Od wielu lat propaguję ideę, że moralność naszą możemy wywodzić tylko z badań biologicznych, socjologicznych, neurologicznych, a nawet z samej fizyki kwantowej.
Dlaczego ten temat mnie frapuje?
Dlatego, że wiązanie moralności z religią jest absurdalne. Jeżeli w Biblii mamy przykazanie „Nie zabijaj”, a zaraz potem „Nie jedz krewetek”, to obydwa zakazy są na tym samym poziomie, i dlaczego ktoś ma nie zabijać, podczas gdy ja opycham się krewetkami?
Poza tym, zbliżamy się do momentu, kiedy już stajemy i będziemy stawać przed dylematami moralnymi zupełnie nieadekwatnymi do religii tworzonych przed tysiącami lat. Przykładowo, hodując (albo konstruując) części ciała na wymianę – bogaci ludzie będą mogli żyć 500 lat. Spowoduje to dylematy moralne, na które nam ksiądz nie odpowie.
Moje usiłowania przekonania Czytelników do naukowego zrozumienia, co jest moralne, co nie jest, napotykają od lat ten sam komentarz o rzekomym błędzie „naturalistycznym”, że z tego, co jest (tym się zajmuje nauka) nie można wyciągać wniosku, jak powinno być (tym się zajmuje etyka).
Przyznam się, że zupełnie nie mogę zrozumieć tego argumentu, i notkę niniejszą piszę z nadzieją, że ktoś mi to wytłumaczy.
Dlaczego nie mogę zrozumieć? Postaram się to wyjaśnić na kilku przykładach.
- Ból brzucha
Z wyjątkiem masochistów wszyscy się zgadzają, że brzuch nie powinien boleć. Możemy nawet powiedzieć, że jeżeli ktoś powoduje nasz ból brzucha, to postępuje niemoralnie (źle), a jak nie dopuszcza do tego, aby nas bolał, albo usuwa ten ból, to moralnie (dobrze).
Nauka odpowiada nam na pytania dlaczego ten brzuch boli – może to być rak, ale może być coś łatwo wyleczalnego. Nauka także wskazuje na przyczyny tego bólu – mogą to być metale ciężkie w zapylonym powietrzu, powodujące raka, ale mogą być nieświeże krewetki. Dzięki nauce możemy tak organizować nasze życie, aby nas brzuch nie bolał. Czyli wyjaśniając przyczyny bólu brzucha na drodze naukowej dajemy wskazówkę etykom, co jest moralne, a co nie. Następny przykład dosadniej to ilustruje.
- Wdychanie arsenu
Czytałem kiedyś o kopalniach w Austrii, gdzie przez wieki ludzie truli się występującymi tam związkami arsenu, ale nikt nie kojarzył, że chorują właśnie od tego. Wtedy wynajmowanie ludzi do pracy w kopalni nie było niczym nagannym, jednak w momencie, kiedy naukowcy zidentyfikowali arsen jako truciznę występującą w pyle kopalnianym, stało się to niemoralne i kopalnie zamknięto. Mamy tutaj przykład, że moralne zasady są zmieniane dzięki wynikom badań naukowych.
- Bicie dzieci
Wiemy na podstawie badań naukowych, że w naszym mózgu tworzone są substancje, które powodują stan przyjemności, i inne, które powodują stan nieprzyjemności. Wszystko na to wskazuje, że bicie (fizyczne i psychiczne) dzieci w dzieciństwie spowoduje, że wydzielanie substancji przyjemności w całym ich dalszym życiu będzie bardzo ograniczone. Myślę, że z wyjątkiem jakichś psychopatów wszyscy są zgodni, że zmniejszanie naszym dzieciom możliwości odczuwania przyjemności jest działaniem niemoralnym (złym). Znowu na podstawie badań naukowych (na razie na szczurach) decydujemy, co jest moralne, a co nie. Należy przy okazji zauważyć, że w Biblii mamy tylko przykazanie „Czcij ojca i matkę swoją”, co, biorąc pod uwagę wredność większości rodziców, jest kolejnym dowodem na nieadekwatność Dekalogu do zdrowego rozsądku. Stosunek rodziców do dzieci w Biblii regulowany jest jedynie przykazaniem „Nie zabijaj”, a nauka Kościoła dodaje, że „Duch święty dzieci rózeczką bić każe”!
- Posyłanie na religię
Ostatnio podane zostały wyniki badań, iż dzieci z rodzin ateistycznych są bardziej empatyczne, niż te z rodzin religijnych. Może tak jest, może nie – rzetelne badania w „tym temacie” trudno zrobić. Natomiast to, o czym jestem przekonany, dotyczy sadystycznego delektowania się szczegółami męczenia Jezusa: po wyobrażeniu sobie takiej makabry, psychika małego Człowieka zmienia się nieodwracalnie. Nauka moje przypuszczenie najprawdopodobniej potwierdzi, i wtedy posyłanie dziecka na religię będzie czynem niemoralnym, choćby sam Papież twierdził inaczej.
I tak to właśnie działa – dzięki badaniom naukowym tego co jest, dowiadujemy się, jak funkcjonujemy jako jednostka, rodzina, gmina, państwo, czy cała ludzkość. Z tych informacji wyciągamy wnioski, jak powinno być.
Nie twierdzę, że dochodzenie na drodze naukowej co jest moralne, a co nie, jest proste. Mózg jest organem, który chcemy opisać, ale jednocześnie jest organem, w którym ten opis jest tworzony. Prawdopodobnie z tego względu nigdy nie będziemy w stanie zgłębić wszystkich tajników jego funkcjonowania (fizyka kwantowa się kłania – pomiar zaburza obiekt badany), ale z brzuchem też mamy daleko do zrozumienia wszystkich jego tajemnic. Na przykład, najprawdopodobniej wiele czynności fizjologicznych zależy od jonów obecnych w tak małych stężeniach, że obecne metody analityczne nie są w stanie ich wykryć. Dlatego zupełnie bym się nie przejmował, że na razie mamy kłopoty z ustaleniem tego, co jest moralne, a co nie, na gruncie nauki. Ważne, że rozumiemy coraz więcej.
To, jak funkcjonuje brzuch dowiedzieliśmy się z tysięcy eksperymentów na myszach, szczurach, a także szympansach. Podobnie o funkcjonowaniu naszego mózgu w różnym otoczeniu uczymy się obserwując małpy, czy wiewiórki. Całkiem niedawno dowiedzieliśmy się, na przykład, o zasadzie maksymalizacji ilości materiału genetycznego panującej w przyrodzie, a także o neuronach lustrzanych, które powodują empatię obecną wśród wielu zwierząt. Te dwa odkrycia to wielkie kamienie milowe w kierunku zrozumienia, co jest moralne, a co nie.
Hazelhard
miałem iść spać ale nie zdzierżyłem..
“Ostatnio podane zostały wyniki badań, iż dzieci z rodzin ateistycznych są bardziej empatyczne, niż te z rodzin religijnych.”
Hazehardcie, toż to oczywista oczywistość.
Matka Teresa, ta z Kalkuty, powiedziała kiedyś cierpiącemu z bólu.
Ten ból to znak że Jezus cię całuje.. biedaczysko odpowiedział, powiedz mu aby przestał mnie całować..
Ta prymitywna albańska wieśniaczka żałowała nawet pieniędzy na igły do strzykawek.
Na argument że wkłucie tępą igłą boli i to bardzo, odpowiadała że Jezus cierpiał bardziej..
Obawiam się, że w ten sposób problemu nie rozwiążesz. Tak zresztą jak i całe stada filozofów od stworzenia świata.
Problem zła jest na tyle pierwotny i na tyle nierozwiązywalny, że jakiekolwiek odniesienia są obarczone ryzykiem błędu. Z Twoich przebija chęć zdeprecjonowania roli religii w życiu społecznym, a to błąd zasadniczy w badaniach, gdybyśmy je mieli traktować poważnie, tak zresztą jak każda inna teza założona “z góry”. Sam wiesz, że teza “z góry” przekreśla powagę każdych badań.
Musisz znaleźć jakiś lepszy argument od tego
“…Jeżeli w Biblii mamy przykazanie „Nie zabijaj”, a zaraz potem „Nie jedz krewetek”, to obydwa zakazy są na tym samym poziomie, ”
bo ten jest po prostu nieprawdziwy od początku do końca.
W kodeksie karnym też masz zabójstwo i kradzież. Oba są przestępstwem. Dlaczego więc kary są różne, skoro wg Twojej teorii “są na tym samym poziomie” ?
Dekalog to zbiór norm opatrzonych sankcją religijną daleko po tym jak je sformułowano. To one stworzyły religię, a nie ona te normy. Na dodatek nie zawsze odnoszą się one do problemu samego w sobie, a raczej mają regulować współżycie wewnątrz społeczności, nie są więc czystym, wysublimowanym elementem do zbadania. Musisz je widzieć w kontekście społecznym, inaczej nic z tego.
A żeby Ci jeszcze bardziej utrudnić powiem, że normy dekalogowe nie są tak ciasne, jak je chcesz widzieć, bo w odróżnieniu np. od Kodeksu Hammurabiego nie są to zapisy kazuistyczne, lecz ogólne, zdolne pomieścić sporo treści każda.
I tak np. przemoc fizyczna mieści się w przykazaniu “nie zabijaj” wraz z każdą inną działalnością zdolną przynieść szkodę fizyczności człowieka, niekoniecznie kończąc się faktycznym jego uśmierceniem. Podobnie jest z innymi.
A pomyśl gdzie być umieścił w kontekście Twoich przemyśleń prawo do obrony? Zbój chce Cię pozbawić życia. Jedyne wyjście – pozbawić życia jego, a zabójstwo jest niemoralne (nieetyczne). Co robisz?
W wersji oryginalnej dekalog mówił “nie morduj”, co oznaczało agresję z Twojej strony, nie ograniczając Twojego prawa do obrony nawet za cenę zabicia napastnika.
Itd.itd.
Podpisuję się pod wszystkim co napisał j.Luk, a dla Hazelharda mam trudny, ale ciekawy temat: Czy religia zwiększa entropię?
.
A co do mózgu, to chyba nie tylko fizyka kwantowa, ale również rozszerzone na systemy biologiczne twierdzenie Goedla?
.
@Magog: Nie wiem skąd to masz, bo cenzura musi być niesłychanie szczelna wokół świętej debilki. Ja dowiedziałem się prawdy przypadkiem, w czasie mojej podróży po Indiach w 1981. Poznałem wtedy starszą Panią o nazwisku Pallit, Angielkę, wdowę po hinduskim lekarzu wojskowym, w randze generała. Więc ona też opiekowała się swoją wioską trędowatych i udzielała się społecznie, mając środki materialne i liczne kontakty, odziedziczone po mężu. Nie będę przytaczał, co mi opowiadała o swoich stykach i dyskusjach z Matką Teresą, ale to były horrory.
skąd mam.. wiadomo..
Bóg Internet co pozwala przeglądać swoje trzewia..
To na gorąco, guglarka po polsku.. i co my tu mamy?
http://www.fakt.pl/Sensacyjne-doniesienia-na-temat-blogoslawionej-Matka-Teresa-nie-byla-taka-swieta-Nie-wiadomo-co-sie-stalo-z-milionami-dolarow-w-jej-przytulkach-chorzy-cierpieli,artykuly,202911,1.html
………
dawno temu, w Internecie, była sobie taka stronka a miała na imię Alternatywa. Ta stronka jawnie głosiła że jest czerwona do bólu i nie ma na niej tematów tabu.
Tam było wszystko świętych dawnych, obecnych i tych co nimi będą.
Cały świat tam pisywał tłumaczył na nasze i podawał linki.
Od pewnego momentu powstała tam społeczna (?) grupa co roz…
Alternatywę bo było zbyt wiele informacji co burzyły porządek wszechrzeczy. Matka Teresa była jedną z ulubienic strony, nasz papa z okolicami też, o politykach szkoda wspominać.. brali w d.. równo bez względu na wyznanie czy pochodzenie i miejsce pobytu.
…dlatego taki “mądry”
pozdrawiam
ps.
informacja jest więcej warta niż pieniądze i jeszcze rzetelna…
Alternatywa umarła, ale Racjonalista nie i po okresie upadku wraca do formy.
To z wnętrza Racjonalisty;
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1747
Coraz trudniej kłamać w sieci..
@Magog …co pozwala przeglądać swoje trzewia.. Znowu skojarzenie z najdawniejszego Lema. To chyba były trzewia Mazumaca, ze zbiorku “Sezam”.
Moralność jest ideą, idea powstaje w mózgu, mózg jest przedmiotem badań naukowych. O co tu się spierać? Żadnego “błędu naturalistycznego” nie widzę.
Natomiast nie odmawiałbym etyce właściwości naukowych. Etyka mówi o tym “jak powinno być”, ale wnioskując z tego, co było faktycznie i co zostało zbadane.
@J.Luk i AG
To, że przewinienie zabicia i jedzenia krewetek jest nierównoważne jest mało istotne. Istotne jest to, skąd one wypływają. W Biblii od Boga, więc z tymi zakazami się nie dyskutuje, tylko spełnia. Jeżeli więc ktoś je krewetki, to łamie wolę Boga i jest be. Dekalog warto czytać w oryginalnej wersji (biblijnej), a nie zmienionej prawem kaduka. Gdyby Jezus był naprawdę Synem Bożym, to by się głównie zajął Dekalogiem, a jakoś nie zrobił tego.
To, że religia spełniła jakąś rolę w przeszłości, jest zupełnie nieistotne dla tego, co robimy teraz, wiedząc znacznie więcej niż kiedyś.
@hazelhard, mam wrażenie, że jednak nie przeczytałeś co napisałem, więc o czym tu gadać?
Mam wrażenie, że to Ty nie przeczytałeś, co ja napisałem wcześniej.
Kontekst społeczny? Jakoś wydaje mi się, że to jest właśnie to, czym się zajmuje nauka.
Zdanie Twoje “Problem zła jest na tyle pierwotny i na tyle nierozwiązywalny, że jakiekolwiek odniesienia są obarczone ryzykiem błędu.” ma, niestety, wartość logiczną zero. Brzuch boli, to jest źle. Człowiek jest głodny, też źle. Co w tym nierozwiązywalnego?
Uparłeś się widzieć dekalog wyłącznie przez pryzmat religii choć, jak napisałem, jest on znacznie starszy. No, ale to nie pasuje do tezy.
Większość starożytnych praw zbudowanych całkiem normalnie dla uregulowania stosunków wewnątrz grupy zyskiwało z czasem sankcję religijną, ale to tylko jeden z etapów rozwoju społecznego. Nie ma w tym nic stricte religijnego.
Czytałeś dekalog w oryginale? Gratuluję, jak dotąd żadnemu bibliście się to nie udało. Polak potrafi!
A nie masz wrażenia, że mieszasz pewne porządki? Zło w postaci braku komfortu (boli brzuch) to dla Ciebie to samo co zło wyrządzone przez innych. Dla tamtych ludzi to nie było to samo.
Choć może pewne przesłanki są do tego, by myśleć inaczej. W starożytnych Chinach lekarz miał przypisanych pacjentów i dostawał pieniądze za to, że nie chorowali. Kiedy zachorowali leczył ich za darmo i to z chęcią, bo kiedy wyzdrowieli znów dostawał pieniądze.
@j.Luk
Jeszcze raz:
Były małpy, i one stworzyły pierwszy kodeks postępowania.
Wyewoluował z nich człowiek i wymyślił sobie bogów. Dla nadania większego znaczenia kodeksowi stwierdził, że pochodzi on od tych bogów. Cywilizacja ludzka jednak rozwinęła się jednak tak znacznie, że dawne kodeksy stały się nieadekwatne do sytuacji i wymagają nowych “dekalogów”. I to jest zadanie dla neurologów, socjobiologów, psychiatrów, ekonomistów, a nawet fizyków. A nie dla duszpasterzy, którzy tkwią mentalnie przed kilku tysiącami lat.
PS Biblię w oryginale czytałem podróżując w czasie…
@hazelhard to Ci podpowiem pewien test, który oblał mój kolega ze studiów.
“Wymyśl nowy grzech”.
Trzy lata kombinował i nie wymyślił nic, co nie mieściłoby się w dekalogu.
Wymyślisz?
Odmiennie od Ciebie uważam, że wcale się nie zmieniliśmy przez te głupie kilkanaście tysięcy lat cywilizacji. Nie było ku temu powodów. To o czym piszesz to nieistotne dla sedna rzeczy szczegóły techniczne. W żadnym stopniu nie wpłynęły one na nasze zachowania, odczucia, postrzeganie świata. Kopnięcie w tyłek boli tak samo jak w jaskini, obszczekać można było i za faraona i można dziś. W którym punkcie się zmieniliśmy?
Nawiasem mówiąc wiele naszych odczuć jest wtórnych. Kiedyś Halik częstował indiańskie dzieci cukierkami. Pluły ze wstrętem. Słodycz była dla nich wstrętna! Jak muchy do miodu garnęły się za to do słonych paluszków 🙂
Czym jest zabicie (wyrok śmierci) zbrodniarza? Złem czy dobrem? Eliminacja kogoś kto zagraża społeczności jest większym dobrem od zła jakie wyrządza się zbrodniarzowi jako jednostce?
Nikt tego dotąd nie rozstrzygnął, choć w różnych epokach podchodzono różnie do tego problemu.
@J.Luk
Grzech wobec Dekalogu- sportretowanie Boga.
Grzech, którego nie ma w Dekalogu?
Ratujesz córkę 10-letnią kosztem życia pewnej ilości nieznajomych ludzi. Jednego, dziesięciu, stu, tysiąca,… Od ilu Dekalog wskazuje, że jest to grzech?
Minister zdrowia może wydać milion złotych na przedłużenie życia dziesięciu osiemdziesięciolatków o rok, albo na przedłużenie życia za 60 lat stu dwudziestolatków o 5 lat. Co mu (temu Ministrowi) radzi Dekalog?
Oczywiście, że nie zmieniliśmy się, ale wiemy coraz więcej o sobie i otaczającym świecie. Chcemy się też dowiedzieć o sobie jak najwięcej, żeby nie okazało się, że nasza ścieżka ewolucyjna jest ślepa, jak to było z milionami różnych gatunków.
Chcesz powiedzieć, że jeśli dowiemy się więcej o sobie to nasza ścieżka ewolucyjna nie będzie ślepa? Dopuść możliwość, że właśnie na skutek tej wiedzy zrozumiemy, że jest. Być może tego człowiek boi się podświadomie i stąd popularność wszelkich idei, które ten strach jakoś porządkują, ukierunkowują, znajdując jednocześnie sens tego wszystkiego niekoniecznie oparty na groźnej (w tym przypadku) nauce. Religie to tylko część tego rodzaju idei.
Co do ministra, to jeśli jakiekolwiek zaniechanie jest grzechem w rozumieniu religijnym to masz tu klasyczny wybór między większym, a mniejszym. Nie ma dylematu: od ilu to grzech.
Tu sam Dekalog nie poradzi, potrzebny jest Talmud 🙂
Portretowanie Boga to nie tylko grzech wobec Dekalogu. Także zdrowego rozsądku. Tak to rozumie np. prawosławie, dlatego na ikonach nie masz postaci Boga, zmartwychwstania itd, czyli czegoś czego nikt nie widział(wyjąwszy późniejsze ikony stroganowskie, ale to osobna bajka).
@J. Luk
Z naszą cywilizacją doszliśmy do takiego momentu, że tylko postawienie na naukę może nas uratować. Przy blisko 10 miliardach ludzi nie ma możliwości “iścia na żywioł”. Wyżywienie tej masy ludzi wymaga trucia, niszczenia zasobów, itp. Np.,ilość plemników w mililitrze spermy maleje z roku na rok. Tylko wielki wysiłek badań naukowych może złe trendy odwrócić. I nie jest to tylko problem techniczny, jak sugerujesz, ale dotykający problemów moralnych. Na przykład, kwestia globalnego ocieplenia- czy mamy miliardy inwestować w eliminację emisji CO2, czy uratować miliony głodujących dzieci, zabijając kilkadziesiąt tysięcy dorosłych, przez których te dzieci głodują.
Jeśli ilość plemników maleje, czy to nie dowód, że natura sama sobie radzi?
Wydaje mi się, że nieco demonizujemy rosnącą liczbę ludności. Kiedyś była mniejsza, fakt, ale sprawdź jaka wtedy była wydajność w produkcji żywności. Liczebność gromad ludzkich zwiększyła się skokowo w okresie neolitu, bo wynaleziono rolnictwo i można było przewidzieć, że żywność jest i będzie, bo ją produkujemy.
Dziś głód na świecie nie jest problemem produkcji, lecz dystrybucji żywności. Za naszego życia były kraje, gdzie płacono rolnikom za nieuprawianie ziemi, bo żywności jest aż nadto.
Masz rację, że dotykamy problemów moralnych, ale one w różnych kręgach kulturowych są różnie postrzegane. Weź choćby Indie i tamtejszą filozofię. Jak postrzegane jest istnienie człowieka, jego śmierć itd. I tak jest z wieloma miejscami na świecie. Dlatego nie wierzę w znalezienie uniwersalnej recepty na zło choćby właśnie ze względu na różne jego postrzeganie.
Jest nas ładne parę miliardów. Na poziomie filozofa możesz wymyślić wszystko, ale przekonaj do swojego zdania ulicznego fryzjera w Bangkoku. A bez niego żaden problem nie zostanie rozwiązany.
Problem z Twoją ulubiona lekturą jest ten, że normy, które ona uświęciła wymyślono parę tysięcy lat przed jej powstaniem wśród koczowniczych plemion, które organizując się wytyczyły zasady współżycia stosowne do warunków, w jakich bytowały. One już dla Ewangelistów były “niedzisiejsze”, choć ze względu na ogólną formę zapisu wydają się być łatwe w dostosowaniu. Stąd pewnie ich żywotność.
@J.Luk
Gdyby sobie Natura dobrze radziła, to by tysiące gatunków nie zniknęły. Oczywiście z punktu widzenia tych gatunków. Ja nie chcę, żeby moje geny zniknęły, bo ewolucja tak mnie ukształtowała, że odczuwam przykrość, jak znikają. Przy okazji powtórzę, że moje geny mają nie tylko moje dzieci (te mają najwięcej), ale i wszyscy ludzie, małpy, a nawet krokodyle.
Natomiast nie do końca rozumiem Twoją polemikę ze mną. Ja twierdzę, że Biblia to historyczna książka, która nie powinna nam dyktować, jak powinniśmy postępować. Ty chyba też. Ja twierdzę, że powinniśmy zastanawiać się nad tym, jak organizować nasze życie, abyśmy mieli jak najwięcej dobrostanu. Ty chyba też. Więc gdzie mamy nieuzgodnione poglądy?
@hazelhard ja tylko powtarzam, byś w swoich dywagacjach dał spokój Biblii (odłożył ja na półkę) bo uporczywe odwoływanie się do niej bardzo zawęża pole widzenia 🙂
Stosunek do niej mamy rzeczywiście podobny, ale ja potrafię ją pomijać w rozmyślaniach, bo ona ani nie była pierwsza z głoszących zasady moralne, ani jej idee nie ogarnęły całego świata zamieszkanego, a więc nie są jedyne, do których powinniśmy się odnosić. Wobec Ciebie ona spełnia rolę jaką czasem wypełniały specjalne oddziały wojska, które miały zadanie “wiązać siły przeciwnika”, unieruchamiać go i w ten sposób zyskiwać przewagę na froncie 🙂
Co do Natury: mam wrażenie, że jej jest doskonale obojętne z jakiego powodu jest nam przykro. Znikanie gatunków też jest częścią procesu ewolucji, choć nie znamy najczęściej ani przyczyn tego zjawiska, ani roli tego znikania w całym procesie. Niewykluczone, że my też gramy tylko chwilową rolę na swoim odcinku procesu ewolucji i to tyle. Zrobimy swoje i odejdziemy.
Co do Biblii, to mam całkowicie odmienną opinię. To nie jest książka historyczna, którą moglibyśmy postawić obok Mitów Greckich (które uwielbiam!). To jest książka, którą karmią Ośmiolatków, i nie jako ciekawostka historyczna, tylko jako ŹRÓDŁO WIEDZY. Dlatego to mnie wpienia, bo Dzieci są ogłupiane.
Co do Natury, to namawiam Wszystkich do Jej poznawania, ale przestrzegam: prawa Natury (szczególnie fizyka kwantowa) nie są łatwe do zrozumienia i wymagają wielkiego nakładu pracy umysłowej. Dlatego, niestety, łatwe idee religijne są tak popularne.
@hazelhard nie zrozumieliśmy się.
Oczywiście, że ma Cię prawo wpieniać to co piszesz, ale tym bardziej powinieneś tłumaczyć sobie i innym, czym ona w rzeczywistości jest. To w gruncie rzeczy jest pasjonująca lektura jeśli chcieć zgłębić mentalność ludzi kilka tysięcy lat temu. Kościół traktując ją jako źródło wiedzy wyrządza tej wiedzy, a i samej Biblii krzywdę.
Zgadzam się co do praw Natury, ale dlatego właśnie pozwalam sobie na duży dystans do człowieka jako istoty, która ma wpływ na cały proces. Statystycznie istniejemy od niedawna i nie wiadomo jak długo to potrwa. Tym bardziej, że każdy z etapów ewolucji jest krótszy od poprzedniego.
Musielibyśmy kiedyś pogadać jak połączyć wiedzę fizyka z wiedzą biologa. Mnie to by kręciło 🙂