17.07.2020
Sporo już wiadomo, jak doszło do ośmieszającej instytucje naszego państwa rozmowy prezydenta Andrzeja Dudy z rosyjskimi komikami podszywającymi się pod sekretarza generalnego ONZ, Antonio Guterresa.
Nikogo nie zdziwił telefon w dzień po wyborach do sekretariatu Kancelarii Prezydenta z prośbą o kurtuazyjną rozmowę gratulacyjną, gdyż sondażowe wyniki wskazywały na przewagę urzędującego prezydenta. Według „Rzeczpospolitej”, zanim doszło do rozmowy, do komików oddzwoniono dwa razy, by omówić szczegóły połączenia oraz poproszono ich o potwierdzenie prośby na piśmie, co też rosyjscy pranksterzy uczynili przysyłając maila z szyfrowanego serwisu.
Przynajmniej na czterech etapach nie zadziałały jednak procedury, które powinny zapobiec kompromitacji:
Pierwszy etap to zweryfikowanie platformy, z której został wysłany mail. Uważa się, że obok służb specjalnych, powinno to być osiągalne w kancelarii Prezydenta, a także na placówkach zagranicznych, ale to wymaga odpowiednio wyszkolonych pracowników. Zazwyczaj propozycje kontaktu z głową państwa komunikowane są za pośrednictwem zainteresowanej ambasady, ponieważ jej pominięcie stawia w niekorzystnym świetle personel akredytowany w państwie przyjmującym. Bezpośredni kontakt zainteresowanego taką rozmową z Kancelarią Prezydenta z pominięciem polskiego przedstawicielstwa przy ONZ nie zwrócił niczyjej uwagi i ułatwił przeprowadzenie intrygi. Takie postępowanie może być psychologicznie wytłumaczalne z powodu poczuwania pewnej satysfakcji, jaką daje fakt zwracania się w różnych sprawach do ośrodka decyzyjnego, z pominięciem ogniw pośrednich, jako mniej ważnych. Tak czy owak, pierwsze sito weryfikacji zawiodło.
Na drugim etapie powinna być weryfikacja omawianej inicjatywy za pośrednictwem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, której nie było. Widocznie praktyka pomijania MSZ odpowiada różnym instytucjom służąc zaspokajaniu ich potrzeby ważności i należnego prestiżu. Polska resortowa nie jest wymysłem ostatnich lat i przez dekady różne ambicje i partykularne interesy osłabiały myślenie w kategoriach państwowych oraz podważały koordynacyjną rolę MSZ w polityce zagranicznej. W omawianym przypadku Kancelaria Prezydenta zwróciła się bezpośrednio do przedstawicielstwa w Nowym Jorku, rezygnując z pomocnej i kontrolnej w stosunku do placówki zagranicznej roli Ministerstwa w procesie weryfikacji hipotetycznej i wątpliwej z uwagi na czas jej wystąpienia (przed ogłoszeniem oficjalnych wyników wyborów) prośby Sekretarza Generalnego ONZ. W rezultacie, potencjalne sito wynikające z kontrolnej funkcji Ministerstwa, na wstępie zostało wyeliminowane.
W tej sytuacji decydujący stał się trzeci etap: weryfikacja przeprowadzona przez przedstawicielstwo w Nowym Jorku, mająca na celu potwierdzenie, czy rzeczywiście sekretarz generalny ONZ chce rozmawiać z prezydentem. I tutaj stała się rzecz niesłychana, ponieważ polska placówka bez zastrzeżeń potwierdziła autentyczność wystąpienia sekretarza generalnego i jego prośbę o rozmowę z prezydentem. To przesądziło o wpadce i wystawieniu prezydenta na poważne ryzyko kompromitacji. Gdy posypały się gromy i na gwałt zaczęto szukać odpowiedzialnych, kary spadły na dwóch szeregowych pracowników nowojorskiej misji, których w trybie natychmiastowym odwołano z placówki.
Nieznane są szczegóły postępowania nieszczęsnych urzędników, jednak uzasadnione są przypuszczenia, że czegoś istotnego tam zabrakło: kwalifikacji merytorycznych, a może językowych, odpowiednio ugruntowanych i bliskich kontaktów w sekretariacie ONZ, wreszcie, odpowiedniej organizacji pracy placówki i przygotowania do radzenia sobie w sytuacjach nietypowych i pilnych. Zastanawiająca jest także, sygnalizowana między wierszami, nieobecność w tym czasie kierowniczych funkcjonariuszy placówki z powodu urlopu, jeśli uwzględnić ważność zadań protokolarnych (dopilnowanie korespondencji dyplomatycznej) czy informacyjnych (komentarze dla mediów) wynikających z ogłoszenia wyników wyborów głowy państwa. W atmosferze niepojętych zaniedbań zawiodło zatem trzecie, decydujące ogniwo.
Na czwartym etapie zmanipulowana rozmowa stała się faktem i pozostała tylko możliwość ograniczenia jej negatywnych skutków. Taką szansę mogło stworzyć prowadzenie rozmowy za pośrednictwem tłumacza, w obecności eksperta lub, w ostateczności, przerwanie rozmowy przy obcesowych pytaniach (zwłaszcza w sprawie Ukrainy, czy opozycyjnego kandydata na prezydenta, jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników), nieprawdopodobnych ze strony sekretarza generalnego ONZ czy innego poważnego polityka.
Wypada się zgodzić, że pytania, wybór odpowiedniego momentu i profesjonalne zaaranżowanie rozmowy, wskazują na możliwość politycznej prowokacji, a nie tylko zwykłego żartu, podobnie zresztą, jak to było poprzednio w przypadku innych, wystawionych na podobne próby, europejskich polityków.
Warto jednak z tej wpadki wyciągnąć wnioski i usprawnić koordynację działalności państwa w dziedzinie polityki zagranicznej oraz poprawić organizację pracy i fachowość personelu polskiej dyplomacji.

Eugeniusz Noworyta
Dyplomata, b. stały przedstawiciel Polski w ONZ, b. ambasador w krajach Ameryki Płd.
Więcej: Wikipedia
No cóż pisowskie kadry….Należy się cieszyć , że Rosjanie nie zadali pytań np o UE i kanclerz Merkel…
Nigdy się pewnie nie dowiemy, ile już było podobnych rozmów z interlokutorami znaczniej groźniejszymi niż jacyś jajcarze.
Pan chce wyleczyć kadry PiSu z tupolewizmu? Skoro urwanie skrzydła ich nie uleczyło, i w dalszym ciągu Suski coś tam organizuje z polecenia tzw. Najwyższych Organów Państwa, które nie są żadnymi organami, a co najwyżej złamanym palantem, to choroba jest nieuleczalna.
Sikanie do tej kałuży jest na dłuższą metę głupotą. Bo stawia żart na równi z całkiem poważnymi sprawami. Chyba, że w tym państwie nie ma już nic do zrobienia więcej. Anglicy i Francuzi jakoś przeboleli sprawność rosyjskich pranksterów. A u nas to sprawa pierwszorzędna i niezwykle ważna. Jaki kraj taka hierarchia ważności. JPRLD
Pozdrawiam
Zdarzenie istotnie ma humorystyczny odcień, ale przy okazji obnaża dość istotne zaniedbania jeśli chodzi o funkcjonowanie i kompetencje państwowego aparatu we wrażliwej sferze stosunków międzynarodowych. Nie jest też tak, że inni, których uprzednio nabrali rosyjscy pranksterzy widzieli w tym tylko dobry żart: np. prezydent Macron wyrzucił ze stanowisk niemal całą soją ministerialną kancelarię.
Eugeniusz Noworyta
Pozdrawiam
Jaki pan, taki kram. Znamy ilorazy inteligencji prezydentow USA. Np. Busch junior – 94. IQ Dudy jest zapewne waznom tajemnicom panstwowom, za kturej ujawnienie grozom srogie kary.