Paweł Zbierski: Plac Powstańców i inne przystanki52 min czytania

*

Szedł szybkim zdecydowanym krokiem, zupełnie jak niedźwiedź pirenejski. I właśnie taki wyjątkowy chód, powiedziałbym rodem z harcerskiej myśli braterskiej, od razu zwracał także uwagę miejscowych, gdy Sławek wylądował wreszcie na lotnisku w stolicy Katalonii. Tuż po słynnym referendum z jesieni roku 2017, nieuznanym przez Hiszpanię oraz zakończonym zmasowanym pałowaniem przez policję uczestników, oraz wtrącaniem do więzień liderów katalońskich.

To był dla nas obu bardzo dobry moment na odnalezienie dystansu i właściwej proporcji w patrzeniu na TVP. Bo — w co zapewne Polakowi trudno uwierzyć — skala manipulacji sprawą katalońską w mediach nie tylko hiszpańskich, ale także w przekazach głównego nurtu europejskiego, przekroczyła już wówczas ocean kłamstwa znanego nam z  instytucji zarządzanej przez narodowo-polskiego propagandystę Jacka Kurskiego. Nieradzący sobie z polityką wewnętrzną rząd Hiszpanii propagował bowiem bardzo mocno w mediach stereotyp katalońskiego separatysty-terrorysty będącego na pasku Moskwy, rząd  zaś w Madrycie — oprócz wtrącenia do więzień katalońskich liderów — zatrudnił aż sześć agencji PR, by poprawiać reputację Hiszpanii w świecie. Ograniczył zarazem ustawowo opozycji katalońskiej dostęp do internetu.

Gdy więc po wylądowaniu opóźnionego o blisko trzy godziny samolotu z Warszawy do Barcelony Sławomir Matczak w końcu  wysypał się wraz z innymi podróżnymi w kierunku barierki dla przylatujących, wyglądał, jakby — przyśpieszając kroku — chciał w ten sposób nadrobić stracony czas. Wysoki, muskularny, z lekką podręczną torbą. Skaut-himalaista. Sprzed lat pamiętałem go ledwo, ledwo, jak przez mgłę, z dwóch oficjałek dziennikarskich, kiedy to w siedzibie BCC wręczano nam nagrody „Ostrego Pióra”. Znacznie lepiej znałem go „zdalnie”, kiedy to wielokrotnie zamawiał w Gdańsku z Placu Powstańców jakieś „surówki filmowe” do swoich autorskich materiałów. Charakterystyczna cecha bytowania w TVP znana ze słynnego filmu „Wystarczy być” była już wtedy głęboko obca zarówno Matczakowi.

*

Po latach, gdy telewizyjna historia jest już daleko za mną, opowiadają mi o niezwykle sugestywnej scenie odgrywanej regularnie w Ośrodku Telewizji Gdańsk, gdzie dyrektorów i kierowników zmieniano przecież jak rękawiczki.

Otóż dyrektorów zmieniano, ale zastępca dyrektora był wieczny, zupełnie jak w starej, dojrzałej brytyjskiej demokracji, gdzie w wysokiej cenie są bezpartyjni fachowcy. Jednak im bliżej przyglądamy się tej epizodycznej postaci w tym większe wpadamy zdumienie. Wieczny zastępca bowiem przewozi regularnie ze swojej prywatnej posesji w bagażniku swego BMW czarne, plastikowe worki szczelnie wypełnione śmieciami. Ten rytuał mają okazję obserwować członkowie KZ NSZZ „S”, gdyż to właśnie pod ich oknami — w każdy poniedziałek — rozgrywa się rozładowywanie worków. Ten urobek jest fascynujący jako świadectwo telewizyjnych epok i odzwierciedla status socjalny załogi TVP. Bo jednym razem w śmietniku znajdujemy butelki po tanim, kwaśnym winie hiszpańskim, innym razem po jarzębiaku, a w czasach stabilizacji po czarnej whisky. Na podstawie tych śmietnikowych eksploracji wiele można powiedzieć o dramatycznych, ale też bardziej stabilnych dziejach tej instytucji.                              

TVP nie jeden raz, w różnych momentach dziejowych, robiła  wrażenie zakładu dla obłąkanych, choćby wtedy, gdy w ciągu jednego zaledwie miesiąca przez Woronicza przewinęło się nawet kilku prezesów. Przy czym każdy z prezesów po swoim odejściu inkasował oczywiście jakąś gigantyczną odprawę.

Gorzej, że sytuacje te uderzały też w ludzi, a nawet ich zabijały: choćby ludzi tak zdolnych, jak wspomniany już kolega Agnieszki Ślifirskiej, albo takich jak Krzyś Kalukin, reżyser, operator i montażysta w jednej osobie – czyli człowiek orkiestra – do pewnego stopnia także mój mentor, z którym trochę godzin przegadałem, przy okazji rozmaitych konkursów i przeglądów filmowych. Co jednak możliwe było dopiero po otwarciu jakiejś butelki z bardzo mocną zawartością. Dla ludzi z zewnątrz Krzysztof wydawał się kompletnie  wycofany, niedostępny, co jak się przekonałem nie do końca było prawdą. Krótka prasówka z ówczesnymi nagłówkami wiele mówi: „W TVP JEDNAK SZWEDO” — Radio Maryja, „Dzień w TVP – Farfał się pakował, Szwedo zwalniał” — Wirtualna Polska, „Zmiany w TVP – Szwedo odwołany, Orzeł zawieszony”  — WIADOMOŚCI. DZIENNIK PL.  Kalukin trafił akurat na prezesa Szwedo, który bez mrugnięcia okiem zdecydował o wypowiedzeniu pracy reżyserowi i operatorowi takich filmów takich, jak „Strajk„, „Defilada” (z Fidykiem), „Lekcja angielskiego„, „Rozstaje Europy” czy „Lekcja historii po kaszubsku”. Na jego pogrzebie pojawił się wielki  tłum pracowników TVP Gdańsk.                                 

 

2 komentarze

  1. Bogdan Miś 12.03.2020
  2. Andrzej Goryński 13.03.2020