Marian Marzyński: Kręcenie z Aną (3)5 min czytania

Ana ma trzydzieści lat, jest prawie w wieku mojej matki, która w 1940 roku prowadziła mnie do warszawskiego getta, wywieziono mnie stamtąd na stronę aryjską, gdy miałem 5 lat. Ćwierć miliona mieszkańców getta zagazowano już wtedy w Treblince. Po prawie 70 latach wracam na podwórka, na których w obawie o życie nie wolno było mi się bawić. Ana jest moją asystentką. Film nazywa się LATO 1942. Publikuję tu mejle, jakie wysyłałem Anie w okresie przygotowań do kręcenia tego filmu, którego zdjęcia są już skończone, za rok będzie gotowy.

Ana,

posyłam ci biografię innej ocalonej dziewczynki getta warszawskiego, która wystąpi w filmie.

Irena Hochberg urodzona w spolonizowanej, niereligijnej rodzinie, ojciec był elektronikiem, mieszkali na Żurawiej 18, przed wojną ukończyła pierwszą klasę w szkole przy Alei 3 maja, gdzie jej dokuczano, bo była jedyną Żydówką. Po utworzeniu getta przenieśli się na Pawią 38 (naprzeciwko Pawiaka), w piwnicy była pralnia chemiczna Opus, zamieniona w shop, w którym pruto i prano futra zabierane Żydom. W 1941 roku była dwukrotnie w Domu sierot Janusza Korczaka, na dwóch przedstawieniach i w “Feminie”, na koncercie symfonicznym. W 1942 roku ojciec założył nielegalny warsztat, gdzie robiło się wtyczki do sprzętu elektrycznego, szmuglowane na stronę aryjską, miała 10 lat, pracowała przy frezarce.

W lipcu 1942, po rozpoczęciu likwidacji getta ukrywała się w szafie, z której wychodziło się do alkowy w mieszkaniu sąsiadów, w czasie pierwszej obławy nie była w kryjówce, uciekła z matką na strych gdzie magazynowano futra, przykryta futrami, było bardzo gorąco, słyszała jak wpadli SS-mani krzycząc “Sind dort Juden?”, żadne dziecko nie zapłakało, na podwórzu Pawia 38 dziesiątkowano ludzi, siostra ocalała , ojciec postarał się, by go odwołano do kotła, który jakoby miał wybuchnąć, słyszeliśmy jak ktoś wykrzykiwał jego nazwisko, a potem strzał, to zabito ich chorego sąsiada.

17 sierpnia 1942 roku wyszła z getta z kimś kto pracował w pralni Opus, przez przekupioną wache, ukrywała się na Miedzianej, potem róg Walecznej i Francuskiej, wreszcie na Grochowie w domu byłego polskiego policjanta, człowieka pracującego w pralni, gdy była jeszcze po stronie aryjskiej, ale wyrzuconego za pijaństwo, ojciec płacił im dużo pieniędzy, sprzątała, cerowała skarpetki, woziła żywność kradzioną z niemieckich fabryk, sprzedawała chłopom tytoń, synowi opiekunki pomagała pędzić bimber, nosiła wodę ze studni, sypiała 4 godziny na dobę.

Ana,

chłopców uratowanych w getcie będzie znacznie mniej w filmie, to że byli obrzezani zmniejszało ich szanse na przeżycie. Oto następna biografia Edka Mersyka, syna adwokatów warszawskich, którzy w getcie pracowali w szopie szczotkarzy, pamięta akcję likwidacji getta.

“Dziadek ze mną starał się ukryć na strychu, pamiętam, że Dziadek miał na sobie szal modlitewny, ale twarzy Dziadka nie pamiętam. Weszło dwóch Niemców – jeden w cywilu w skórzanym palcie, drugi żołnierz, pamiętam jego hełm, bił dziadka kolbą karabinu, pamiętam moment zabrania mnie i dziadka ze strychu domu na Nowolipki, następny moment to siedzę koło dziadka na Umschglag placu i ktoś mnie nagle porywa, pamiętam słowo “szpital”, strome schody, powiedziano, że mam tyfus (to z opowiadań), potem uśpiono mnie luminalem, zapakowano w plecak i umieszczono na spodzie furmanki. Pamiętam, że się obudziłem i przez szparę widziałem ulice. Nie wiem czy to było jeszcze getto, czy strona aryjska. Pamiętam, że byłem przekonany, że w skrzynkach nade mną jest marmolada i byłem zdesperowany ( z głodu), że nie mogę jej jeść”.

“Ojciec znalazł kontakt z właścicielką mieszkania na ul Grójeckiej 104. Pamiętam jej nazwisko – Zofia S (polskim zwyczajem nie podaję pełnego nazwiska). Zgodziła się nas przetrzymać w zamian za zapłacenie za remont tego mieszkania zniszczonego częściowo we wrześniu 39 roku.

Okna wychodziły na ul. Opaczewską. Mój Ojciec miał ”zły ” wygląd i uważał, że jego obecność może tylko nam zaszkodzić. Po paru dniach właścicielka mieszkania skontaktowała go z ” podziemiem”. Ojciec chciał wstąpić do partyzantki. Przyszło 2 osobników i on z nimi poszedł. Po dniach przyszli z powrotem i zażądali od matki jego zimowego palta ( w lesie było zimno), ale przy wyjściu powiedzieli, że już nie będzie potrzebne , bo już przed tym zaprowadzili go na Gestapo. I to była ostatnia wiadomość o moim ojcu”.

“Po paru dniach przyszła do nas Ciotka z córką. Ukrywały się w wielu miejscach w Warszawie, ale ciągle musiały zmieniać kryjówki i to była ich ostatnia możliwość. Właścicielka mieszkania nie chciała ich wpuścić – moja kuzynka miała tez ” zły” wygląd”. Moja zrozpaczona Matka zaszantażowała Panią S., mówiąc, że my wojny prawdopodobnie i tak nie przeżyjemy i jeżeli ona jej nie przyjmie, to mama sama zawiadomi Niemców, że w tym mieszkaniu przetrzymuje się Żydów, no i tak ciotka z córką, zostały z nami. Matka raz miała do czynienia ze szmalcowniakami, którzy ją rozpoznali i zabrali jej na ulicy palto. Później znowu ktoś ją gonił na ulicy, ale okazało się, że to ktoś z Żegoty i dał trochę pieniędzy i kurczaka”.

Marian Marzyński

Enhanced by Zemanta