14.05.2020
Bracia Sekielscy w sobotę (16 maja 2020) udostępniają swój długo oczekiwany film „Zabawa w chowanego”. Czy powtórzy sukces swego poprzednika „Tylko nie mów nikomu”, który do chwili obecnej obejrzało blisko 25 milionów widzów? Trudno powiedzieć. Film zobaczyłem wcześniej, bo poproszono mnie o napisanie tekstu na jego temat. Po obejrzeniu myślę, że jednak tak. Na pewno ci, co widzieli część pierwszą, zechcą zobaczyć ciąg dalszy. Tym bardziej że podobnie jak poprzednik będzie udostępniony za darmo w YouTube. Jednak nie chcę pisać o filmie, bo chcę jeszcze z nim pochodzić, pozwolić by na mnie działał. Potrzebuję czasu. Na początek kilka uwag natury ogólnej.
Sekielscy zapowiadają część trzecią, której głównym bohaterem będzie Jan Paweł II. Może szkoda, że w roku jubileuszowym nie zobaczymy tej trzeciej części. Byłaby dobrym dopełnieniem licznych akademii ku czci Największego Polaka.
I ja właśnie o tym.
O prawdziwym wysypie inicjatyw jubileuszowych, o których słyszymy i czytamy od kilku tygodni niemal wszędzie. Do nich właśnie chciałbym dołożyć skromny komentarz. Skoro już mnie obsadzono w roli dyżurnego krytyka polskiego papieża, to chcę tej roli pozostać wierny, tym razem jednak chcę też skorygować własne stanowisko. Otóż od początku pontyfikatu Jorge Mario Bergoglia zwykłem go przeciwstawiać Karolowi Wojtyle. Ze skruchą przyznaję, że nie miałem racji i bardzo się myliłem. To ci, którzy od początku utrzymywali, że tak naprawdę Franciszek pozostaje w tej samej szkole co Jan Paweł II i Benedykt XVI mieli rację. Franciszek, owszem, nieco zmienił retorykę, stał się bardziej „selfie papieżem”, ale w istocie kontynuuje linię poprzedników.
Widać to dobrze w Polsce, gdzie od 2013 nie tylko nic się nie zmieniło, ale biskupie nominacje Franciszka utwardzają linię polskiego papieża. Bracia Sekielscy mają pod górkę i mają tego świadomość. Nikt nie chce im pomóc, poza anonimowymi darczyńcami, którzy finansują ich kolejne dokumenty, demaskujące hipokryzję nie tylko instytucji kościelnej, ale i struktur partyjnych i społecznych, które wyraźnie nie sprzyjają tego typu przedsięwzięciom. Mówią o tym w rozmowie z Januszem Wróblewskim w „Polityce”. Powołują się na występującego w filmie publicystę katolickiego, który podpowiada, co powinno się zmienić w polskim Kościele:
Odpowiedzią są słowa Tomasza Terlikowskiego padające w filmie.
Niezbędne jest zrozumienie i docenienie wagi problemu przez sam kler. Konieczne są zdecydowane działania wymiaru sprawiedliwości. Oraz wypłata odszkodowań. Dopóki w Polsce, tak jak w Stanach Zjednoczonych, nie zadziałają te trzy czynniki naraz, na uczciwą przemianę nie ma co liczyć. Do tego dochodzi jeszcze kwestia pontyfikatu Jana Pawła II, dająca wielu hierarchom poczucie nietykalności. Polskim biskupom wciąż trudno jest się pogodzić z myślą, że żąda się od nich wyjaśnień, tłumaczeń, przeprosin. To dla nich kompletnie niezrozumiała sytuacja.
Tak więc droga długa i wyboista przed polskim klerem i raczej wątpliwe by na nią sam wstąpił. Na pytanie, co musi się stać, żeby coś się w Polsce zmieniło, bracia Sekielscy odpowiadają, że dwie sprawy są istotne: presja opinii publicznej i rozdzielenie prokuratury od polityki.
Oczywiście mają rację.
Dużo mówi się o papieżu Franciszku, który jak rycerz na białym koniu przyjedzie (albo jego wysłannik abp Charles Scicluna) i zrobi porządek. Jednak nikt porządku nie robi. Wszystko pozostaje po staremu. Mam wrażenie, że spektakularne interwencje Franciszka (odnotowywane również przeze mnie) to gesty wymuszone i przewidziane na efekt piarowski.
Pisał o tym już rok temu James Carroll o Kościele w eseju „Usunąć kapłaństwo” w czerwcowym numerze prestiżowego miesięcznika „The Atlantic”. Dodać trzeba, że był jednym z tych, którzy razem z dziennikarzami Boston Globe relacjonował nadużycia seksualne kleru w Bostonie. Zwraca w nim uwagę na fatalne konsekwencje wprowadzenia kapłaństwa sakramentalnego (przypomnijmy, że Jezus z Nazaretu, ani żaden z jego uczniów i uczennic kapłanami, ani kapłankami nie byli) do chrześcijaństwa. Carroll swoje uwagi łączy z przedziwną niemożnością Kościoła w poradzeniu sobie z plagą pedofilii wśród kleru. Polecam lekturę całości eseju dostępnego online
Abolish the Priesthood
To save the Church, Catholics must detach themselves from the clerical hierarchy-and take the faith back into their own hands. To feel relief at my mother’s being dead was once unthinkable, but then the news came from Ireland. It would have crushed her.
W eseju Carrolla ważne są krytyczne uwagi pod adresem papieża Franciszka, który przez wiele lat zdawał się walczyć zdecydowanie z pedofilią w Kościele, a jego słowa i dokumenty sugerowały, że w swoich zamierzeniach jest szczery. Jednak konfrontacja słów z czynami nie wypada dobrze dla Franciszka. Pisze Carroll:
Zwrócę uwagę na kilka istotnych, jak mi się wydaje, myśli przede wszystkim związanych z obecnym papieżem. W obu Amerykach i Afryce; w Europie, Azji i Australii — wszędzie tam, gdzie byli katoliccy księża, padały ofiarą dzieci. Gdyby nie krucjata dziennikarzy i prawników, wykorzystywanie seksualne dzieci przez katolickich księży nadal byłoby ukryte i szerzyło się. Struktura władzy, która odpowiada tylko przed sobą, zawsze będzie nadużywać bezsilnych. Według jednej ofiary kardynał Law z Bostonu, zanim został zmuszony do rezygnacji z powodu poparcia dla kapłanów-drapieżników, próbował uciszyć mężczyznę, wzywając świętą pieczęć: „Wiążę cię mocą spowiedzi” – powiedział Law: kładąc dłonie na głowie mężczyzny, powiedział, aby nie rozmawiać o tym z nikim innym.
Zbieżność z tytułem dokumentu Sekielskich nie jest przypadkowa.
James Carroll podejmuje też motyw często obecny w apologetycznych wypowiedziach wielu biskupów i księży, że pedofilia to jest szerszy problem i dotyczy tylko wąskiej grupy księży. Tak, to prawda — pisze Carroll, a jednak dodaje zasadnie:
Chociaż stosunkowo niewielka liczba kapłanów jest pedofilami, jasne jest, że znacznie większa liczba nie chce dostrzegać problemu. Częściowo może to wynikać z faktu, że wielu księży nie mogło dotrzymać ślubów celibatu, czy to sporadycznie, czy stale. Tacy ludzie są głęboko zagrożeni. Homoseksualni lub heteroseksualni, wielu aktywnych seksualnie kapłanów podtrzymuje strukturę tajnej niewierności, spisku niedoskonałości, który nieuchronnie podkopuje ich moralny charakter. Na głębszym poziomie duchowni katoliccy niechętnie osądzają swoich drapieżnych towarzyszy, ponieważ kapłan, nawet jeśli jest osobą całkowicie uczciwą, jest zawsze podatny na poczucie, że nie osiągnął niemożliwego ideału: być „innym Chrystusem”. Myślę, że to niezwykle trafna i ważna uwaga wyjaśniająca powszechną zmowę milczenia na temat przestępstw seksualnych wobec małoletnich.
Jednak najcięższym zarzutem pod adresem argentyńskiego papieża jest oskarżenie o podtrzymywanie kultury klerykalizmu. Co ciekawe, sam Franciszek wielokrotnie deklarował bezwzględną walkę z tą kulturą. Ale właśnie deklarował; czyny i tym razem, zdaniem Carrolla, wyglądają inaczej: „Franciszek stanowczo chronił dwa filary klerykalizmu — mizoginistyczne wykluczenie kobiet z kapłaństwa i wymóg celibatu dla kapłanów”. Tak więc zabawa w chowanego — również papieża Franciszka — trwa.
Jednym z najbardziej konsekwentnym obrońców ofiar nadużyć seksualnych księży jest amerykański dominikanin Thomas Doyle, który „siedzi w temacie” już od 40 lat. Co więcej, w ostatnich latach przypadków, jakimi się zajmuje, jest coraz więcej. Mam szczęście, że darzy mnie swoją przyjaźnią i podsyła mi swoje teksty. Dzieli się też chętnie ze mną swoimi uwagami na tematy bieżące, jak i nie stroni od komentarzy natury ogólniejszej. Ciekawie komentuje na przykład niewyjaśnioną ciągle (choć raport miał być gotowy na początku tego roku) sprawę powiązań byłego już kardynała Waszyngtonu McCarricka z Janem Pawłem II, czy sprawę z ostatnich tygodni australijskiego kardynała Pella. Z tego drugiego konserwatywne media zrobiły prawdziwego męczennika, a może się niebawem okazać, że będzie musiał wrócić do więzienia.
O tej pierwszej napisał mi na początku grudnia minionego roku:
Nie mam wątpliwości, że wiedzieli o McCarricku jeszcze przed wysłaniem go do Newark. Zastanawiam się także, jaką rolę odegrały pieniądze podczas wizyty w Waszyngtonie. Dla mnie i innych stało się jasne, że Jan Paweł II był człowiekiem o więcej niż jednej twarzy. Grał świętego papieża przed tłumami i publicznością, a był strażnikiem ortodoksji dla tak zwanych ortodoksów. Prawdziwy nie był widoczny dla publiczności. On i jego mały pomocnik Dziwisz byli bardzo skorumpowanymi i pozbawionymi skrupułów osobami, które ukryły się za fasadą pobożności i pod zasłoną bzdur. Byłem i nadal jestem ekspertem w kilku sprawach przeciwko Legionowi Chrystusa. Napisałem o nich ogromny raport, a pisząc go, miałem dostęp do bardzo prywatnych dokumentów. Ten kostium jest gorszy niż zepsuty. Byli i są pobożnymi oszustami, a JP2 faworyzował ich, wiedząc o brudach Maciela Degollado. Powoli się to kruszy, a gdy fasada stanie się prochem, świat zobaczy, że Kościół został wprowadzony w błąd przez grupę hipokrytów.
To ostry komentarz, ale dobrze udokumentowany. Część tej dokumentacji ciągle jest zakryta przez polskimi katolikami.
Thomas nie stroni od komentarzy natury ogólnej. Choć sam jest zakonnikiem i dobrze wspomina swoją zakonną formację i solidne wykształcenie prawnicze i teologiczne, to zderzając się z murem wrogości ze strony własnej instytucji, wyraża się o niej zdecydowanie:
Wszyscy ci ludzie [księża] zostali wychowani i przeszkoleni w całkowicie homogenicznym środowisku i szybko dowiedzieli się, że jedynym prawdziwym problemem jest władza. Wymagania ewangelii nie są nawet odległym czynnikiem w machinacjach centralnego rządu Kościoła. Jednym ze sposobów na zachowanie tej dziwnej sytuacji jest wybór wyznaczonych biskupów. Żyjemy teraz z narybkiem Jana Pawła II. Zdaję sobie sprawę, że jest on lub był twoim rodakiem, ale z mojego doświadczenia i opinii był despotą, który był najgorszą rzeczą, jaka przydarzyła się Kościołowi katolickiemu od czasu średniowiecza. On, bardziej niż ktokolwiek inny, umożliwił podtrzymywanie kryzysu związanego z wykorzystywaniem seksualnym. Pokrył swoją bardzo ciemną stronę drugą osobą, aktorem. Rozmawiałem z więcej niż jednym biskupem… dobrymi facetami… którzy całkowicie się ze mną zgodzili.
Thomas Doyle zna również moją historię dojścia do Kościoła i odejścia od niego. Wcale mi się nie dziwi.
Wracajmy jeszcze na koniec do „Zabawy w chowanego”.
W filmie pojawia się jeden wątek, o którym mówi ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski. Chodzi mianowicie o homoseksualizm wielu księży. Ksiądz Isakowicz-Zalewski jest moim rówieśnikiem. Razem kształciliśmy się w Krakowie. Znane jest nam obu środowisko Watykanu. Nie podzielam jego zdania, ale szanuję go za jego uczciwość i pragnienie rozświetlenia ciemnych stron życia kleru. Sekielscy również odnoszą się do tej sprawy, powołując się na słowa jednego z biskupów:
Opieramy się na słowach biskupa Milewskiego, który wystąpił w radiu RMF i publicznie potwierdził, że olbrzymim problemem także dla polskiego Kościoła jest tzw. lawendowa mafia, czyli nieformalna struktura związana z zatajaniem preferencji seksualnych księży oraz pedofilii. Zjawisko zostało szeroko opisane przez francuskiego socjologa i pisarza Frédérica Martela w „Sodomie”. W naszym kraju księża potępiają z ambon gejów, a potem część z nich w zaciszu na plebanii idzie do swoich partnerów. Jaka jest tego skala – nie wiadomo. Z nieoficjalnych rozmów wynika, że dużo większa niż w odniesieniu do ogółu społeczeństwa.
Na szczęście Sekielscy bronią się przed wskazywaniem zależności przestępstw pedofilskich z orientacją homoseksualną. Mówił o tym również dużo wspomniany przez nich Martel.
Jednak sprawa na pewno jest ważna, a jedno z możliwych wyjaśnień podpowiada ks. prof. Andrzej Kobyliński w niezwykle dobrze udokumentowanym artykule na temat związków homoseksualizmu i celibatu klery katolickiego. Artykuł jest dostępny online, więc chętnym polecam:
HomoseksualizmikapastwowKocielekatolickimKsiądz Kobyliński jest wyrazistą twarzą polskiego katolicyzmu. W odróżnieniu od większości polskich księży nie stroni od mediów liberalnych. Chętnie i krytycznie komentuje zachowania wielu księży, a nawet biskupów. To właśnie tacy jak on ratują twarz polskiego kleru.
Nie jestem zwolennikiem wytykania komukolwiek orientacji seksualnej, bo uważam ją za sprawę prywatną. Jednak dla wielu inkwizytorów w sutannach to właśnie homoseksualizm i w ogóle grupy LGBT są obiektem nienawistnych ataków. Film Sekielskich to wielkie wyzwanie, by zrobić rachunek sumienia przede wszystkim własnej grupie. By przywołać Ewangelię „Jak możesz mówić swemu bratu: Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku, gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata”.
No właśnie.
Jednak najważniejsze wymiary tej problematyki to zakłamanie i strukturalna hipokryzja, o której tak przenikliwie piszą wspomniani wyżej James Carroll i Thomas Doyle. Autorów piszących w podobnym duchu jest więcej; mam nadzieję, że zaczną pisać coraz częściej również w mediach głównego nurtu. Jak do tej pory Kościół podchodził do sprawy jak pies do jeża. Nazbyt ostrożnie, co doprowadziło do rozzuchwalenia i bezkarności przestępców w sutannach.
Teraz to się powinno zmienić.
“przypomnijmy, że Jezus z Nazaretu, ani żaden z jego uczniów i uczennic kapłanami, ani kapłankami nie byli”. Moim zdaniem kontrowersyjna teza. Hbr 5,1 “Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy.”, Hbr 5,5 “Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się arcykapłanem, ale [uczynił to] Ten, który powiedział do Niego:
Ty jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził” Hbr 6,20 “gdzie Jezus poprzednik wszedł za nas, stawszy się arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka.” (za BT). Zresztą w samym “Liście do Żydów” odwołań jest więcej. Chyba, że w duchu redukcjonizmu odrzucić tradycje i teologię apostolską i ograniczyć się do krytyczno historycznej analizy samych Ewangelii, ale pozostaje problem, że Ewangelie podobnie jak listy spisywał wczesny Kościół przynajmniej w czasie kilku pokoleń, nie spadły z nieba, więc samo oddzielanie Ewangelii od innych ksiąg Nowego Testamentu i początkowych wieków chrześcijaństwa już robi się problematyczne, a pozabiblijnych źródeł jest bardzo niewiele.
Autor Listu do Hebrajczykόw mόwi o arcykapłaństwie Chrystusa Zmartwychwstałego, a nie o kapłaństwie historycznego / ewangelicznego Jezusa z Nazaretu (ktόry – co odnotował prof. Obirek – kapłanem nie był).
A mόwi o tym właśnie w zacytowanym przez Pana wersie (6,20) w słowach: “GDZIE Jezus poprzednik WSZEDŁ ZA NAS, stawszy się arcykapłanem”. “Gdzie” – to jest “poza zasłonę” (6,19) świątynną, ktόrą (jak z Ewangelii wiadomo) rozdarła odkupieńcza ofiara ukrzyżowanego Jezusa.
Eklezjologicznie rzecz ujmując, na mocy “nowego przymierza” to nowe (w stosunku do lewickiego) arcykapłaństwo Chrystusa znosi potrzebę świątynnego pośrednictwa niedoskonałych arcykapłanόw “z ludzi brany[ch]”.
To ciekawe ale List do Hebrajczyków jest skierowany jak sama nazwa wskazuje do Żydów tęskniących za kapłaństwem które dla Jezusa i jego uczniów nie miało znaczenia. Z tego prostego powodu ze kapłani w judaizmu to była zamknięta kasta a kapłaństwo było dziedziczone a nie wynikiem święceń
Ergo moja teza nie została obalona tylko wzmocniona błędnym komentarzem
Myślę, że Franciszek miał na początku pontyfikatu szczere intencje zmiany instytucji (np. skromność kleru) i niektórych reguł kościelnych (np. dopuszczenie rozwodników do sakramentów), lecz szybko został uświadomiony, także przez polski kler, że dłużej klasztora niż przeora. I zawiódł tych, którzy pokładali w nim nadzieje na odnowienie. Na marginesie podzielę się doświadczeniem związanym z zamiarem dopuszczenia rozwodników do sakramentów. Kiedy sprawa była głośna, rozmawiałam z małżeństwem ludzi niestarych (40+), bogobojnych, dzieciatych, ludźmi skądinąd rozgarniętymi i wydawało mi się wówczas, że światłymi. Krakowianami. Zszokowało mnie ich stanowcze oburzenie na Franciszka, że jak to, grzesznicy będą razem z nimi, którzy zawsze przestrzegali, przystępować do komunii ?!! Od tamtej pory nie chce mi się z nimi gadać. Sądzę, że tego rodzaju fundamentalistyczną wyższość moralną prezentują nie tylko polscy katolicy i nie tylko polski KK. I Franciszek poległ. Lecz z jego strony byłoby uczciwiej, gdyby – nie mogąc wywiązać się z postawionej sobie misji – podał się do dymisji. Bo pustymi gestami bardziej szkodzi kościołowi (mam na myśli ogół wiernych), niż jakiś zapiekły i szczery fundamentalista.
@obirek:disqus w którym miejscu w filmie Sekielscy bronią się przed wskazywaniem zależności przestępstw pedofilskich z orientacją homoseksualną? Przeciwnie, sposób w jaki przedstawiają ten temat zrzuca odpowiedzialność za przestępstwa pedofilskie na homoseksualistów. Trzeba to potępić. Większość ludzi lubi proste wytłumaczenia, nawet jeśli są niesprawiedliwe. Wiadomo jaki będzie odbiór przez zwykłych ludzi, którzy nie mają czasu czytać i szukać informacji w książkach czy opinii seksuologów. W ten sposób powstają niebezpieczne skojarzenia i stereotypy. Terlikowski i Isakowicz Zalewski wykorzystują film Sekielskich do zmiany punktu uwagi z kleru, obwiniając homoseksualistów za przestępstwa i zaniechania systemu instytucji Kościoła Katolickiego. Ten fragment robi wielką przysługę katolickim przestępcom i ich obrońcom. Teraz będą to rozgrywać w mediach… Z tego powodu należy Sekielskich mocno skrytykować. Ten fragment filmu świadczy o ich nieodpowiedzialności. Film pomaga jednym i jednocześnie staje się przyczyną dramatów i samobójstw innych. Niestety Sekielscy przyłączają się do narracji Fundacji Pro Prawo do życia, której ciężarówki od wielu miesięcy na ulicach polskich miast głoszą zakłamane hasła o związkach pedofilii z homoseksualizmem. Współczuje młodym homoseksualistom i ich rodzinom, którzy po obejrzeniu najnowszego filmu na pewno poczuli się urażeni.
Miałem na myśli ich wypowiedzi medialne gdzie Sekielscy to podkreślają, ale ma Pan rację to jest słabą stroną tego filmu. Tego nie da sie obbronić, obok głosy bpa Milewskiego, Terlikowskie i ks. Isakowicza-Zalewskiego należałoby dać głos eksperdzki, który by się do tego mitu ustosunował. Jako niepoprawny optymista widzę w tym felix culpa, czyli możliwość wyjaśniania, że to skojarzenie jest niewłaściwe, ale jest to tendencja obecna w mediach prawicowych i katolickich. Jak tylko się ukaże artykuł na ten temat podeślę link (mojego autorstwa i występującego w filmie Artura Nowaka)
Felix culpa może zaowocować wzrostem poczytności “Sodomy” Frederica Martela, słabo dotąd w Polsce rozpropagowanej. “Prawdziwi” katolicy, ktόrzy byli do jej lektury zniechęcani (autor to wszak niewątpliwy “wrόg” – nie dość, że sam gej, to jeszcze ateista!), teraz mogą po nią sięgnąć, zachęceni (rekomendacją tematu) przez samego bpa Milewskiego. 🙂
Niestety, obejrzałem kilka wypowiedzi Sekielskiego m.in. w radio TokFM. Sekielski idzie w zaparte i udaje, że wszystko jest ok. Nieważne, że w filmie padają konotacje rzekomej korelacji pedofilii z orientacją seksualną albo określenie jednego księdza pedofila mianem “pedzio”. Słownik języka polskiego PWN stawia sprawę jasno: Pedzio – to określenie pejoratywne homoseksualisty, nie pedofila. Zgadzam się z Panem, że Sekielscy powinni zamiast Isakowicza czy Terlikowskiego poprosić o głoś ekspertów. Ale zrobili inaczej, Woleli uwiarygodnić swój film głosami publicystów z wnętrza Kościoła, którzy mają cięty język i teoretycznie bronią dzieci. Jednak Ci sami publicyści, choć sprawiają obraz w mediach ludzi bardzo krytycznych wobec kościelnej pedofilii, są jednocześnie Kościołowi bardzo oddani. Dlatego sprytnie wykorzystali film Sekielskich (za ich zgodą) do przesunięcia winy na pedofilów i zaniedbań Kościoła Katolickiego na grupę homoseksualną, która nie ma nic wspólnego homolobby ani lawendową mafią.
Panie profesorze,moim zdaniem jedynym sposobem na rozwalenie sieci powiązań, haków i innych patologii jest prawda. Jeśli w Watykanie lub w Episkopacie Polski jest grupa biskupów i księży, którzy mają na siebie wzajemne haki np. ukrywane stosunki homoseksualne to musi to zostać nie tylko ujawnione. Samo ujawnienie nie wystarczy. Jestem przekonany, że system katolicki sam tworzy tę patologię. Kościół wpadł w pułapkę homofobii i celibatu i teraz ta pułapka się na Kościele mści w postaci haków i ukrywania kłamstw za cenę życia. Jedynie zmiana spojrzenia na homoseksualizm i celibat może sprawić, że ci ludzie nie będą się ukrywać, że są gejami albo że mają nieślubne dzieci. Akceptacja i prawda to najlepsza broń w walce z szantażem. Brak ukrywania uniemożliwi zbieranie haków i zastraszanie. Doskonale wiemy, że ani Terlikowski, ani Isakowicz Zalewski nie chcą otwartości i tolerancji wobec homoseksualistów, ani nie chcą umożliwić księżom śluby i posiadanie dzieci. To są ludzie, którzy cementują ten chory system i jednocześnie grają medialną rolę krytyków zjawisk, które z tego systemu wynikają.
Obecność ks. Isakowicza-Zaleskiego była absolutnie chybiona. Jego obsesja na punkcie “lawendowej mafii” może poważnie zamącić recepcję filmu. Broniłabym jednak drugiej części wystąpienia red. Terlikowskiego (pierwsza to niestety kontynuacja “rewelacji” ks. Isakowicza), domagającego się zdecydowanych działań prokuratury oraz finansowych zadośćuczynień dla ofiar od KOŚCIOŁA (a nie od indywidualnych sprawcόw). To ważny głos (w tym filmie zwłaszcza) ze strony ultraortodoksyjnego publicysty katolicko-prawicowych mediόw.
Wydaje mi się, że pod koniec filmu ta kwestia jest wypowiedziana, że to są zupełnie odrębne sprawy. Ale pewny nie jestem. Muszę jeszcze raz obejrzeć, uważniej.
Bardzo serdecznie pozdrawiam Pana Stanisława Obirka. Krajan. Pamiętam Pańskie wystąpienia podczas uroczystych sesji RM w czasie Jarmarku Galicyjskiego i żałuję, że to czas przeszły.
Myślę, że byłoby super, gdyby Pan Obirek napisał też coś pozytywnego co się dzieje w kościele. Najłatwiej jest bowiem wszystko krytykować, sugerując że jest bardzo źle, że Papież Franciszek nic nie wnosi pozytywnego, że nic się nie zmienia. Najłatwiej jest opuścić kościół i z bezpiecznego miejsca z zewnątrz poddawać wszystko krytyce opierając na tym swoją egzystencję w przestrzeni publicznej. Z drugiej strony nie rozumiem jak osoba tak światła i wewnętrznie wolna mogła tkwić przez kilkadziesiąt lat w tej strukturze. Na pewno głos Pana Obirka jest cenny i wnosi wiele, jednak jest też zbyt jednostronny i trochę mało wiarygodny, jakby uzasadniający ciągle decyzję odejścia z kościoła, zakonu.