucia bliskich ofiar, tych, którzy chcieli przeżyć stratę w sposób, w jaki człowiek radzi sobie ze stratą, były i są bez znaczenia. Jednym nie pozwala się zaleczyć ran i żyć dalej, mając bliską osobę w dobrej pamięci, innym nie pozwala się nawet wyjść z fazy zaprzeczenia. Paradoksalnie większą krzywdę polityczne hieny robią tym bliskim ofiar, które im uwierzyły. Przecież to bliscy ofiar zaangażowani w działalność zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza muszą na okrągło przeżywać tragedię, ciągle od nowa dowiadywać się o nowych przyczynach, teoriach i stuprocentowych ustaleniach, kolejnych nowych ekspertów lotniczych.
Oczywiście można było zatrzymać ten festiwal hipokryzji już na samym początku. Podać do sądu pierwszego łobuza, który oskarżał najwyższe polskie władze o zamach. Można było zmusić każdego „eksperta” do złożenia formalnych zeznań przed odpowiednimi organami, każdorazowo po ogłoszeniu w mediach kolejnej teorii wyssanej z brudnego politycznego błocka. Można było, ale katastrofa smoleńska potrzebna była wszystkim do tego samego celu. Kaczyńskiemu do budowania siły politycznej opartej o mit zamachu, a Tuskowi pokazywanie szaleńców wysnuwających kolejne teorie bardzo pomagało w utrzymywaniu polaryzacji sceny i podgrzewaniu strachu przed powrotem PiS-u do władzy.
A my zamiast wspominać i honorować ofiary możemy się dziś wstydzić, że pozwoliliśmy im na to.
Jacek Parol



Możemy w nieskończoność krytykować PIS za polityczne wykorzystywanie tej tragedii. Krytykować zasadnie. Jednakże nieporównanie ważniejszym problemem jest to, że 5 lat po tej tragedii spowodowanej przez niebywały bałagan, nie ma prawomocnego wyroku obejmującego WSZYSTKICH winnych. Opowiastka dla naiwnych, iż za śmierć prezydenta, głównych generałów polskiej armii oraz wielu innych szacownych obywateli odpowiadają jedynie nieżyjący piloci oraz niemożliwi do „ścignięcia” kontrolerzy rosyjscy, jest opowiastką dla bardzo naiwnych.
To że państwo polskie nie potrafiło bezpiecznie przewieść z punktu A do punktu B prezydenta, generalicji, posłów, senatorów, prezydenta na uchodźstwie oraz wielu innych jest tak niebywałe, niespotykane wśród państw cywilizowanych, iż powinno spowodować swoistą prawną „noc św. Bartłomieja” wyrzucając z polityki oraz administracji państwowej dziesiątki ludzi, także tych z wysokich urzędów, choćby poprzez wieloletni zakaz obejmowania jakichkolwiek stanowisk państwowych. Niektórych być może skazując na odsiadkę.
Nic takiego nie miało miejsca, i to a nie Kaczyński, Macierewicz i im podobni, są fundamentalnym i niezwykle niepokojącym wnioskiem nt. kondycji państwa polskiego. Minęło już 5 lat!
MaSZ pisze:
2015/04/04 o 19:46
Zastanawia mnie ta ilość minusów pod Pana wpisem. Czy naprawdę światli skadinąd ludzie chcą nadal tolerować przysłowiową polską bylejakość i „jakoś to będzie”. To dopiero zastanawiajace. Coś mi sie zdaje, że przysłowiowe samoloty częściej bedą ulegały katastrofom, niestety.
@Slawek
Trafna uwaga, mnie również to ciekawi. Wobec braku polemiki, a jedynie minusami, tłumaczę to tym, że jeśli ktoś napisze, że należy zgodnie z prawem ścigać osoby odpowiedzialne za tą niebywałą tragedię, może zostać uznany za krypto-pisiora. Czyli: kwestia merytoryczna jest bez znaczenia, ważna jest walka plemienna.
„Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”. Zaczal pan swoj artykul wzniosle, a jak skonczyl.
„Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”
………………………..
Wojsko ma wykonywać rozkazy! Bo tak ma być w wojsku!
Żołnierz słucha wyłącznie dowódcy! Bo tak ma być w wojsku!
Zawsze dowodzi najwyższy stopniem! Bo tak ma być w wojsku!
Najwyższy stopniem ma zawsze rację! Bo tak ma być w wojsku!
Najwyższy rangą jest zawsze głównodowodzący. Bo tak ma być w wojsku!
Głównodowodzącym jest Pan Prezydent III RP !! Bo tak ma być w wojsku!
Wykonać rozkaz!!\
Bo tak ma być w wojsku!
„Paradoksalnie większą krzywdę polityczne hieny robią tym bliskim ofiar, które im uwierzyły”. Czyli jakim bliskim? Rodziny, o których wiem, że uwierzyły, to wdowy Gosiewskie, Kurtykowa i Wasermannówna – czyli takie same hieny, jak Jarosław, Antoni i zięć Kornhausera. Zgadzam się natomiast ze zdaniem, że „katastrofa smoleńska potrzebna była wszystkim do tego samego celu”. Dodam jeszcze to, że śledztwo pokazujące, że katastrofa to efekt wieloletnich zaniedbań (a, moim zdaniem, tak właśnie jest), uderzyłoby we wszystkie ekipy rządowe po 1989 r. Więc lepiej bredzić o helu lub drwić.
Masz, nie ściga się zmarłych. Ba nawet nie osądza zazwyczaj z uwagi na zasadę braku możliwości obrony przez samego oskarżonego. Więc tym minusom się nie dziw.
Zapewne jest w tym racja, że nie tylko sami piloci byli winni, ale ich główny dowódca już nie może złożyć zeznań na swoją obronę, a tym bardziej ten, którego dyspozycję wykonywano (nawet gdyby taka dyspozycja nie padła wprost, ale cały splot wcześniejszych zdarzeń leżał u jej podstaw).
@SAWA
Oczywiste jest, iż zmarłych się nie sądzi. Piloci tego samolotu ponieśli już dramatyczną karę. Jednakże wielu winnych żyje i nikt ich nie stawia przeć sądem lista mogłaby być bardzo długa, kilka punktów:
1. Wg. Prokuratury piloci nie mieli uprawnień. Ktoś ich jednak wyznaczył do tego lotu.
2. Specjalny pułk lotnictwa podlegał MON, a więc rządowi. Tym samym to MON ponosiło zarządczą odpowiedzialność za pracę Pułku. Nie ma znaczenia kto był pasażerem samolotu, odpowiedzialność jest taka sama, co najwyżej nieco trudniejsza od egzekwowania.
3. Lot był fatalnie przygotowany, min. już po starcie załoga polskiego „airforce one” ustalała lotniska zapasowe, to powinno być znana i sprawdzone wcześniej.
4. Oczywiste jest że podczas badania przyczyn takiej katastrofy w Rosji prokuratura (i służby specjalne) musi weryfikować hipotezę zamachu. Ktoś jednak podjął decyzję, aby wbrew stanowi faktycznemu uznać ten lot za cywilny co oznacza przekazanie śledztwa i pozostawienie dowodów w Rosji. Holandia nie patyczkowała się po katastrofie nad wschodnią Ukrainą okupowaną przez Rosję i zarządała międzynarodowego śledztwa.
Tą listę bardzo łatwo wydłużyć. Listę winnych również, co najwyżej zastanawiając się nad stopniem ich winy. Państwo polskie zawiodło zarówno tworząc ryzyka, które do tej katastrofy doprowadziły jak również potem podczas ciągnącego się w nieskończoność najwyraźniej nieudolnego śledztwa.
@ SAWA
„Masz, nie ściga się zmarłych.” Jest to oczywista nieprawda. Bardzo wazne jest ustalenie czy zmarly byl sprawca, czy tez ofiara wypadku. Zalezy od tego wysokosc odszkodowania naleznego spadkobiercom.
Jezeli w tej sprawie zapadnie wyrok, ze do wypadku doszlo w wyniku naciskow generala, otworzy to szeroko drzwi dla rodzin ofiar w staraniach o odszkodowania.
Jezeli w tej sprawie zapadnie wyrok, ze do wypadku doszlo w wyniku naciskow generala, otworzy to szeroko drzwi dla rodzin ofiar w staraniach o odszkodowania.
O cholera!
A kto naciskał na generała?