05.11.2021
Tym razem po całości. Nie będę odnosił się do jednostkowych spraw i problemów, o których dowiadujemy się codziennie z mediów lub bezpośrednio. Jest ich tak wiele, że można się zagubić, widzieć pojedyncze drzewa, a nie zobaczyć lasu, które one tworzą.
Życie polityczne w Polsce zdominowane zostało przez ludzi – a właściwie przez jednego człowieka – tak bardzo, że może warto przypomnieć sobie abecadło:
- co to jest władza,
- jakie są jej źródła i co jest jej celem,
- jakie są mechanizmy zdobywania władzy i jakie powinny być zależności pomiędzy różnymi systemami władzy w nowoczesnych państwach.
Może wtedy będzie łatwiej nazwać wszystko to co mamy, tu i teraz.
To ma być abecadło, bez wszystkich subtelnych analiz, jakich pełno w naukach społecznych, w politologii czy socjologii.
No to zaczynamy.
Władzę, pojęcie władzy, najlepiej określa definicja podana przez Maksa Webera, jednego z ojców socjologii, dla którego „władza – to tyle, co zdolność powodowania zachowaniami innych ludzi nawet wbrew ich oporowi”. Tak ujęta władza ma według Webera trzy źródła, a są nimi:
- charyzma
- tradycja
- prawo.
Zostawmy nieostre pojęcie charyzmy. Tradycja we współczesnych społeczeństwach jest ważna, ale nie najważniejsza. Najważniejsze jest prawo, określane w Konstytucji i ustawach z niej wywiedzionych.
Może jeszcze warto podać prostą klasyfikację sposobów sprawowania władzy. Są nimi:
- przemoc,
- przesłanki racjonalne
- manipulacja.
O każdym z nich można długo, ale na potrzeby tego tekstu wystarczy sama wyliczanka.
Jeżeli takie są trzy źródła władzy rozumianej jako zdolność powodowania ludzkimi zachowaniami, to jak to się ma do tego, co aktualnie dzieje się w Polsce?
Mówienie o charyzmie prezesa wszystkich prezesów to żart. Prezes ma wiele cech, ale charyzmy w nim ani śladu. O tym, że jest to również jego refleksja, świadczy najlepiej fakt znikania Jarosława Kaczyńskiego z przestrzeni publicznej przed każdymi wyborami. Wybory prowadzą ludzie przez niego wskazani, prezes pojawia się na wieczorze wyborczym, a gdy wynik jest korzystny dla jego partii po to, aby odebrać meldunek o wykonaniu zadania – patrz słowa Lecha Kaczyńskiego po ogłoszeniu wyników wyborów na prezydenta.
Charyzmy Jarosław Kaczyński nie ma, nie jest wysokim przystojnym mężczyzną obytym w świecie, mówiącym w kilku językach, mających uznaną pozycję w swoim kraju i na międzynarodowej arenie. Jest wprost przeciwnie… a mimo to rządzi niepodzielnie w swojej partii i naszym kraju.
Elementy tradycji jako źródła obecnej władzy nie są mocne. Polska jako państwo nie istniała w latach, w których kształtowały się zręby współczesnych systemów politycznych – po kolejnych rozbiorach znikła z politycznej mapy Europy. Wcześniej byliśmy państwem demokracji szlacheckiej, w którym kilkanaście procent mieszkańców miało wyłączność na władzę. Inne czasy, inny świat.
Odwoływanie się do tradycji jest obecne w każdym czasie. Każda ekipa rządząca Polską odwoływała się do elementów występujących w naszej tradycji; oczywiście takich, jakie były jej akurat wygodne. Ta, która sprawuje rządy obecnie, robi to również: buduje państwo polskie narodu katolickiego. Temu służą i nowa polityka historyczna prowadzona przez ministra i wicepremiera Piotra Glińskiego, i „reforma” ministra Czarnka.
Zbudowanie podstaw nowej tradycji, zgodnej z wolą prezesa wszystkich prezesów wymaga czasu. Wielu lat, a nawet wielu dziesiątków lat. To dlatego partia rządząca i jej prezes robią wszystko, aby władzy raz zdobytej nie oddać nigdy.
Trzecim źródłem władzy jest prawo.
I tu jesteśmy w samym centrum problemu.
Jarosław Kaczyński jest prawnikiem, doktorem prawa – ale takim, który nigdy nie pracował jako prawnik, jeśli nie liczyć prowadzenia zajęć na Uniwersytecie Warszawskim, a właściwie w jego filii w Białymstoku.
Doktor Kaczyński jest wychowankiem Stanisława Ehrlicha, profesora zwyczajnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, teoretyka państwa i prawa. To pod jego wpływem Jarosław Kaczyński przyjął koncepcję woli politycznej jako najważniejszej w sprawowaniu władzy. To wola polityczna, a nie prawo jest najważniejsza. Bezwzględne trzymanie się litery prawa prowadzi do imposybilizmu prawnego, paraliżującego możliwość reform państwa.
Wszystko, co teraz się dzieje w tak zwanej reformie wymiaru sprawiedliwości, jest prostym rozwinięciem poglądów prezesa, ukształtowanych na seminarium profesora Ehrlicha. Prawo ma realizować wolę polityczną tego, kto ma władzę. Teraz władzę, zdobytą w wyborach powszechnych, ma prezes i jego formacja. To dlatego minister Ziobro jest tak ważny. To jemu jako ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu prezes powierzył przeprowadzenie zmian w wymiarze sprawiedliwości – tak, aby wola polityczna prezesa była zawsze górą.
Mamy, co mamy; na własne życzenie. I póki nie potrafimy zmienić wyniku wyborczego – i to zmienić znacząco, tak aby nawet prezes mający już w ręku wszystkie organy zatwierdzające wynik wyborów nie mógł podważyć tego wyniku – nic się nie zmieni. A jeśli nawet się zmieni, to na gorsze.
Czy jednak prezes nie zastosuje wtedy najprostszego z rodzajów sprawowania władzy: zwykłej przemocy? Tego na razie nie wiemy.
Te proste pojęcia pozwalają lepiej rozumieć polityczny teatr, którego jesteśmy widzami. Rozumieć to jedno; co robić, aby to zmienić – to całkiem co innego

Przyglądając się kuchni władzy, czyli temu, jak, przebiegają procesy decyzyjne wewnątrz obozu rządzącego – a umożliwiają to choćby maile, przesyłane pomiędzy członkami rządu (patrz afera Dworczyka) – łatwo zauważyć jak dużą wagę rządzący przywiązują do efektu propagandowego każdej decyzji. Nawet w najbardziej dramatycznych sytuacjach, jakie mają miejsce w naszym kraju i poza jego granicami – liczy się efekt piarowy; to, jak to wpłynie na słupki sondażowe, jak będzie można wykorzystać sytuację dla uzyskania jeszcze większego poparcia.
Takie działania podejmuje każda władza, to jest właśnie ta kuchnia. Chodzi o jednak proporcje: ile efektu propagandowego, a ile troski o dobro wspólne.
Odnoszę wrażenie, że ta ekipa w największym stopniu opanowała technikę manipulacji, jednego ze sposobów sprawowania władzy. Świadczy o tym pozycja TVP i Jacka Kurskiego. Dla tej władzy to jest najważniejsze. Nie ma takich pieniędzy, których ta władza nie da Kurskiemu, bo to od jego sprawności manipulacyjnej zależy utrzymanie twardego elektoratu; tego, który krzyczy – „Jarosław Polskę zbaw”.
O roli manipulacji świadczy też ilość badań i sondaży zamawianych przez partię rządzącą na rynku. Mamy w Polsce wiele firm, instytutów badania opinii, firm prowadzących badania fokusowe; na każdy temat. Patrząc na szybkość, z jaką PiS zamówiło badanie poparcia w innej firmie, po tym, co opublikował CBOS, (instytucja, która zwykle przeszacowywała wyniki sondażowe PiS-u – i były to rezultaty dla PiS niepomyślne), można mieć pewność – prezes ma badania na każdy temat. Pamiętamy też, że w wystąpieniu powyborczym (po tym jak PiS wygrał ponownie wybory do Sejmu) Jarosław Kaczyński w pierwszych słowach podziękował… ”naszym socjologom”.
To bardzo znaczące.
No to co można – i trzeba? Odpowiedź jest prosta – być jeszcze zręczniejszym niż prezes!
Tylko jak to osiągnąć…

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
Co zrobić aby parlamentarzyści i rząd zaczęli pracować w interesie i dla dobra obywateli?
Wybierać ich na dożywotnie kadencje z kryterium wieku maksymalnego w chwili wyboru np. 50 lat.
Ale żeby to funkcjonowało, co dwa lata w powszechnym referendum powinni być oceniani przez obywateli.
Już czy to indywidualnie, czy też grupowo, np. ministerstwami czy klubami poselskimi.
Jeśli uzyskają pozytywną ocenę w takiej weryfikacji, niech rządzą dalej.
Jeśli nie przejdą pozytywnie takiej lustracji, na gałąź lub pod mur.
Założę się, że po pierwszej takiej ocenie chętnych do pracy dla narodu z łapanki trzeba by brać.
Niestety, w demokracji taki system chyba raczej się nie przyjmie 🙁
To ciekawe, ale sam Pan stwierdza, ze nierealne. Nie pisałem tego w swoim tekście ale nadal, myśląc długą perspektywą , że tylko SI.
Moja analiza dotyczyła władzy, jej źródeł, sposobów sprawowania. Nie pisałem nic o „suwerenie” tych wszystkich, od których zależy kto dostaje mandat do rządzenia. To jest jeszcze ważniejsze niż wszystko to co dotyczy ludzi władzy, ich legitymacji, motywacji, kwalifikacji.
Ale o „suwerenie” może w innym tekście.
„Charyzmy Jarosław Kaczyński nie ma, nie jest wysokim przystojnym mężczyzną obytym w świecie, mówiącym w kilku językach, mających uznaną pozycję w swoim kraju i na międzynarodowej arenie. Jest wprost przeciwnie… a mimo to rządzi niepodzielnie w swojej partii i naszym kraju.”
*
Muszę stanowczo zaprotestować – JK jest czystą, chodzącą charyzmą – przynajmniej według jego zwolenników. Ta charyzma jest tak wielka, iż może podczas przemówienia … zasnąć i nikt nie śmie mu nawet zwrócić na to uwagi. Oczywiście według tych samych zwolenników jest „wysokim przystojnym mężczyzną obytym w świecie” tylko zarówno miara wzrostu jak i miara obycia są swoiste i odnoszące się wyłącznie do tej osoby. Jest po prostu wysoki oraz obyty … inaczej!
Tenże „imperator” może sie pochwalić znajomością co najmniej 3 języków obcych, w tym języka polskiego oraz dwóch od butów. Jego pozycja w kraju i na arenie międzynarodowej jest nie tylko uznana, ale także niepodważalna do tego stopnia, że nie przyjmuje żadnych wizyt zagranicznych mężów stanu jako niegodnych takiego podejmowania. Kolejka tych mężów stanu jest nieprzebrana. Właściwie należy postulować aby przestał także komunikować się z rodakami jako niegodnymi majestatu i aby definitywnie odciął swoją wielkość od nas, maluczkich a niegodnych kontaktu z Nim. Własciwie powinien już a życia zostać przemieniony w pomnik ze spiżu i tak pozostać na wieki. Tak mu dopomóż jego wola polityczna … i ojciec Tadeusz!
*
„No to co można – i trzeba? Odpowiedź jest prosta – być jeszcze zręczniejszym niż prezes!”
Jeszcze zręczniejszym? Wbec takiego eugeniuszu to chyba niemożliwe….
Charyzma to pojęcie trudne do zdefiniowania ale możliwe do zrozumienia. Prezes i jego pozycja jest funkcją istnienia sekty wyznawców prezesa. Charyzmę można zrozumieć, wiary nie bo wiara nie ma nic wspólnego z rozumem. „Nic nie wiem ale wierzę” -, to bardzo pomaga niektórym ludziom funkcjonować w coraz bardziej skomplikowanym świecie. Prezes konsekwentnie budował swoją sektę wyznawców, śmierć brata wykorzystał całkowicie cynicznie do zbudowania swoistego kościoła wyznawców PiS. Sekta ta liczy 25 30 % elektoratu, tych którzy chodzą do wyborów. Zważywszy, że połowa ludzi nie uczestniczy w wyborach to większość sejmowa PiS jest zdecydowaną mniejszością, mniejszością ale zdeterminowaną i ślepo wierzących w geniusz prezesa. Jak długo to potrwa ?. W/g mnie już niedługo, przebudzenie będzie traumatycznym doświadczeniem dla przegranych i wielkim wyzwaniem dla zwycięzców.
To oczywiste, że jedyną „charyzmą” JK (cudzysłów jest celowy) jest statut partii pis, gdzie JK może wszystko i w każdej chwili a nikt poza tym nie może nic. To zwyczajna satrapia wewnątrz partyjna. Tego satrapę po 2007 r. do dziś opuścili ludzie myślący np. Dorn, ZAlewski, Ujazdowski, Kowal i wielu innych. Zostali prawie wyłącznie bmw bądź cyniczni wazeliniarze. Ci wazeliniarze sławią kult imperatora, wbrew wszelkim faktom. I ta „charyzma” głoszona przez dupolizów jest groteskowa i ośmieszająca „guru” bardziej niż on sam siebie kompromituje.
*
Sekta wyznawców JK i Polski karykaturalnej, wielkiej w iluzjach swoich władców, a więc skłóconej ze wszystkimi bo pokrzykujacej i tupiącej na wszystkich, liczy jakiś procent wyborców. NIe wiem czy 25% do 30 %. Myślę, że raczej maksymalnie połowę tej wielkości. Pozostała częśc elektoratu jest okazjonalnie przekupowana socjalem, podnoszeniem emerytur czy innym rodzajem kiełbasy wyborczej. Elektorat żelazny PiS tak czy inaczej jest zdecydowaną mniejszością a wybory w 2015 roku wygrał przypadkiem, bo lewica dała plamę.
W 2019 roku PiS wygrał rozdawnictwem i propagandą mediów w tym TVP, bo koniunktura gospodarcza sprzyjała władzy. Wygrał także przez słabość opozycji.
Wybory prezydenckie w 2020 były moim zdaniem ewidentnie sfałszowane, ale opozycja nie umiała z tego zrobić narzędzia walki politycznej.
*
Zgadzam się, że pespektywy legalnego rządzenia pis są bardzo krótkie. Potem albo PiS ustąpi dobrowolnie albo będziemy mieli do czynienia z konfliktem wewnętrznym i próbą utrzymania władzy pisu siłą. Duża część socjalnego i skorumpowanego elektoratu pisu odwróci sie od tej partii, bo inflacja i spadek poziomu życia będą argumentami decydującymi.
Ta też myślę, to miłe, zastanawiam się tylko czy znajdzie się taki temat czy sprawa o którą się pokłócimy. Pożyjemy, zobaczymy…
Pozdrawiam serdecznie
Być może. Różnica zdań, nawet bardzo istotna jest czymś normalnym. Takie róznice mozna wyrażać otwartym tekstem i …niekoniecznie sie kłócić. Róznice zdań są zawyczaj twórcze i pobudzajace. Kłótnie, częściej destrukcyjne i obrażające. Wszystko zależy zarówno od treści jak i formy.
Oczywista oczywistość, chodziło mi o spór a nie kłótnię