Bogdan Miś: Upusty żółci (listopad)81 min czytania

01.11.2022

Od pewnego czasu publikuję na Facebooku swoje codzienne zapiski, cieszące się tam niejakim powodzeniem. Bezczelnie postanowiłem je Państwu udostępnić również i tutaj, mając nadzieję, że zdopinguje mnie to ostatecznie do systematycznej pracy. W ciągu całego długotrwałego życia próbowałem czegoś takiego wielokrotnie i zawsze mnie znudziło.

Może teraz. Czytajcie codziennie po południu.

30.11.2022

Naprawdę, wczoraj byłem zaharowany ponad miarę i zupełnie nie miałem ochoty nawet siadać do komputera, nie mówiąc już o upuszczaniu z klawiatury na ekran czegokolwiek. Przepraszam zawiedzionych, ale – po prostu – bywa.

Zatem dziś. Pisuarom się nie wiedzie — nie dość, że wczoraj sędzia Tuleya został oczyszczony z zarzutów, to dziś sejmowa komisja etyki ukarała gen(iusza) Janusza Kowalskiego naganą za naruszenie zasady dbałości o dobre imię Sejmu — poinformowała przewodnicząca tej komisji Monika Falej (Lewica). Chodzi o wpisy Kowalskiego na Twitterze dotyczące dzieci i „ofiar tęczowej ideologii”. Nie ma co przypominać szczegółów, bo ten minister ma tak ogólnie to do siebie, że warto nim co jakiś czas zdrowo potrząsnąć. Właściwie co zdanie.

Swoją drogą nachodzi mnie pewna refleksja. Otóż choć wielu tych panów, zwłaszcza od Ziobry, piastuje różne godności i używa różnych tytułów – to o żadnym z nich nie przychodzi nam do głowy powiedzieć albo tylko myśleć „minister”, „prezes”, czy „sekretarz stanu”. Czy to Kanthak, czy to Ozdoba, czy Wójcik, czy jakiś inny Pipsztak – myśli się o nich po nazwisku. Nawet imienia używamy tylko wtedy, gdy nazwisko jest tak pospolite, że trzeba jakoś jednego od drugiego odróżniać. Czy ktoś o ministrze sportu myśli inaczej niż “ten Bortniczak”?

To chyba coś o nich mówi. No i oczywiście o naszym do nich stosunku.

Bliżej tej sprawy przez ostrożność procesową nie wyjaśnię.

Dziś dzień grozy. „Mecz stulecia”. W telewizorni ryk skretyniałych kibiców już od rana. Na dwie godziny przed właściwym spotkaniem ruszają jakieś idiotyczne „strefy kibica”, w których „eksperci” będą cmokać z zachwytu (lub wręcz przeciwnie) nad prawą nogą Lewandowskiego, „trzymać kciuki” i wyczyniać rozmaite zwyczajowe brewerie, tocząc bezsensowne rozmowy z jakimiś panami Nikt. I to będzie miało widownię!

Tymczasem mamy niewielki przewrót po lewej stronie sceny politycznej. Rządziło tam dotychczas grono „trzech tenorów” – Czarzasty, Biedroń i Zandberg – a teraz dołączyła (jako cozandberg) Magdalena Biejat.

I bardzo dobrze; lewica jest bowiem jakby stworzona dla kobiet. Więcej: lewica jest dla mnie kobietą, w dodatku piękną (może właśnie dlatego darzę ją sympatią…) i im dobitniej to sobie uświadomimy, tym lepiej.

Bo powiedzmy sobie szczerze: wszystkie poważniejsze akcje polityczne ostatnich lat były bądź wręcz przez kobiety inaugurowane, bądź bez ich znaczącego udziału by ich po prostu nie było. A w „profesjonalnej” polityce znajduje to jak dotychczas odbicie nader nikłe, właśnie głównie lewicowe. Pokażcie mi prawdziwie silną kobietę w PSL, u Hołowni, czy nawet w KO, gdzie z tym jest jeszcze stosunkowo najlepiej i kilka znaczących damskich nazwisk bym jednak wymienił.

A pisuary robią sobie dobrze jak tylko mogą.

Rzekłbym: oburzająco dobrze.

Przegłosowali na posiedzeniu sejmowej komisji finansów poprawkę do ustawy budżetowej, która zwiększa finansowanie TVP z 1 mld 995 mln na … 2 mld 700 mln. To suma kolosalna; a przecież kurwizja jeszcze zarabia na reklamach! Sprawa jest jednak dość oczywista: w przyszłym roku wybory, a strumienie obelg i nienawiści, jakie się będą lać z małego ekranu są kosztowne. Kłamstwo jest zawsze droższe od prawdy, wymaga bowiem wymyślenia – a prawda leci własnym scenariuszem.

I to może być jakaś nasza szansa, bo z myśleniem po prawej stronie dość ciężko.

Na zakończenie – coś o charakterze dowcipu. Zorganizowano konkurs szachowy. Udział w zawodach mogli brać obecni i emerytowani pracownicy tzw. WORD-ów z całej Polski, a warunkiem uczestnictwa było jedynie wpłacenie 50 zł. Szło o tytuł szachowego mistrza Polski tychże WORD-ów. Organizatorem, jedynym uczestnikiem i tym samym zwycięzcą był Andrzej Matusiak, radny PiS w Jastrzębiu-Zdroju. Jaka szkoda, że Bareja nie żyje…

O Kaczyńskim milczę nadal bez przykrości. Choć nie ulega wątpliwości, że niebawem coś takiego zasunie, że znów się nam słabo zrobi albo ktoś popuści ze śmiechu.

29.11.2022

Dziś nieczynne; z powodu, że zamknięte.

28.11.2022

Lewandowski zjadł śniadanie.

Dr Patryk Jaki oświadczył, że „Solidarna Polska opuści rząd, jeśli premier przyjmie kapitulanckie warunki. UE stosuje rasistowskie kryterium. Nie będzie nas uczyć kultury i tradycji”.

Chyba rzeczywiście nie, jeśli ma na myśli siebie i swoich kumpli. Tu potrzebna byłaby szkoła dla dzieci specjalnej troski, a takiej roli Unia nie pełni.

Szczęsny był na spacerze.

— Przywozić z Niemiec miliony ton śmieci, to tak, nie ma problemu, ale postawić patrioty, żeby zabezpieczyć obywateli Polski, to już nie, bo niemieckie. Jeździć niemieckimi służbowymi samochodami — jak najbardziej, ale chronić ludzi niemieckim sprzętem przed bombami, to już nie. Hipokryzja i skrajna niekompetencja tych ludzi jest porażająca — mówił w „Onet Opinie” europoseł Platformy Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz, komentując zwrot w sprawie niemieckich patriotów dla Polski.

Rację ma pan doktor stuprocentową, ale masażysta reprezentacji złamał paznokieć.

„Nie rozumiem, dlaczego w rocznicę uzyskania przez Polki praw obywatelskich mają się odbywać demonstracje pod moim domem” – powiedział Kaczyński, pytany o manifestacje zaplanowane przez Strajk Kobiet.

Dodajmy: nie tylko tego ten człowiek nie rozumie, ale po co się tym chwalić?

No i przecież dietetyczka piłkarzy ma okres.

Bardzo był piękny dziś kadr ze wspólnej konferencji MM i JK. Rozrzewniłem się: naszły mnie wspomnienia z dzieciństwa. Lubiłem te komiksy z Patem i Patachonem – a tu, masz pan, ożywione i w kolorze. „Przedstawiamy projekt ustawy ws. powstania komisji do spraw badania polityki energetycznej w latach 2007-2015” – zapowiedział Kaczyński. Krzywousty wyjaśnił, że miałaby to być „komisja weryfikująca wpływy rosyjskie na bezpieczeństwo wewnętrzne w Polsce”.

Jednym słowem panowie powiedzieli dwie rzeczy: że będą grali razem (co pewne wcale nie było) oraz że głównym tematem kampanii wyborczej będzie jednak atak personalny na Tuska, za wszelką cenę. Opakuje się go w elgiebetów, przyprawi niemieckie korzenie, wyciągnie na jaw jego podejrzane zabawy z dzieciństwa – po co się raz jako ośmiolatek przebrał za dziewczynkę, hę? – i będzie gites. Dołożymy mu przynależność do ZMP; potem przeprosimy za nieumyślny anachronizm, ale kto trzeba – zapamięta.

Jeden z asystentów trenera reprezentacji dostał czkawki.

Nie, mili moi: nie zwariowałem. Wpisuję się tylko – bardzo zgrubnie – w obraz polskich mediów w okresie narodowego zidiocenia na punkcie piłki kopanej. Tylko – jeszcze – odwróciłem proporcje: u mnie jednak o „naszych narodowych skarbach” jest mniej niż o czym innym.

Zastanawiam się, czy by coś dało szybkie wyeliminowanie polskiej drużyny. Wychodzi mi, że nie: będą wtedy pieprzyć o przyczynach i śpiewać pijackie „Polacy, nic się nie stało”. Tak że nie ma rady, trzeba przecierpieć.

A ponadto w tej sytuacji Wuc będzie musiał w pewnym momencie coś powiedzieć i z pewnością pomyli idiotycznie nazwiska albo tak zinterpretuje jakieś przepisy, że wszystkim szczęki opadną. Więc liczmy na to, że choć spokoju nie będzie, to chociaż będzie śmiesznie.

27.11.2022

Oglądam z zainteresowaniem duński serial „Rząd” („Bergen”) na Netfliksie.

To naprawdę udana opowieść o polityce i jej brudnych kulisach – a także o mediach, reprezentowanych w serialu przez brukowy szmatławiec i wielką stację telewizyjną. Zwłaszcza ten ostatni wątek zainteresował mnie szczególnie; okazuje się, że pewne problemy mamy z Duńczykami wspólne.

Jeden z tych problemów, to pogoń za oglądalnością. Po objęciu rządów w serialowej TV1 przez biznesmenów i młodych „filmoznawców” staje się ona – ta oglądalność – prawdziwym bożkiem. No i w pewnym momencie młody nowy dyrektor programowy zarządza, by przedwyborcza dyskusja przywódców politycznych stała się widowiskiem rozrywkowo-sportowym. Bo – powiada – ci, którzy chcą poważnego dziennikarstwa i tak będą oglądali, zaś „złapani” zostaną ci, którzy wolą czystą rozrywkę. Prezenterzy zostają ubrani w błyszczące cekinami i niemiłosiernie kolorowe stroje, wszystko w scenografii błyska i wiruje, wypowiedzi programowe ograniczone do 20 sekund a najważniejszym problemem warsztatowym staje się … donośność dzwonka, sygnalizującego koniec wypowiedzi. Kończy się to buntem dziennikarzy i groźbą strajku.

Przepraszam za to streszczenie. Nie byłoby go, gdyby nie dzisiejsza konferencja polityków ugrupowania LEWICA-RAZEM. Nie było prowadzących w cyrkowych strojach. Nie było dzwonków ani gongów. Jeszcze nie było.

Ale agresywna scenografia i błyskające światełka bezpośrednio skojarzyły mi się z wykpionym bezlitośnie przez Duńczyków „widowiskiem politycznym”, określonym tam w końcu nie bez racji mianem jarmarku. Tak sobie myślę, że gdyby pan Zandberg potknął się i walnął tyłkiem o podłogę, to oglądalność skoczyłaby o jakieś 700%.

Czyż nie o to chodzi?

„Rozpoczynamy zbieranie podpisów pod wnioskiem o powołanie komisji śledczej w sprawie polityki energetycznej Polski od 2007 do 2022 r. Chcemy postawić Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu” – oświadczył w niedzielę nasz ulubiony intelektualista Janusz Kowalski. Inny aktywista Solidarnej Polski, wiceminister klimatu (!) Jacek Ozdoba zwracał uwagę, że Tusk jako szef Rady Europejskiej nie potrafił zatrzymać „szalejącej, ideologicznej polityki klimatycznej” oraz „jest autorem zabijania polskiego górnictwa, zabijania polskiej energetyki węglowej”.

Geniusze. Trafiają każdym strzałem w samo sedno, prawda?

Trwa trzecia edycja konferencji „Zderzenie Kulturowe w UE”. „To jedna z najważniejszych platform dyskusji o przyszłości i wyzwaniach jakie stoją przed Polską w Unii Europejskiej” twierdzą prawiczki. A co mają mówić, jeśli pomysłodawcą przedsięwzięcia jest dr Patryk Jaki? Zaciekawili mnie tym zachwalaniem.

Poczytałem. Bełkot. Groza. Najmniej utalentowani autorzy pamiętnego „Poradnika Agitatora” robili to samo dużo lepiej.

Nawiązując do ejakulacji patriotyzmu na wzmiankowanej konferencji: ci, którzy chcieliby skorzystać z możliwości siedzenia na osławionych ławeczkach patriotycznych, muszą się pospieszyć. Powoli znikają. Nie ma już lubelskiej, poznańskiej …

Sztuka w sztukę kosztowały po sto tysięcy polskich złotych. Sypać się zaczęły po tygodniu, bo poza paskudną formą były spartaczone wykonawczo. Było ich tyle, co województw. Jak mawiała moja wspominana tu kilkakrotnie babcia „No i kasa poszła jak psu w dupę”. To zdaje się pisia specjalność.

O Kaczyńskim tym razem pośrednio, przez pewien wpis internetowy. „Na pytanie: czy powinien on być pochowany na Wawelu —99% Polaków odpowiedziało pozytywnie. Pod warunkiem, że natychmiast”.

26.11.2022

Onet: Sąd Rejonowy dla Warszawy Praga-Południe skazał właśnie Macieja R. na: dwa lata ograniczenia wolności, 30 godzin nieodpłatnych prac społecznych miesięcznie i przeprosiny dziennikarki Polsatu, Agnieszki Gozdyry.. Maciej R. groził dziennikarce na Twitterze ogoleniem głowy. Powodem miały być wypowiedzi Gozdyry nakłaniające do szczepień.

I z tego powodu ulewam żółci?

Ależ skąd. Ulewam żółci na fakt, że nadal jest tylu tumanów, którzy do dziś uważają pandemię za niebyłą. Ciekawe, że nikt nie zbadał tego środowiska socjologicznie. Postawię hipotezę, że nieproporcjonalnie dużo w tym zbiorze nacjonalistów i prawicowców. Lepiej tego nie wiedzieć, czy przeciwnie?

Po wymyślonych przez Daukszewicza „dowożencach” (czyli nazwie na stale tę samą publikę Kaczyńskiego) zachwyciło mnie kolejne słowo: „degamonizacja”. Użyła go Urszula Pasławska z PSL w radzie dla Dudy: — Zachęcam pana prezydenta do degamonizacji swojej kancelarii. Pozbycia się wszystkich gamoni z PiS-u i zachęcenia ich do tego, aby poszli na wolny rynek i obstawienia się fachowcami – powiedziała mianowicie, komentując dwukrotne wkręcenie prezydenta Dudy przez pranksterów z Rosji.

Również z Onetu:– Ani ja, ani żadna z osób, z którymi jestem w kontakcie, a które również doznały krzywd ze strony Mirosława Skrzypczyńskiego, nie zamierzamy stawić się przed powołaną przez PZT komisją – mówi Onetowi posłanka Katarzyna Kotula. — Nie interesuje nas osąd towarzystwa wzajemnej adoracji. Jesteśmy do dyspozycji prokuratury, sądu i Państwowej Komisji ds. Pedofilii. Posłanka Lewicy chce również, by działalności PZT przyjrzała się NIK, a także Ministerstwo Sportu i Turystyki”.

No i racja. Cwaniactwo tych kolesi jest tak czytelne, że poraża. Precz z tym całym zarządem. Natychmiast niech idą do diabła, co do jednego. Żadnych „wewnętrznych komisji” w żadnej sprawie. Prokurator i co tam jeszcze może wejść z kontrolą. Bez gadania.

25.11.2022

Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek w czymkolwiek zgodzę się z konfederatami. A tu – weź się i zabij: Krzysztof Bosak zadeklarował w „Onet Opinie”, że zagłosuje za odwołaniem Zbigniewa Ziobry z funkcji ministra sprawiedliwości. — Powiem więcej, zagłosowałbym w tej chwili za odwołaniem każdego ministra z tego rządu. Uważamy ten rząd za drastycznie zły, w sposób absolutnie niemający porównania do niczego innego w III RP, zwodzący wyborców, udający zupełnie inną politykę niż realizuje — dodał podobno.

No racje ma chłopiec i co tu będziemy dużo gadać. W każdym razie w tej sprawie. Rząd pod sąd jest takie hasełko uliczne, bardzo sympatyczne w swej zwięzłości. W tej kwestii jesteśmy razem.

Tymczasem rozwija się ponury idiotyczny spektakl z niemieckimi „Patriotami” w roli głównego rekwizytu. Dał głos Duda; tenże – bardzo delikatnie, trzeba przyznać – odciął się od ostatniego stanowiska Morawieckiego i Błaszczaka, którzy (wyraźnie otrzymawszy OPR od Kaczyńskiego) zmienili niechlubnie front w tej sprawie – z akceptacji na sceptycyzm. Swoją drogą, praca w dyplomacji i w ogóle polityka międzynarodowa, to ciężki kawałek chleba. Ja na miejscu przedstawicieli Niemiec już dawno powiedział coś w rodzaju „nie podoba się, to najuprzejmiej proszę o cmok w najbardziej niewymowne miejsce”. A oni w uśmiechach…

W antyniemiecką grę Kaczyńskiego włączyli się za to chłopcy od Ziobry. Poinformowali dziś o złożeniu projektu ustawy, który ma zlikwidować… przywileje mniejszości niemieckiej w Polsce. Twarzą tego nowego pomysłu ma być, zdaje się, osławiony Janusz Kowalski. Słusznie: jedna głupota więcej w wykonaniu tego „polityka” od siedmiu boleści i ósmego skrętu kiszek różnicy żadnej nie robi: nikt się nie skompromituje, on też się bardziej już nie pogrąży, a będzie z siebie bardzo rad. No i rzecz jasna będzie zabawnie.

Jego książęca wysokość, łaskawie nam wojewodujący na Stolicy pan Konstanty Radziwiłł wyrzucił był z posady panią Monikę Strzępkę, znaną twórczynię teatru, która w swoim czasie wygrała konkurs na szefa warszawskiego Teatru Dramatycznego, skądinąd jednej z ważniejszych scen w Polsce. No i jego światłość książę wojewoda uznał, iż Strzępka jest „radykalną feministką”, więc tego. I poza tym pizdzie złocony pomnik wystawiła, więc niewinne dziatki muszą w foyer teatru walić gruchę, bo nie wytrzymują i nawet do kibla nie dolecą.

Szkoda jednak, że jaśnie pan nie powołał się w swej decyzji na jakieś prawo, zabraniające w Polsce radykalnego feminizmu (albo gdziekolwiek poza światem Islamu). Dobrze, że nie zarządził biczowania ani nawet pławienia Strzępki, bo to – myślę – mogłoby nie być mile widziane przez pewną liczbę degeneratów. I tak książę pan zapewne usłyszy małe co nieco, jak się pokaże na ulicy. Krąży plotka, że ma opuścić swoje stanowisko i udać się gdzieś w Obce Kraje; nie zdziwiłbym się, gdyby mu tam zgotowano gorące i głośne powitanie…

A Kaczyńskie go mam po dziurki w nosie.

24.11.2022

Dziś obraduje Komitet Polityczny Prawa i Sprawiedliwości. Mają wybrać nowego niedorzecznika partii, a także rozważyć sprawy regionalne i ocenić negocjacje w sprawie KPO (to ostatnie, to chyba najważniejsze – ale u nich rzecz jasna na ostatnim miejscu). Spotkanie odbędzie się kilka dni ciężkim laniu w woj. śląskim, gdzie partia straciła większość w sejmiku wojewódzkim. Pewno miny będą skwaśniałe.

Zapewne poruszą też „kwestię niemiecką”. Jeśli o to chodzi, to mam do odnotowania przede wszystkim coś, co uważam nie tylko za niebywały skandal, ale wręcz takie działanie na szkodę państwa, które się kiedyś nazywało zdradą główną. Po tym, jak Niemcy zaoferowały nam ochronę swoimi bateriami „Patriot” pan Błaszczak najpierw zareagował przyzwoicie i pozytywnie, by po trzech dniach zmienić zdanie i zakomunikować, że lepiej by było, gdyby ta broń trafiła na Ukrainę.

Co jest niemożliwe, bo obsługa wyrzutni musi być niemiecka (długie szkolenie), więc proponowane rozwiązanie byłoby bezpośrednim wysłaniem wojsk NATO na Ukrainę – czyli otwartym wejściem w wojnę. Nie mówiąc o tym, że podobno wymagałoby to odrębnej zgody USA jako producenta.

Cóż się więc stało? Nie ulega wątpliwości: stary załupieżony paranoik wezwał pana B. na dywanik i opipształ. Bo jakże to tak? Niemieckie mundury miałyby się pokazać w Polsce podczas trwania ostrej kampanii przeciw nim?

Ale, powtarzam, to jest zdrada i współdziałanie z Putinem. Oraz coś, za co nie karzą, jeśli tylko na tym się kończy: bezbrzeżna głupota.

Przypomnę przy okazji: na ostatnim spotkaniu ze swoimi „dowożeńcami” (genialne słowo, wymyślone przez Daukszewicza!) ten załupieżony otrzymał kretyńskie pytanie „z sali” (cudzysłów, bo wszystkie te pytania są oczywiście pisane przez jakichś niezdolnych przydupasów): „kiedy niemieckie media i sklepy wyjadą z Polski?”. I odparł: „w Unii Europejskiej jesteśmy, no i sklepów to nie wyprowadzimy, chyba że same się wyprowadzą, jeśli nie będziemy w nich kupować. Innego wyjścia nie ma”.

No to, jak mamy przyjąć „Patrioty” czy eurofightery na naszym niebie? Nie da się.

Przejdźmy na chwilę do spraw duchowych, które zresztą wiążą się częściowo z poprzednim tematem. Oto niejaki ksiądz Daniel Wachowiak miał wytrysk patriotyzmu i napisał na Tweeterze taki oto tekst: „Dziękuję Japonii za chwile radości sprawione sporej części Polaków”…

Kto nie wie: chodzi o to, że Japonia wygrała w jakąś kopaną piłkę z tymi, których załupieżony nie trawi. No i teraz już wiemy, jak sukienkowi rozumieją patriotyzm. Nie jest ważne, że kibice japońscy zadziwili cały świat … posprzątaniem po sobie w szatni. To takie płaskie, prawda, i za grosz w tym transcendencji nie ma. Ale „bij Niemca”…

Pozostajemy w sferze wzniosłości. Ksiądz Wiesław (delikatni dziennikarze nie podają nazwiska; pewno boją się ekskomuniki…) z Trzcinicy, którego nagie zdjęcia ktoś wysłał do kurii, aby poinformować o jego wybrykach, postanowił odnaleźć „winowajcę”. Katabas zgłosił więc to policji, która ochoczo wzywa na przesłuchania podejrzanych o niecny anonim parafian. Co, oczywiście, jest całkowicie bezprawne. Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”.

No i czy ci chrześcijanie nie są prześladowani? Sami powiedzcie: nic świętego nikomu pokazać nie można nawet na zdjęciu.

Katolickie patriotyczne państwo i jego (za przeproszeniem) organy gospodarcze są też prześladowane tak samo, jak ludzie Kościoła. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie nakazał spółce PGNiG Termika ujawnić, ile pieniędzy przekazała na antyunijną kampanię dotyczącą cen prądu. Była to kampania billboardowa wymierzona w Unię Europejską i politykę klimatyczną. Kosztowała mianowicie ponad 12 mln zł. Opierała się manipulacji, dezinformowała o faktycznych problemach polskiej energetyki.

No i co, to już nawet sobie nie można za publiczną kasę troszkę pokłamać w słusznej patriotycznej sprawie? Szykany! No i oczywiście kasta musiała się antypolsko włączyć.

23.11.2022

Duda powołał Radę ds. Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji. Jak czytamy na stronie Kancelarii Prezydenta, jest to dziewiąta rada powstała w ramach Narodowej Rady Rozwoju.

No i czego się tu Miś czepiacie?

A tego, że w żaden sposób nie da się prosto dowiedzieć, kto w skład tej rady personalnie wchodzi. Wicie, rozumicie: imię, nazwisko, stopień służbowy i takie tam różne, indeks cytowań na ten przykład albo inny Hirsch. Pewno gdzieś to można znaleźć, ale żeby tak prosto, to nie. Jest tylko pamiątkowe zdjęcie.

No i z niego bez znajomości szczegółów też da się cokolwiek niestety wyczytać. Otóż są tam same chłopy, na ogół mocno dojrzałe. Kobity żadnej. A coś mi się zdaje, że pań z całkiem pokaźnym dorobkiem naukowym znalazłoby się w Polsce sztuk kilkanaście bez większego kłopotu.

Ale one jakieś takie… Wiadomo, baby. Nieprezydenckie. Żeby chociaż któraś była jak to Ruchadło Leśne…

Skucha, panie Duda. Coś panu ostatnio źle doradzają.

„Afera tenisowa” mocno grzeje opinię publiczną – a nasza rządząca elita polityczna jakby zakłopotana. A to „nie mam prawa ingerować”, a to „sprawy prywatne”, a to „związek sportowy jest autonomiczny”…

Ku mojemu zdumieniu Sasin się zachował i zapowiedział wstrzymanie dotowana PZT przez spółki skarbu państwa. Zwłaszcza jedna, ta na O chyba, robi za głównego sponsora. Ale przecież tam już dawno w tym PZT powinno siedzieć paru prokuratorów i na wszelki wypadek jakaś solidna kontrola skarbowa, bo przecież z reguły za absolutnie pewnym siebie drapieżnikiem seksualnym można w księgach rachunkowych znaleźć różne ciekawe informacje.

Niczego nikomu nie zarzucam, broń cienisty borze, tylko doradzam…

Prokuratura jest za to sroga dla rapera Maty. Nie jest to artysta z mojej bajki, nie znam się na tym gatunku rozrywki i – prawdę mówiąc – mało mnie on kręci, ale chłopaka w styczniu tego roku zatrzymano za manie przy sobie 1,5 grama marychy. Grozi mu podobno do 3 lat paki i prokurator zapowiada brak litości.

Nie chcę rzucać niczego na nikogo, ale czy pan prokurator byłby tak samo surowy, gdyby onże raper sławił w swych produkcjach pewnego żoliborzanina, zamiast go sekować? A gdyby tatusiem onego nie był niemiły władzy profesor prawa, tylko na ten przykład jakiś spolegliwy neosędzia, albo miłujący władzę kopacz piłki (jeśli taki istnieje)?

Tak tylko pytam.

„Parlament Europejski odwraca się plecami do milionów ludzi i służy interesom jednej orientacji politycznej. Stał się narzędziem lewicy do narzucania przez nią swojego monopolu” orzekł publicznie podczas debaty w Parlamencie Europejskim jeden z naszych nieocenionych Rysiów, Legutko. Mówił podsumowując: „Parlament Europejski reprezentuje demos, które nie istnieje, pracuje nad projektem, który jest całkowicie nierealny, unika odpowiedzialności, odwraca się plecami do milionów ludzi i służy interesom jednej orientacji politycznej. A to tylko wierzchołek góry lodowej”.

Demos, rozumiecie. Intelektualnie ma mi być. Ja bym przy takiej opinii o swoim miejscu pracy jednak się chyba zwolnił. Bo tak, to troszkę pachnie rozdwojeniem jaźni. Ale pewno się nie znam, a w ogóle jestem stary złośliwy zgred.

Straszna wiadomość: Wirtualnemedia.pl „dotarły do informacji” (zawsze ten zwrot przywołuje mi obraz zamaskowanego żurnalisty, wpełzającego gdzieś w przebraniu żaby), z których wynika, że na tegorocznym kurwizyjnym „Sylwestrze Marzeń” nie usłyszymy Maryli Rodowicz. No to cios, zwłaszcza dla artystki, która podobno niezbyt odkładała na emeryturę i teraz bez koncertowania u niej może być krucho. Ale będą za to prawie na pewno: Golec uOrkiestra, Sara James i Zenek Martyniuk z zespołem Akcent. Do zabawy przygrywać ma także Staszek Karpiel-Bułecka, Boysi i Sławomir z Kajrą — czytamy. Słowem, odpowiedni poziom artystyczny jednak będzie.

W tej całej aferze tak naprawdę nie rozumiem jednego: to-to podobno oglądają jakieś liczone w milionach tłumy. Ja bym sobie marzył na Sylwka zupełnie co innego, ale – znowu – trzeba się przyznać do zaawansowanego zgredyzmu…

Choć moim zdaniem troszkę to wyjaśnia również popularność polityczną pewnego skrzekliwego mlaszczącego emeryta, która jest dla mnie do dziś fenomenem nie do pojęcia.

22.11.2022

Początek końca okupacji Śląska. Na Facebooku świetne zdjęcie: osławiony pan Kałuża stoi samotnie pod oknem z głową spuszczoną; patrzy w zadumie na swój potężny brzuch. Może zrozumiał, że jego dostatnie – choć z uwagi na otaczający go smród marne – życie jest już na nic. Wicemarszałkiem Wojciech Kałuża przestaje być, ale myślę, że tym symbolem zdrady pozostanie na zawsze – powiedział Borys Budka.

Może kreaturze ktoś współczuje. Ja nie. Jestem pewien, że coś tam sobie z pensji odłożył. Na jakąś chałupkę starczy. Ale zastanawiałbym się nad materiałem na furtkę: będzie stale opluta.

Ale… „Problemów PiS ciąg dalszy. Poseł Anna Pieczarka rozwiązała struktury tej partii w Tarnowie. Co może doprowadzić do dymisji wicewojewody małopolskiego, Ryszarda Pagacza, który dotąd kierował w Tarnowie PiS”.

Lawina rusza? W sieci złośliwy – ale trafny – komentarz: „Ukryta opcja. Będzie nowy temat dla pijanego wuja”.

Na razie jego przyboczni ruszyli z bluzgami i inwektywami. Przegrać też nie umieją, partacze.

Pan prezydent był łaskaw po raz kolejny udowodnić, że obecna władza to niedojdy i patałachy. Otóż pewien cwany ruski youtuber podał się za prezydenta Francji Emmanuela Macrona i porozmawiał sobie z Dudą telefonicznie … głupie siedem minutek. Kancelaria prezydenta potwierdziła, że doszło do takiej rozmowy – informują media.

A nie powiedziała przypadkiem, czemu zatrudnia starszych przedszkolaków na etatach informatyków i babcię teściowej jakiegoś ważniaka jako oficera ochrony? Bo każdy fachowiec zorientowałby się w sytuacji góra w trzydziestej sekundzie rozmowy wstępnej i do połączenia w ogóle by nie doszło. Bo nie miało prawa.

Kompromitacja. Ale to nic nowego. Cała ta szajka to jedna wielka kompromitacja.

Jakiś nawiedzony dureń napisał o nim, że to „ostatni żołnierz niezłomny”. Niejaki Waluś, morderca czarnoskórego polityka po 30 latach zasłużonej odsiadki wychodzi na wolność.

Co za morderca? Jak porządny człowiek, Polak i katolik, mógł znieść niedaleko siebie komucha i w dodatku czarnego, prawda? Prawicowi komentatorzy bluzgają zupełnie zrozumiałym nieprzytomnym rasizmem i zachwytem.

Jak stawiamy, kto nowego bohatera prawiczków utuli najczulej: Bąkiewicz, czy Winnicki? A może zostanie honorowym Wojownikiem Maryi?

Już go widzę w przyszłorocznym Marszu Niepodległości, jak idzie z dumnie podniesioną głową, chroniony przez pułk policji przed zionącą ogniem i siarką krwawą Elką Podleśną…

A Kaczyński swoje. Ostatnio ciągły bluzg antyniemiecki. Może to nawet niegłupie? Im bardziej on drze ryja, tym ciekawsze propozycje z Niemiec płyną. Ostatnio oferują ochronę polskiego nieba eurofighterami i bateriami „Patriotów”. Jeszcze im trochę podeśle zniewag i dostaniemy Bawarię…

21.11.2022

Zacznę nietypowo: nie od upustu żółci, ale jego poważnej zapowiedzi. Sprawa dotyczy cenionego przeze mnie do niedawna tygodnika „Newsweek”, w którym – po odwołaniu Lisa i mianowaniu na jego miejsce Sekielskiego – dzieją się rzeczy niepokojące. Mianowicie, po pierwszej fazie zwolnień – dobrych! – felietonistów (Gretkowska i Materna) idzie druga: miejsce stracił Hołdys i nie ma już w ogóle pracowników w dziale kulturalnym. Rozumiem, że naczelny ma swoje uprawnienia; ale ja jako czytelnik – też, jeszcze większe: mam prawo zaprzestać kupowania pisma. Zostali mi jeszcze Varga i Ćwiklak; jeśli któregokolwiek Sekielski ruszy – rezygnuję. Szkoda.

No to do bieżączki.

10 października 2019 r. kurwizja wyemitowała reportaż „Inwazja”, zapowiedziany jako film dokumentalny o środowiskach LGBT. Nie wchodząc w szczegóły: była to manipulacja czystej wody. Kampania Przeciw Homofobii złożyła następnie pozew przeciwko TVP do Sądu Okręgowego w Warszawie. W czerwcu 2020 roku sąd wydał postanowienie o zabezpieczeniu, zakazując TVP dystrybucji „Inwazji”. Sprawa wróciła do sądu w wyniku złożenia przez KPH pozwu o naruszenie dóbr osobistych. Na liście żądań znalazła się kwota 10 tys. zł na działalność stowarzyszenia Lambda Warszawa oraz emisja przeprosin w głównym wydaniu „Wiadomości”. Żądania zostały dzisiaj w całości uznane przez sąd.

Zapewne zmartwi to pana wiceziobrę – nomen-omen – Warchoła, który twierdzi, że obowiązujące prawo jest narzędziem ułatwiającym dyskryminowanie chrześcijan. Jego zdaniem w Polsce trwa „rewolucja neobolszewicka” przeciwko wierzącym, której trzeba przeciwstawić się poprzez zaostrzenie przepisów. Wymyślili taki myk: dotychczas, żeby uznać coś za „obrazę uczuć religijnych” trzeba było znaleźć konkretną osobę, która czułaby się urażona; no i teraz chcą z tego zrezygnować, to prokurator ma uznać, że ktoś mógłby się źle poczuć…

Następny krok to zapewne będzie wprowadzenie za ten rodzaj zbrodni sprawdzonych w historii kar łamania kołem i spalenia na stosie.

Może być radość: wyłazimy z kałuży. A ściślej z Kałuży. Pisuary zapewne tracą władzę w woj. śląskim. Z PiS odchodzi bowiem marszałek Jakub Chełstowski i jeszcze jacyś ludzie, dając tym samym większość opozycji. W czwartą rocznicę uzyskania przez szajkę większości, po „nagłym olśnieniu” pisuaryzmem osławionego radnego KO Wojciecha Kałuży, który stał się ikoną kombinatorstwa politycznego (żeby nie użyć jaśniejszego sformułowania). Podobno jedzie tam Morawiecki, żeby ratować sytuację. Pewno ma coś w kieszeni.

Zagęszcza się atmosfera wokół prezesa polskiego Związku Tenisowego Mirosława Skrzypczyńskiego. Jako kolejna oskarżyła go o atak seksualny posłanka Lewicy Katarzyna Kotula, która w rozmowie z Onetem wyznała, że w wieku 14 lat padła ofiarą molestowania seksualnego ze strony tego dżentelmena. Jak na razie – nic się w związku z tym nie wydarzyło. Ciekawe: czemu?

Kaczyński znów bredził. Zgodnie z podjętą decyzją nie wyjaśniam, o co chodzi. Jak wykazuje smutne doświadczenie, zawsze się znajdzie bałwan, który chętnie uwierzy w każde kłamstwo, bo lubi czuć się ofiarą. Najprostsze wyjaśnienie swoich niepowodzeń – że jest niedojda i matołem – oczywiście jest nie do przyjęcia. Więc nie ułatwiam. Bredzi konus i już.

20.11.2022

Część (boję się określić jej wielkość) rodaków to kretyni. Nie, tym razem mowa nie o wyborcach – to na inną okazję – ale o korzystających z mediów społecznościowych. Otóż okazało się, że po stworzeniu znakomitej roli w świetnym serialu „Wielka woda”, która to rola wymagała bardzo intensywnej charakteryzacji i zniekształcenia sylwetki – świetna aktorka Anita Dymna została zalana oceanem hejtu. No bo rzeczywiście: jak można tak się zapuścić? Jaki to wzór dla młodzieży?

Prymitywy najwyraźniej nie rozróżniają kreacji aktorskiej i fikcji literackiej od rzeczywistości. Zgroza. A sama aktorka pisze szlachetnie tak:

„Po roli w „Wielkiej wodzie” wylewają się na mnie ścieki ohydnych słów. Jestem przecież publiczną osobą. Służymy też do tego, by różni biedni frustraci, zakompleksieni nieudacznicy, samotni, uszkodzeni mieli się na kim się wyżyć. Może to im pomaga? Jeśli tak, to dobrze. Może przez chwilę chociaż czują się lepiej”.

Może wreszcie zrozumiemy czym się zasadniczo różnią między sobą ludzie? Nie kolorem skóry, nie wyznaniem, nie kształtem nosa ani niczym podobnym. Funkcjonowaniem mózgu.

I nikt mnie nie namówi na zaniechanie wartościowania wedle tej cechy. Żadna poprawność polityczna nie wchodzi w tym wypadku w rachubę.

Inny temat: szykują nowy kant. Chcą mianowicie zmienić listę stacji telewizyjnych, które muszą być w ofercie każdego dostawcy telewizji kablowej. Obecnie ustawa o radiofonii i telewizji przewiduje, że objęte zasadą „must carry, must offer” jest siedem stacji: TVP1, TVP2, TVP 3 (oddziały regionalne), Polsat, TVN, TV4 i TV Puls. No i we wtorek do ustawy rząd zaproponował poprawkę, która zmienia tę ustawową listę. Przestałaby ona obejmować kluczowe komercyjne ogólnopolskie stacje telewizyjne, czyli TVN, Polsat, TV4 i TV Puls. Na liście zostałyby trzy dotychczasowe stacje Telewizji Polskiej: TVP1, TVP2 i TVP3, a dodano by TVP Info i TVP Kultura.

Czyli – jak nie dało rady odebrać TVN koncesji, to zrobimy chociaż tak. A potem albo Orlen wykupi kablówki, albo przekonamy je do naszego stanowiska w inny sposób; odpowiedni repertuar środków przecież mamy…

Pięknie. Coś tam w czwartek zaczęli z tym mataczyć, że to tylko projekt i w ogóle nie o to chodzi, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, w czym rzecz.

Nie wolno na to pozwolić.

A ten … jednak znów gadał w swoim stylu. Odpowiadając gdzieś tam na południu na pytanie dotyczące m.in. reformy sądownictwa, nazwał władzę sądowniczą swoistą „barykadą” w zakresie przestrzegania prawa, porządku publicznego, porządku w państwie i praw obywatelskich. Pozornie przyznał, że „w ramach zasady trójpodziału władzy sędziowie mają władzę w sferze sądowej”. Ale zaraz dodał, że to jest oparte na zasadzie, że prawo jest tworzone przez władzę ustawodawczą. I sprecyzował, że „niestety, sędziowie mają duże kłopoty z przyjęciem tej skądinąd oczywistej prawdy, także prawdy konstytucyjnej. Jak to rozwiązać, jednocześnie podtrzymując nasze relacje z Unią Europejską, bo przecież chcemy być w UE – to jest bardzo trudne zadanie. Wygramy wybory, to jakoś to rozwiążemy”.

Niby – tak właśnie jest. „Zapomniał” tylko dodać, że nowo tworzone prawo musi też spełniać pewne warunki formalne i merytoryczne (na przykład być zgodne z Konstytucją i obowiązującymi umowami międzynarodowymi, choć nie tylko) i władza ustawodawcza nie może sobie zatem poczynać w tej sferze dowolnie. Co nieco zmienia istotę rzeczy.

Biorąc zatem za dobrą monetę to ostatnie zdanie jego wypowiedzi (powtórzę: „wygramy wybory, to jakoś to rozwiążemy”) stwierdźmy, że z dużym prawdopodobieństwem wiemy, jak to „jakoś” będzie wyglądać.

I w związku z tym do wymarzonej wygranej tego facia nie wolno dopuścić.

19.11.2022

Było nas na początek sztuk 447. Nieskromnie powiem, że uważam ten zespół za całkiem niezłe towarzystwo. Oto spis osób – podaję ponownie z rozmysłem, chcę to oczywiście spopularyzować i zachęcam do przyłączenia się – apelujących o jedność wyborczą opozycji.

wspolna_lista_sygnatariusze

Jak to zostało przyjęte? Na prawicy dostaliśmy sporo ocen. Wybór reprezentatywny, cytuję dokładnie, bo opanowanie przez piszących polszczyzny też coś o nich mówi:

  • Oto lista „intelektualno-artystycznego” tuskosyństwa.
  • Zgraja antypolskich degeneratów, komunistyczny pomiot oraz chrzczeni scyzorykiem.
  • Jacy to intelektualiści postkomuna i ubecja zdrajcy Polski.
  • Zobaczcie kto tak naprawdę jest w tych „elitach”. Albo potomkowie dawnego systemu komunist. albo pochodzenia niem-żydowskiego.
  • Proszę Państwa tu jest PL i chcemy prawdziwych patrioty. Polaków u wladzy.

Zatem: te epitety w ustach TYCH ludzi, to dla nas coś w rodzaju Orderu Podwiązki. Dziękuję.

Prześladowania chrześcijan trwają!

Wredny sąd uchylił decyzję wiceministra kultury Jarosława Sellina, odmawiającą wpisania do rejestru zabytków terenu, na którym planowana jest Roma Tower (komercyjny budynek, wymyślony przez warszawską kurię). Wciąż nie wiadomo, czy kościelny wieżowiec w centrum Warszawy w ogóle powstanie. Narodowy Instytut Dziedzictwa (NID), państwowa instytucja, będąca eksperckim zapleczem resortu kultury w dziedzinie ochrony zabytków, poparł wniosek o wpisanie terenu sąsiadującego z kościołem i plebanią do rejestru zabytków. Sprzeciwił się tym samym budowie w tym miejscu wieżowca. Instytut wykazywał w swoich opiniach, że brak zabudowań w tym miejscu „gwarantuje właściwą ekspozycję świątyni i otaczającej ją zieleni”. Według Instytutu jednym z najważniejszych miejsc pozwalających obejrzeć zabytek w całej okazałości jest zbieg ulic Nowogrodzkiej i Emilii Plater. „Całkowicie i nieodwracalnie” zakłóciłaby to planowana Roma Tower.

Kasta niszczy katolików, nie można zaprzeczyć. A przecież na ornaty, kapy, limuzyny dla biskupów i różne takie trzeba kupy forsy. Antychrystianizm. Obłożyć klątwą natychmiast!

Ale sobie wybrali do tej nowej Izby Odpowiedzialności ludzi! Popuścić trochę i zaraz zaczynają robić wbrew! Zawieszony nielegalnie sędzia Krzysztof Chmielewski wrócił do pracy w sądzie. I to na to samo stanowisko, w tym samym wydziale! Odwiesiła go sędzia SN Barbara Skoczkowska, która orzeka w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. Uznała, że długotrwałe zawieszenie nie może być traktowane jako kara. I w dodatku prezes sądu, do którego miał powrócić obwiniony – dopuściła bezczelnie Chmielewskiego do orzekania w piątek 18 listopada przed godziną 12, czyli wykonała orzeczenie. To po to ją tam kierowano?

Uchwaloną przez Sejm nowelizację kodeksu karnego Ziobro uznaje za swój ogromny sukces. Jak to on… Jedna ze zmian wzbudziła ogromną dyskusję: przepisy o konfiskacie pojazdu pijanego kierowcy. I tu, w naszej „bańce” też zdania są podzielone. Dołożę swoje, człowieka nieposiadającego samochodu od lat: to czysty populizm. Przepisy w tej sprawie są tak mętne i niespójne, że zęby bolą.

Strzyknięcie żółcią w kierunku „nowych dziennikarzy”. Panienki i chłopcy oraz wy ich szefowie, półgłówki moje i matołki kochane: czy doprawdy nie umiecie wymyślić nic innego, niż notoryczne umieszczanie w tytule słów „mogą cię zaskoczyć” lub jakiegoś wariantu tego zwrotu? Już wiem, że może mnie zaskoczyć cena marchewki, dostępność peruki, liczba kochanek znanego kopacza piłki i co tam jeszcze. Dajcie sobie siana i przestańcie obnażać własny brak inteligencji. Któregoś dnia na stronie MSN, domyślnie otwierającej przeglądarkę Edge, zobaczyłem dokładnie osiem takich tytułów. Pewno was nie zaskoczy, że mdli mnie od takiej roboty.

18.11.2022

Zaczyna się mój ulubiony idiotyzm na planecie, zwany Mundialem. W którejś telewizji jako PILNE pokazują wiadomość „Piłkarze zjedli śniadanie”. Samolot wiozący reprezentację dostaje asystę myśliwców. Jedli, nie jedli. Biegali, nie biegali. Zwichnął albo złamał. Wyszli na boisko punktualnie, czy się spóźnili. Duractwo na duractwie. Całe szczęście, że nie ma obowiązku oglądania tego „wydarzenia”, bo bym nie zniósł. A w dodatku w tle mamy dość obrzydliwe interesiki paru cwaniaczków i wielką kasę. Nie będzie zatem w tych notkach na ten temat ani jednego słowa więcej: totalnie nie obchodzi mnie kto wygra, kto przegra i dlaczego. Do diabła z całą tą nędzną hecą. No chyba, żeby Wuc coś na ten temat wymlaskał; wtedy na pewno się zachwycę.

Onet podaje tak ładną wiadomość, że cytuję całą zajawę, bo komentarzem jest ona sama: „… śląski baron PiS Grzegorz Tobiszowski nie za bardzo wpisuje się w prorodzinne wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego — zostawił żonę, a córka wywalczyła alimenty od niego przed sądem. Ale jesteśmy wyrozumiali, jako że „Tobi” ma ostatnio pod górkę. Otóż po rozwodzie — choć w sumie już przed — uwił sobie nowe gniazdko z panią Tatianą. Nie wiemy, czy piła i czy chciała mieć dzieci — i na razie się nie dowiemy, bo właśnie została aresztowana przez policję od przestępczości zorganizowanej w sprawie o płatną protekcję. Panie Grzegorzu, Panie Ministrze — spieszymy ze słowami otuchy. Podobno konkubina może zostać świadkiem koronnym. Plus jest taki, że wtedy wyjdzie. Choć może być też minus: kogoś wsypie”.

Pan Fogiel, który – jak wiadomo – zanim zajął się polityką i został rzecznikiem PiS był czeladnikiem piekarskim, w związku z objęciem stanowiska szefa komisji spraw zagranicznych Sejmu opuszcza posadę. Nie byłoby to godne uwagi (no, może skrzywienia warg…), gdyby nie to, że jego następcą ma być zremasterowany b. rzecznik Szydłowej, który się nazywa… Bochenek. Jakoś ta piekarnia ciągle w tle, co to znaczy? Łatwych dowcipów skojarzeniowych nie będzie: sami sobie dacie radę. Ale chyba jednak nie Fogiel wypiekł ten bochenek.

W sprawie sędziego Tulei orzeczenie Izby Odpowiedzialności odłożone o dwa tygodnie. Dla mnie to ważna ciekawostka; oznacza to bowiem, że w ciągu tych dwu tygodni dowiemy się co będzie z funduszami unijnymi – a tym samym z Ziobrą. Gdyby rozmowy z brukselką doprowadziły do jakichkolwiek zmian na lepsze w naszym sądownictwie – Ziobro byłby skończony. Gdyby miał pozostać w grze, to po co ta zwłoka z orzeczeniem?

A on sam – bidulek – jakiś zmatkobożony ostatnio. Coś marnie wygląda: oczki podkrążone, buźka nieco spuchnięta i bladawa…

Może będziemy jednak mieli jakiś powód do choćby niewielkiego zadowolenia? A jeśli bieg rzeczy będzie taki, jak myślę – to czeka nas arcyciekawe, jak sądzę, tłumaczenie spraw przez Kaczyńskiego. A Morawickiemu mogą urosnąć skrzydła.

17.11.2022

Nikt na świecie nie ma 100 proc. pewności, co się tam wydarzyło. Ja też nie mam — powiedział Wołodymyr Zełenski o tragedii w Przewodowie podczas wystąpienia w ramach wideokonferencji Bloomberg New Economy Forum w Singapurze. To dość zasadnicza zmiana stanowiska prezydenta Ukrainy.

Dodam: zmiana mocno spóźniona, nad czym ubolewam. Dzielny prezydent Ukrainy sporo wizerunkowo stracił, „idąc w zaparte”. Prawda lub chociaż wątpliwości to w takich wypadkach jedyny oręż. Przecież każdy zrozumie, że głupia maszyna – jaką w końcu jest każda rakieta – może nawalić. I może się też zdarzyć, że obsługujący ją człowiek popełni błąd. Trudno.

Dobrze jednak, że Zełenski odpuścił.

À propos: bardzo mnie irytują głoszone tu i ówdzie żądania natychmiastowej, kategorycznej i nieproporcjonalnej reakcji na każdy taki a w szczególności ten incydent. Modelowym zachowaniem jest tu dla mnie – mało stosunkowo znany – przypadek radzieckiego oficera, płk S. Pietrowa, który widząc na ekranie radaru nadlatujące pociski amerykańskie – najpierw jeden, potem dalsze cztery – uruchomił zamiast natychmiastowego odwetu … swój mózg. I ten powiedział mu, że w wypadku prawdziwego ataku Amerykanie nie wystrzeliliby pięciu rakiet, ale setki na raz; i na pewno nie z jednej wyrzutni. Został za to najpierw ciupasem wywalony z wojska, bo naruszył wszelkie możliwe ichnie procedury, po latach zaś uznany przez społeczność międzynarodową za bohatera: ocalił świat przed idiotyczną wojną jądrową. Bo to nie były żadne rakiety, tylko awaria komputera sterującego radarem… Wszystko zdarzyło się w roku 1983.

Więc zapamiętajmy: jedyne urządzenie, które rzeczywiście w wypadku podobnego incydentu należy uruchomić, nazywa się mózg. A pierwsza, druga i trzecia czynność do podjęcia, to myślenie.

Onet: „Sejm uchwalił nowelizację ustawy wprowadzającą zmiany w funkcjonowaniu państwowej komisji ds. pedofilii. Jej członkowie będą mogli zażądać od kościoła bądź związku sportowego informacji i dokumentów w terminie 30 dni, jednak nie będą mieli środków, żeby wyegzekwować ten obowiązek. Istniała w tej sprawie poprawka wprowadzająca karę grzywny, ale Prawo i Sprawiedliwość pozbyło jej się legislacyjnym trikiem. Wcześniej tej propozycji sprzeciwił się Episkopat, który przekonywał, że to sprzeczne z konkordatem”.

Czyli: możemy czarnym w tej sprawie skoczyć na plecy. Rozumiecie sens tego starego powiedzenia?

Sensacja. Kilka portali podało dziś niesamowitą wiadomość: TVP pokaże dziś w serialu pocałunek dwóch kobiet. Nie jest wykluczone, że dowiemy się nawet wkrótce czegoś bliższego o różnicach anatomicznych między chłopcem a dziewczynką. O ile oczywiście Anioł Stróż Polski (kraje podobno też mają) pozwoli na takie bezeceństwo.

Co wolno wojewodzie… Putin podobno lubi intencjonalnie spóźniać się na różne ważne spotkania, demonstrując w ten sposób swoją wielkość. Wczoraj po godz. 12 w Pałacu Prezydenckim zaczęła obradować Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Mowę wstępną walnął Duda i … w jej szóstej minucie na salę wszedł Kaczyński. Zapatrzył się na Wołodię, czy zaspał?

No i tyle na dziś.

16.11.2022

Korciło mnie oczywiście wczoraj wieczorem, by coś o wiadomym incydencie napisać, ale uznałem, że nie wolno się spieszyć. Cała sytuacja wyglądała od początku mocno dziwnie i niejednoznacznie; dziś rano okazało się, że miałem rację. To nie był ani atak, ani niczyja prowokacja: był to błąd lub defekt ukraińskiej obrony przeciwrakietowej. Nerwy okazały się uzasadnione, ale niepotrzebne. Najprawdopodobniej w starej, pamiętającej jeszcze ZSRR przeciwrakiecie nie zadziałał system, który powinien ją automatycznie zniszczyć, gdy nie trafiła we właściwy cel. Zdarza się, nieszczęście. I tak nieźle, że cholerstwo nie trafiło w szkołę…

O co warto jednak się przy okazji pieklić?

O reakcję polskiego rządu, który – będąc wszak żywotnie zainteresowany – powiedział coś w miarę sensownego dopiero w trzy godziny po tym, jak zaczęły podawać pierwsze informacje światowe agencje prasowe.

Tak po prostu nie można. Dowodzi to nie tylko skrajnej nieudolności oficjalnych służb informacyjnych i kompletnego pogubienia ich kierownictwa, ale lęku rządzących przed reakcją społeczeństwa.

Rozumiem też, choć mnie to trochę martwi, że „cywilni” komentatorzy dali się przy okazji ponieść emocjom i napisali mnóstwo głupstw, w tym o „dziurawej obronie przeciwrakietowej” Polski. Polecam im tekst Onetu, gdzie Witold Jurasz wylewa kubeł zimnej wody na głowy oburzonych, i wyjaśnia oczywistość: obrona przeciwrakietowa nie służy do obrony miast, pól i łąk. Ani infrastruktury cywilnej. Ona jest przeznaczona wyłącznie do „obrony baz lotnictwa bojowego, baz wojskowych oraz innych krytycznych instalacji” i nikt na świecie nie jest technicznie w stanie zatrzymać każdej nadlatującej rakiety. A niektórym … wręcz nie wolno, bo zawarte wiele lat temu układy po prostu nie zezwalają na budowę całkowicie szczelnego parasola nad własnym krajem, choćby to było technicznie możliwe: dawałoby to zbyt wielką przewagę jednej ze stron. NATO tak więc nie działa. Słynne „Patrioty” nie bronią podobno nawet żadnych stolic, nie mówiąc już o wioskach. Jedyny wyjątek, też nie do końca szczelny, to izraelska „Żelazna kopuła”, ale Izrael się do niczego nie zobowiązywał.

Zatem na przyszłość: poczekać. Nie ulegać – nawet uzasadnionym skądinąd – sympatiom i antypatiom. Posłuchać fachowców. Oni się odezwą, choć jeżeli są autentycznymi ekspertami – też nie już, zaraz, natychmiast. Bo muszą dysponować wiarygodną i sprawdzoną wiedzą. To jedyny sensowny sposób reagowania. Zresztą nie tylko na takie wypadki.

Stara zasada: „pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł”. Także w ocenach.

Pospieszyli się też na przykład rządowo-katoliccy komentatorzy „ataku nożownika na szofera biskupa”, oceniający to wydarzenie jako „kolejny atak na chrześcijaństwo”, podczas gdy naprawdę zalany szmirus wściekł się na złe parkowanie. A tu już kurwizja podpięła tak ładnie pod to Tuska…

Odetchnąwszy zatem z ulgą, ucieszmy się nieszlachetnie zmartwieniem tych, których nie lubimy. Oto aż 70 proc. badanych w najnowszym sondażu Ipsos dla OKO.press popiera prawo do swobodnej aborcji do 12. tygodnia ciąży. Poparcie rośnie wśród najmłodszych, zwłaszcza mężczyzn. Konkluzja?

By, by – mr Jędraszewski, ms Godek and Ordo Iuris. W żadnym z dotychczasowych badań nie było takiego wyniku. „Cywilizacja śmierci” dla jednych — zdrowy rozsądek dla drugich. I ci drudzy górą.

Swoją drogą – nie sądzę, by Kaczyński się tego spodziewał, dając w swoim czasie Julce stosowne polecenia. Myślał zapewne, że niszcząc tzw. kompromis aborcyjny, podliże się klechom i zrobi sobie dobrze na poparcie; co jest typowym spojrzeniem na świat sprzed dziesiątek lat. A tu świat się zmienił i różne „wieczne wartości” okazują się mniej trwałe od wiecznych piór…

Przy okazji: a gdzie to były wicepremier od spraw bezpieczeństwa i obrony wczoraj bawił?

15.11.2022

Atmosfera wokół Ziobry gęstnieje. Może to myślenie życzeniowe, ale zaczyna mi się wydawać, że jednak nadchodzi jego koniec – a wtedy wszystko im się może zacząć walić, więc nie dziwota, że szarpią się na wszystkie strony w poszukiwaniu jakiegoś „miękkiego” rozwiązania. „Wieczorem odbędzie się spotkanie władz Solidarnej Polski w sprawie działań premiera” – dowiedział się Onet. „To może oznaczać zaostrzenie konfliktu w rządzie, bo jednym z tematów mają być pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, których wciąż nie wypłaciła nam Komisja Europejska”.

Czekamy. Niektórzy przewidują jakiś numer typu „zakłócenia komunikacyjne”, w wyniku czego nie będzie dla PiS większości przy głosowaniu nad wotum nieufności a nieunikniona w takiej sytuacji reasumpcja tez się nie uda – ale to za piękne, by mogło być prawdziwe. A poza tym zbyt grubymi nićmi szyte.

Tymczasem Ziobro dostał kolejnego solidnego prztyczka w nos. Prokurator Krzysztof Parchimowicz, twórca niezależnego od władzy Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia i jego były prezes został ostatecznie w II instancji uniewinniony od zarzutów dyscyplinarnych, związanych z wydanym przez niego niegdyś oświadczeniem. „Parchimowicz miał odpowiadać za to, że w marcu 2020 r., jeszcze przed wejściem w życie tzw. ustawy kagańcowej wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że narzucany przez tę ustawę obowiązek ujawniania przez sędziów i prokuratorów przynależności do wszystkich organizacji, stowarzyszeń czy związków jest niezgodny z konstytucją i konwencją praw człowieka. Za to postawiono mu zarzuty dyscyplinarne, które dziś ostatecznie upadły” – czytamy w Onecie.

A stara niezawodna kurwizja w formie. „Wiadomości” TVP zmanipulowały jak za dawnych dobrych czasów wypowiedź Tuska, zarzucając mu użycie słów o charakterze antysemickim i rasistowskim. Szeroko znany ze swoich praktyk pan Konrad Wąż wyciął taki oto fragment, który kilkakrotnie powtórzono: „jeśli my przywrócimy normalną rolę telewizji publicznej: nie, żeby mówili, że Tusk jest geniusz, a Kaczyński Żyd”.

Pomijając fakt, że reszta tekstu Tuska wyjaśniała ten zwrot – on sam w sobie nie jest przecież w żaden sposób antysemicki. Co najwyżej stwierdza, że taka bywa kurwizja… Ochoczo jednak podjął temat pan Świrski, szefujący teraz Krajowej Radzie – choć w najmniejszej mierze nie jest to jej zadanie; ona ma przestrzegać uczciwości medium, a nie badać poprawność wypowiadających się polityków.

Oj, panie prezesie Szczepański – westchnę do dawnych czasów… A o panu mówili „manipulant”, kiedy pan zabraniał pod obrazki z klasą robotniczą dawać podkład muzyczny w smutnej tonacji „moll”… I to był zamach na demokrację. Nic tu nie zełgałem, to mnie za coś takiego Krwawy Maciuś opier…

Pomijam oczywiście fakt, że tym dzisiejszym “redachturom” te dury i molle nic by nie powiedziały.

A Kaczyński dostał zdrowe manto słowne od Barbary Nowackiej, która także przytomnie pogardliwie szurnęła marszałkinią, zwracając babsku uwagę, że jest od utrzymywania porządku obrad, nie od pouczania kogokolwiek. Wściekła mina i purpura oblicza pani W. były bezcenne.

14.11.2022

Wyraźnie kotłuje się coś wokół Ziobry. Dziś Krzywousty zapytany o stosunek do przygotowywanego przez lewicę wniosku o wotum nieufności dla pana Zbinia – z jednej strony zapowiedział obronę „namiotu Zjednoczonej Prawicy”, z drugiej zaś wygłosił sporą tyradę o kłopotach, jakie tenże sprawia całości rządzącego ugrupowania.

Nie zdziwią się więc państwo zapewne, że z zaciekawieniem obserwuję rozwój wydarzeń. Nie podejmuję się jednak żadnego prognozowania: pan Zbinio jest ewidentnie wrzodem na tyłku wielu ludzi, będąc jednocześnie znaczącym fantem w grze o prestiż: rezygnacja z niego byłaby dla PiS trudna do przełknięcia.

Gdybym już absolutnie musiał, to wyobrażam sobie, że najpierw pisuary go przed wotum wybronią, a potem nam człowiek niespodziewanie zachoruje z powodu otrzymania propozycji nie do odrzucenia.

W każdym razie chłopcy z ziobrowego zespołu muszą mieć pełne gacie. Jeżeli mają wyobraźnię, co nie jest pewne.

Jeszcze kilka uwag o Kaczyńskim i jego wypowiedziach. Wydaje się, że dobrze wyczuł nastroje znacznej grupy Wolaków, tych zakochanych w swoich samochodach. Podczas kolejnego stand-upu pt. „spotkania z wyborcami” (tym razem w Bielsku-Białej) powiedział, że zakaz rejestracji samochodów spalinowych w UE – planowany na 2035 rok – powinien zostać odłożony na długie lata.

Tylko że „jego” rząd się na eliminację benzyniaków w uzgodnionych z całą Unią terminach już dawno oficjalnie zgodził…

No ale nie będą nam jakieś kauzyperdy mówić, że „pacta sunt servanda”. I w ogóle Seba z Mławy tak nie chce, więc szkoda gadać.

Zrobiono też zestawienie wrogów, których ostatnio Wuc wskazał narodowi. Określił tak mianowicie:

• opozycję, którą trudno nazwać Polakami (Bielsko-Biała)

• lewicę, która jest zagrożeniem dla demokracji (Żywiec),

• wschodnich sąsiadów, którzy są wrogami naszego kraju (Wadowice),

• Unię Europejską, która zawiodła,

• sądy, które są jedną wielką anarchią (Żywiec),

• przedstawicieli LGBT, tradycyjnych już wrogów zwykłych Polaków,

• edukatorów seksualnych, którzy „dobierają się do pięciolatków” (Żywiec) i powodują, że 12-latki stają się lesbijkami (Wadowice),

• a nawet ceny energii, które nie sprzyjają partii rządzącej, ale — jak powiedział w Wadowicach – „na szczęście Bóg nam sprzyja” bo zima nie zapowiada się na mroźną.

• otwarte granice i zachód, który „wysysa nam mózgi” bo „nęci najróżniejszymi stypendiami” i dobrymi zarobkami dla najzdolniejszych studentów, którzy w rezultacie uciekają do pracy (Żywiec),

• młodych Polaków, którzy „nie chcą wchodzić w biznes” bo — jak stwierdził prezes z Żywcu — wolą mieć coś pewnego i bez ryzyka.

Sporo tego dobrego.

Zarządzanie przez cele było. Zarządzanie przez przekupstwa – znane jest od zawsze. Zarządzanie przez wskazywanie wrogów też praktycznie już było, ale jeszcze chyba takiego terminu w teorii nie używano. Niech to będzie mój wkład w naukę o zarządzaniu, jeśli coś takiego w ogóle istnieje, co do czego mam jednak spore wątpliwości.

I proszę mi nie mówić, że skoro są z tego doktoraty i działają odnośne instytuty, to moje wątpliwości są bezzasadne.

13.11.2022

W pierwszych słowach mojego listu muszę was zaskoczyć. Będę otóż wyjątkowo chwalił pisuar: zdaje się, że nasi geniusze wymyślili doskonały myk na staranne wykończenie różnej hałastry nacjonalistycznej, antyszczepionkowej, a nawet tej wzmożonej religijnie.

Okazuje się, że to, co nas tak oburzało – mianowicie pompowanie w to szemrane towarzycho wielkiej kasy – jest wspaniałym pociągnięciem taktyczno-politycznym: oni sobie momentalnie skaczą do gardeł w walce o gotówkę – i już po nich. Idealny przykład szykuje się w związku z Marszem Niepodległości: już pan Winnicki zapowiedział, że nigdy więcej z Bąkiewiczem i wygląda na to, że będziemy mieli spory problem z grzywki. Podobnie z antyszczepionkowcami, tylko tam nie kłócą się żadne frakcje, ale po prostu jedna ważna pani okazała się defraudantką.

Proste, pomysłowe, skuteczne. PPS.

Teraz nie o polityce. Oglądam kolejny sezon słynnego serialu „The Crown”, czytam różne ochy i achy – i nie rozumiem. Proszę sobie uświadomić – kochani entuzjaści – że oglądacie (dość sprawnie zrobiony, ale też bez przesady) rodzinny melodramacik o ludziach, którzy wprawdzie są wykształceni, zajmują wysoką pozycję w społeczeństwie, ślicznie się ubierają, elegancko jedzą, i mają – co ważne – spory wpływ na historię, ale nie zamieniają w zasadzie między sobą ani słowa o bieżących wydarzeniach politycznych, kulturalnych ani nawet sportowych, nie oglądają filmów, nie czytają wreszcie nic, prócz opinii o sobie w prasie bulwarowej…

Głupawe gry towarzyskie we własnym towarzystwie i trochę seksu.

Zwykłe Dżesiki i Seby, tylko z kasą. No po prostu – nie wierzę. A realizatorzy mogli z tym pretekstem pokazać kawał historii współczesnej Europy i świata. Nie chcieli.

Ale pewno im tak wyszło z jakichś badań fokusowych. Ludzie to lubią, ludzie to kupią…

À propos badań fokusowych. Rozprzestrzeniła się opinia, że pociągnięcia polityczne PiS i Najprzegłówniejszego zawsze są poprzedzone skomplikowanymi badaniami socjologicznymi i zawsze NARUT słyszy dokładnie to, co chce słyszeć. Okazuje się, że to mit; w każdym razie jak pokazał portal oko.press w wypadku solówek prezesa na jego objazdówce przedwyborczej ich skutki dość dokładnie rozjeżdżają się z oczekiwaniami autora.

„Ogólny obraz jest jasny. Co czwarta osoba (27 proc.) uważa, że tournée prezesa PiS może pomóc jego partii, blisko dwie trzecie (61 proc.) jest zdania, że odwrotnie, zniechęci do PiS” – donosi portal.

I dalej: „Aż jedna trzecia elektoratu PiS myśli inaczej: 17 proc. jest wręcz zdania, że Kaczyński zniechęca, a aż 16 proc. – wyjątkowo dużo – unika odpowiedzi na pytanie”.

Ogólnie rzecz biorąc, Wuc dostaje zdrowe manto od kobiet, ludzi przed pięćdziesiątką, mieszkańców dużych miast i mających wykształcenie co najmniej średnie. Krótko mówiąc, gdyby przed tą objazdówką zrobiono jakieś badania, to by jej … nie było.

Znaczy to, że zadecydowała intuicja Najprzegłówniejszego; podobnie jak w wypadku sformułowań o „dawaniu w szyję” i – ostatnio – o 12-letnich lesbijkach. I to są bardzo dobre wiadomości.

Róbta tak dalej, mój kaczorku – i mamy was z głowy. Nie trzeba będzie żadnych rewolucji. Wdowa po oficerze wychłoszcze się sama.

12.11.2022

1. Jeżeli w trakcie dowolnej imprezy organizowanej lub choćby popieranej przez państwo, zwłaszcza publicznej…

Stoisz i się przyglądasz – jesteś podejrzany

• Uśmiechniesz się do policjanta – szydzisz z władzy

• Idziesz pod prąd tłumowi – bierzesz udział w nielegalnej kontrdemonstracji

• Rozmawiasz z sąsiadem – zakłócasz przebieg legalnego wydarzenia

• Masz jakiś transparent – chuligańsko naruszasz porządek

• Masz wielobarwną flagę – propagujesz zbrodniczą i antychrześcijańską ideologię gender i LGBT

W każdym z tych przypadków oraz dowolnym innym – wedle uznania władzy – możesz dostać w ryj gazem, trafić do pudła i zostać oskarżonym o cokolwiek. Demokratycznie, to znaczy bez względu na płeć, wiek, pochodzenie społeczne i stan zdrowia. No i co, kurwa, komuś się nie podoba?

2. Truł ponad godzinę w Wadowicach. Mniej więcej wymlaskał tym swoim blaszano-drewnianym dyszkancikiem tak: my mamy rację, oni jej nie mają. Jan Paweł II był wielki. Kościół nasza mać. Wrogowie prą na nas ze wszystkich stron, ale się nie damy. Najgorsi są Niemcy i ten pan, który im służy. Wszystkie nasze decyzje były i będą najlepsze w historii, kto uważa inaczej, ten jest głupi i ma wszy, a jego dzieci będą złodziejami i będą szczekać na Księżyc. Nie zgodzimy się nigdy, żeby można było ze środy na czwartek zmienić płeć. Sypaliśmy forsą i będziemy sypać nadal. A ẇ ogóle mamy dobry rząd na trudne czasy.

Publisia w środku sali biła brawo.

PS. Nie ręczę za wierność relacji co do słowa, ale sens – a właściwie jego brak – oddałem chyba dokładnie. Proszę docenić moje zaangażowanie w dostarczaniu państwu informacji: to naprawdę było cholernie trudno wytrzymać bez wymiotów. Nie ręczę za kontynuację.

3. Duda oblachował z okazji 11 listopada jakichś ludzi. Między innymi niejakiego Pietrzaka i Golców. Jakiemuś sukienkowemu wywinął orła (białego). Gdyby nie obrzydzenie byłoby nawet dość śmiesznie.

11.11.2022

Święto narodowe, więc będzie świątecznie. Ale u mnie – po mojemu.

A to znaczy inaczej niż zwykle (bo dzień ma być wszak wyjątkowy, co z niechęcią przyjmuję do wiadomości), ale za nic w świecie w żadnym tłumie – obojętnie, „ich” czy „naszym”.

Bowiem masowych zgromadzeń i wspólnego podskakiwania nie znoszę w żadnej sprawie, wrednej ani słusznej. A że przy okazji jest tak, iż na słowa „patriotyzm” i „naród” mam prawie takie samo uczulenie, jak na wszelkiego rodzaju przesądy i bajeczki – mam nadzieję, że rozumiecie, o co mi chodzi – więc 11 listopada od zawsze był, jest i będzie beze mnie. Tego dnia interesują mnie pozytywnie w zasadzie wyłącznie rogale świętomarcińskie.

A przy okazji powtórzę jedyne rozumienie patriotyzmu, jakie dopuszczam: patriotyzm to uczciwe płacenie podatków w kraju zamieszkania i przestrzeganie lokalnych przepisów o ruchu drogowym; w szczególności powstrzymanie się od parkowania na trawnikach. I wszystko, nic więcej.

Więc dziś nie upuszczam żółci z żadnego konkretnego powodu, choć takich – niestety – nie brakuje. Leję ją ogólnie, na całość. Oczywiście, ze szczególnym uwzględnieniem katoprawicy i specjalnie pisuaru en masse: od tego najprzegłówniejszego poczynając, po szeregowych jego wielbicieli. Mam nadzieję, że już niebawem zrobi się im przykro. Nieszlachetnie ja będę wówczas rad.

Z oblewania oczywiście wyłączeni są kumple i przyjaciele płci obojga; to tylko tak dla jasności, jeśli by się znalazła jakaś mamałyga z amputowanym poczuciem humoru, co się bez powodu na powyższe nadmie, bo jej osobiste rozumienie świętości i wszelkich z nią stowarzyszonych pierduł zostało właśnie brutalnie zdeptane.

Nie zakładam tego, ale przezorny zawsze ubezpieczony.

10.11.2022

Z niejakim trudem znalazłem dziś informację o kolejnej miesięcznicy. „Delegacja polityków PiS, z prezesem partii Jarosławem Kaczyńskim złożyła w czwartek w Warszawie wieńce przed pomnikami prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku. Do kościoła nie wpuszczono wszystkich chcących uczestniczyć we mszy”.

To niemal wszystko. Sic transit…

W zasadzie nie poświęcam tu uwagi sprawom zagranicznym; temat ten zostawiam autorom daleko bardziej kompetentnym, żeby wspomnieć Jacka Pałasińskiego. Ale jedna rzecz z kampanii w USA mnie zaintrygowała i ucieszyła także w kontekście krajowym. Cytuję:

„Wyborcy w pięciu stanach z całego spektrum politycznego – Kalifornii, Kentucky, Michigan, Montanie i Vermont – zdecydowali się we wtorek zachować prawa do aborcji, co było wielkim zwycięstwem obrońców praw reprodukcyjnych w pierwszych wyborach krajowych od upadku wyroku Roe przeciwko Wade w czerwcu. Kansas głosowało również w okresie letnim w sprawie środków dotyczących ochrony aborcji”.

No i dlaczego jest to ciekawe dla Polski? Otóż dlatego, że w USA – podobnie jak i u nas – znaczna grupa specjalistów uważała, że Demokraci nie powinni tej sprawy poruszać w kampanii, bo temat jest skrajnie drażliwy dla wszystkich wierzących, nie tylko katolików i nie tylko chrześcijan, więc może to grozić utratą głosów.

Wyszło dokładnie na odwrót.

Podjęcie walki o swobodne prawo kobiet do aborcji okazało się tematem arcynośnym. Komentatorzy mówią, że właśnie sprawa aborcji obok inflacji zdecydowała o tym, że żadna „czerwona fala” (kolor Republikanów) się nie pojawiła.

Powinno to naszym politykom dać coś do myślenia. Może państwo wreszcie przestaną kucać, przestaną zasłaniać się wykrętami, że „ja wprawdzie jestem wierzący i sam bym nie zrobił, ale rozumiem…”, czy wreszcie mówić, że „to smutne, ale…”. Prawo do swobodnej aborcji jest prawem kobiet i jedynie one mogą w tej kwestii decydować. Koniec, kropka, dalszych komentarzy nie ma i nie będzie. Referendum też nie, bo panowie w tej kwestii nie mają kompletnie nic do gadania.

Ostatnie trzy zdania polecam kandydatom na przedstawicieli narodu do częstego powtarzania in extenso. Da rezultat jak w USA.

Pora na oddech, dobra wiadomość.

Znów cytat: „Przewodnicząca nowej Krajowej Rady Sądownictwa Dagmara Pawełczyk-Woicka została ukarana grzywną w wysokości 3 tys. zł za utrudnianie działań procesowych w Sądzie Najwyższym – ujawnił portal Onet.pl. – Od lipca przewodnicząca Rady, mimo wniosków sędziego Jerzego Grubby z Izby Karnej SN, nie przesyłała dokumentacji konkursowej sędziego, który niedawno awansował dzięki KRS – wyjaśnia w rozmowie z portalem Onet sędzia Michał Laskowski, prezes Izby Karnej”.

No i teraz komornik do roboty. Oczywiście – suma śmieszna, ale zawsze coś.

Żart dnia: minister aktywów państwowych Jacek Sasin wziął w środę udział w uroczystych obchodach Dnia Łącznościowca, które odbyły się w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Wicepremier za szczególne zasługi dla instytucji został odznaczony Medalem Honorowym Poczty Polskiej im. Króla Polski Zygmunta II Augusta.

To za te wybory kopertowe. A zamiast własnego komentarza cytat. Borys Budka: „gdybym był złośliwy – ale nie jestem – to bym powiedział, że minister Janusz Kowalski powinien wobec tego dostać medal stowarzyszenia MENSA”.

Jeśli ktoś nie wie: na wszelki wypadek informuję, że największe i najstarsze stowarzyszenie ludzi o wysokim ilorazie inteligencji.

A poglądy Kaczyńskiego na związek spadku płodności z upijaniem się przez panie robią naprawdę karierę wszechświatową. Ostatnio była o tym mowa w mediach Nowej Zelandii. Zrobił chłopina Polsce PR jak mało kto. A że nie taki, jak byśmy chcieli?

09.11.2022

Coś się jednak w Polsce zmieniło od czasów PZPR – wbrew opinii tych, którzy widzą w tamtych czasach daleko idące analogie z „epoką” PiS. To mianowicie w szczególności, że kiedyś o posiedzeniach plenarnych najwyższych władz partyjnych informowano na ogół z dużym wyprzedzeniem, no i miały one numery i różne zabawne nazwy, zazwyczaj zaczynające się od „O”. Na przykład „O socjalistyczne wychowanie młodzieży” albo coś takiego.

Złośliwi mówili wtedy, że najbliższe plenum będzie miało tytuł „O rany boskie!”, ale do tego jakoś nie doszło.

Dziś tytułów czy numerów nie ma, plenum zwołuje się chyłkiem, konspiracyjnie i jakby wstydliwie, a o jego przebiegu dowiadujemy się z przecieków, a nie z obowiązkowej dla całej prasy publikacji stenogramów (czasami może niezupełnie kompletnych, ale to już inna sprawa).

No i dowiadujemy się, że kolejne plenum (sorry: posiedzenie prezydium Komitetu Politycznego PiS) właśnie się odbyło.

Z przecieków wynika zaś podobno, że Wuc się wkurzył do białości swoim niedoinformowaniem o rzeczywistej sytuacji kraju, która nie rysuje się tak pięknie, jak on i Krzywousty nam opowiadają – i ukrywać się tego już nie da. Czyli obaj panowie wychodzą na wałów, czego przesadnie nie lubią. Rozmówcy Wirtualnej Polski, która pierwsza poinformowała o spotkaniu, mówią: „Koniec z kartonowymi czekami, koniec z chwaleniem się miliardami”. Premier ma przestać jeździć i chwalić się jak jest dobrze, a zacząć pracować nad tym, żeby pieniądze z KPO dotarły do Polski i zrobić wszystko, żeby udało się zachować obniżony VAT na żywność i paliwa.

Taka była piękna ballada Wojtka Młynarskiego o babci, której nie chciano martwić…

Szło tam m.in. tak:

„Wujek Ziutek, co za smutek,
choć kawał mężczyzny,
świat pożegnał
przy pomocy sznurka od bielizny,

Co z Ziuteczkiem?
Głos babuni dźwięczy na przygórku, Jak mu idzie?
Idzie babciu, idzie jak po sznurku!
Lecz dokładnie informować babci nikt nie śpieszy, po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”…

No i jednak ktoś dziada podobno poinformował. Gdyby oglądał informacje nie tylko w Kurwizji, to może by wiedział… Ale to też inna historia.

Tak czy inaczej — kasa z Unii staje się potrzebna na gwałt. W związku z tym „chodzi plotka, że PiS zrzuci Zbigniewa Ziobrę z sań” — powiedziała w „Onet Rano” posłanka Polski 2050 Joanna Mucha. „Nie wykluczam scenariusza, że przez rok będziemy mieli do czynienia z rządem mniejszościowym — dodała”. I dalej „jest sporo sygnałów, które świadczą o tym, że oni bardzo chcą sięgnąć po pieniądze, że bez tych pieniędzy będzie zapaść. A to by oznaczało, że to się może wydarzyć bardzo szybko”.

Co ciekawe, „Super Expressowi” powiedział były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski: „gdzie są ci doradcy, najbliższe otoczenie Kaczyńskiego?! Mam wielki żal do najbliższego otoczenia, że w ten sposób samego go zostawiają”…

Czyli po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy. Potwierdza się. A babcia się wkurzyła i ciśnienie skoczyło…

Piękna rzecz, ta polska polityka. Oby się Musze słowa ciałem stały.

08.11.2022

Zanosi się na nową wojenkę polsko-niemiecką. Chodzi o to, że Polska chce Odrę „ucywilizować”, czyli pogłębić i uregulować (czytaj: zabetonować) celem zrobienia z niej swego rodzaju wodnej autostrady; wszystko zgodnie z durnym przykazaniem, aby „czynić Ziemię sobie poddaną”. Niemcy natomiast są już (wiem, że to stwierdzenie wielu osobom wyda się herezją i zdradą narodową) na wyższym poziomie rozwoju cywilizacji i wierzą uczonym hydrologom, mówiącym, że rzeki najlepiej zostawić w spokoju. No i zaskarżyli polskie pomysły do sądu. Skarga ma wpłynąć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie do 16 listopada. Sąd będzie musiał rozstrzygnąć ją w ciągu miesiąca. „Oznacza to, że decyzji o ewentualnym wstrzymaniu prac można się spodziewać do połowy grudnia” – pisze niemiecka gazeta „Maerkische Oderzeitung”.

Wyobrażacie sobie tę drakę, która nas czeka? I bez względu na wyrok sądu wychodzimy na idiotów i prostaków; nie muszę chyba tej opinii uzasadniać?

À propos Niemców. Rzecznik rządu, ten blaszanogłosy pan Piotruś, w związku z toczącymi się rozmowami o ewentualnym uwzględnieniu wymogów Unii w kwestii praworządności, powiedział o sporach na ten temat w koalicji rządzącej – nie bez słuszności – że „niestety ten język, nie tylko pana ministra Ziobry, ale chociażby innych przedstawicieli Solidarnej Polski, to nie jest na pewno język, który jest językiem kompromisu”. Natychmiast zaczęło się wycie prawdziwych Polaków, pogróżki i czepianie się nazwiska pana Piotrusia, które – przypominam – brzmi Müller. No więc to jest nazwisko niemieckie i w ogóle zdrada, hańba i „już nie będę na was głosował”.

Oby. Ale tymczasem prawica nadal jest „Zjednoczona”.

Na razie pieniędzy z KPO (bo to głównie o nie chodzi) jeszcze nie ma i nie wiadomo, kiedy mogą do Polski trafić. Problemem jest teraz skład Komitetu Monitorującego, który ma nadzorować wydawanie pieniędzy z KPO — pierwotnie nie dostał się do niego przedstawiciel żadnej organizacji pozarządowej, sprzyjającej PiS. Mieli prawo, ale to przecież skrajny skandal. No to wybierzemy skład na nowo i będziemy wybierać dopóty, dopóki nie będzie słuszny, czyli nasz — donosi „Gazeta Wyborcza”. Ponieważ liczba członków jest skończona i kandydatów w sumie też, więc liczba iteracji – czyli kroków – w tym procesie też będzie skończona, co rokuje kolejnym sukcesem rządzących w skończonym czasie.

Niekoniecznie moralnym, ale pewnym.

Tymczasem 7 listopada rozpoczął się w Szarm el-Szejk szczyt klimatyczny COP27. To naprawdę mogłoby być ważne dla świata spotkanie, gdyby politycy potraktowali je serio. Ale na razie wydaje się, że małe są na to szanse: zwolennicy wspomnianego na wstępie „czynienia Ziemi poddaną” bez intensywnego leczenia stosownymi środkami chyba niechętnie zmienią zdanie. Znamienne: polska ministra klimatu (!), pani Moskwa, nie była chętna zaszczycić osobą własną tego spędu. Pewno będzie się tłumaczyć tym, że pojechał tam pan Duda, który był łaskaw powiedzieć, że „marzy mu się, by w górach był śnieg, a na nizinach było ciepło”.

Tyż piknie. No i mamy oficjalne zdanie w kwestiach klimatycznych. Można to nawet nazwać programem. „Program klimatyczny Andrzeja Dudy dla świata”. Pięknie brzmi. Sukces międzynarodowy murowany.

Na razie sukces międzynarodowy zapewnił sobie Wuc. I to ledwie kilkoma prostymi zdaniami! Jego wypowiedź o przyczynach małej dzietności Polek i „dawaniu sobie w szyję” zrobiła furorę w prasie światowej. Cytowalność oszałamiająca. Żaden ekspert od public relations by nie wpadł na taki pomysł. Gdyby jeszcze Wuc wymienił przy tym konkretną markę jakiejś wódy, to Polska mogłaby zrobić niezły interes.

A tak – kicha. Tylko się łajzy hitlerowskie bezbożne nabijają.

07.11.2022

Będzie draka. Kasta uznała, że najprzeukochańszy klecha panny „S”, niejaki Henio J., znany miłośnik młodzieży oraz wymyślnych orderów, tytułów i garniturów najwyraźniej nie jest jednak godzien monumentu. Sąd Okręgowy w Gdańsku całkowicie uniewinnił trzech mieszkańców Warszawy, którzy w 2019 r. przewrócili pomnik prałata. Rok temu sąd pierwszej instancji uznał ich za winnych znieważenia i zniszczenia pomnika, ale z uwagi na niską szkodliwość społeczną czynu odstąpił wtedy od wymierzenia kary. Apelacja poszła jeszcze dalej. Wyrok jest prawomocny i cała panna „S” może „w tym temacie” wykonać co najwyżej operację „skocz na warkocz i poparkocz”. Nie ma wątpliwości, że wykona. Będzie ciekawy spektakl.

Nie sądziłem, że kiedykolwiek w czymkolwiek zgodzę się z ob. Czarnkiem. Zakładałem, że jeśli nawet oświadczy on, że dwa i dwa to cztery, to pokryje tym jakąś brednię, najpewniej konfesyjną. A tu – jak grom z jasnego nieba – palnął coś, co muszę poprzeć z pełnym przekonaniem. Rzekł on był mianowicie, że „demokracja, która miałaby polegać na tym, że lider partii jeździ po Polsce i jedyne co robi, to kłamie, kłamie, jeszcze raz kłamie, hejtuje, obrzuca błotem i obsesyjnymi wymysłami, nie jest żadną demokracją”. Dalej, że „demokracja to ustrój ścierania się opinii i poglądów, a nie kłamstw, bzdur i jakichś pomyj wylewanych seriami z ust przedstawicieli polityki”.

Zastrzeżenie: w pierwszym powyższym cytacie zmieniłem jedno słowo. Jest „partii”, w oryginale było „opozycji”. Czarnek najwyraźniej nie przewiduje, że sam może być opozycją – lub też zakłada, że liderowi partii rządzącej łgać seryjnie wolno. Chyba niezbyt dobrze jednak rozeznaje rzeczywistość, co by z kolei potwierdzała jego opinia o Tusku, o którym powiedział, że „on ewidentnie się mnie boi”. Really?

Stary dowcip: nie mów tak Czarnek, bo mam zajady i śmiać się nie mogę.

Komentowanie czynów, poglądów i przekonań Kaczyńskiego zaczyna mnie nużyć. Strasznie trudno powiedzieć o tym coś nowego; ile razy można użyć słowa „brednia”? Dlatego ograniczę się dziś do cytatu, arcytrafnie opisującego sytuację. Oto pani Joanna Scheuring-Wielgus o jego ostatniej głośnej opinii na temat kobiet mówi, że to „wypowiedź takiego patriarchalnego dziada, który po dwunastej na tradycyjnym polskim weselu wypowiada banialuki”.

Przypomniała mi się – zupełnie nie wiem, czemu – stara pieśń biesiadna o wujach. Idzie tak: „mówił wuj do wuja / wuju mój ty wuju / ja kubełek wody / podnoszę na schody”. Czy nie byłoby wszystkim milej i weselej, gdyby K. coś takiego odśpiewał, zamiast pieprzyć te swoje kocopały? Daję słowo, biłbym brawo.

06.11.2022

Pamiętacie Tadeusza Chyłę? Jego song „Dobrze, dobrze być cysorzem / Choć to świnia i krwiopijca” przypomina mi się niemal automatycznie, gdy czytam kolejne doniesienia o zawrotnych karierach finansowych pisuarów, ich „małżonek” (bo oni zwykłych żon przecież nie miewają…) i progenitur…

Weźmy takiego pana Sobolewskiego, ważną szychę u Kaczyńskiego. Pisze Onet „Jeszcze w 2021 r. Sylwia Sobolewska zasiadała w trzech spółkach Skarbu Państwa”. Dodajmy: za jakąś tak zawrotną kasę, że nawet w tej partii uznano to za przesadę. Sam szef musiał zapowiedzieć walkę z nepotyzmem, po której bonanza wyschła, dama z posad zrezygnowała. Ale dostała nową pracę, w miejskiej spółce w Kamieniu Pomorskim. Nędza: brutto raptem ok. 19 tysięcy miesięcznie. Dosłownie na waciki i podpaski starcza.

Oto jak się poświęca własny dobrobyt dla Polski i dla partii.

Dobrze, dobrze być cysorzem…

Tunel ekspresowej zakopianki będzie nosił imiona Lecha i Marii Kaczyńskich. Decyzja w tej sprawie została już podjęta i błyskawicznie opublikowana w dzienniku ustaw. Co ciekawe to już druga inwestycja drogowa, oddana w ostatnim czasie, której patronem będzie brat Wiadomo Kogo.

Problem: czego w Wolsce mamy więcej: pomników i obiektów, poświęconych Wojtyle – czy Lechowi K.? Stawiam na to, że niebawem nie będzie wątpliwości, W. zaczyna być démodé.

Pozostanie pytanie, kto zajmie pierwsze miejsce w paskudności tych monumentów? Jeżeli to kogoś w ogóle interesuje, naturalnie.

W każdym razie – dobrze, dobrze być cysorzem…

Jak ktoś już uzyska i zajmie dobrą pozycję, to nawet zupełne bredzenie przyjmą mu na poważnie. Stek nonsensów, które wypuścił z siebie K. na temat dzietności i alkoholizmu kobiet, merytorycznie kompromitujący i niewart splunięcia, wzbudził oczywiście żywy i nieprzychylny dla mówcy oddźwięk. Co nie przeszkadzało, że prawicowe media i ich komentatorzy zaczęli momentalnie wynosić pod niebiosa przenikliwość spojrzenia Wuca i trafność jego spostrzeżeń. Sam Wuc jednak chyba pojął, że tym razem nieci spieprzył swoje nabożeństwo i uznał za stosowne wykonać cofkę. — Moje słowa zostały przeinaczone i wykorzystane przez moich przeciwników do brudnej kampanii politycznej – oznajmił. I nie byłby sobą, gdyby to zostawił. Walnął z drugiej rury: – Jutro TVN ogłosi, że zachęcam mężczyzn do picia.

Cysorzowi wolno, widzicie, wszystko.

Byliśmy kiedyś przed laty ze wspomnianym na wstępie Tadkiem Chyłą i Jankiem Suzinem w barze Domu Prasy w Kazimierzu. Pięknie było. Na parapecie malutkiego okna pod sufitem siedziała urocza dziewczyna imieniem Noemi (nazwisko znane redakcji), pijąc własne zdrowie z osobistego pantofelka… Śpiewaliśmy razem „Cysorza” i na przemian nabożną pieśń „O k…, o k…, jaki piękny walczyk…”.

Nie mieliśmy zielonego pojęcia, że spełniamy funkcję profetyczną.

Kiedyś życie miało smak i urok.

05.11.2022

Ponury koniec tygodnia. Nie tylko z uwagi na pogodę. I nie zmienia sytuacji fakt, że prognozy – zarówno meteorologiczne, jak i polityczne – dokładnie to właśnie zapowiadały, co mamy.

Więc Lex Czarnek 2 oczywiście przeszedł. Polska szkoła ma trafić pod buty kuratorów. Ci już zadbają to, by nic nieprawomyślnego jej progów nie przekroczyło. Niektórzy wiążą jakieś nadzieje z Senatem, inni liczą na veto prezydenta…

Niechaj nie liczą. Pan prezydent wypuścił wyraźne sygnały, że minimalny makijaż, wprowadzony do zawetowanej przezeń pierwszej wersji, zostanie w Pałacu uznany za najzupełniej wystarczający. A stanowisko Senatu zostanie przez pisuar gładko odrzucone; Polska szkoła wpada w łapska 16 kuratorów. Na czele z osławioną Barbarą Nowak. Wracamy do średniowiecza,

Toruńska prokuratura chce oskarżyć Joannę Scheuring-Wielgus o to, że 20 października 2020 r. w kościele pod wezwaniem św. Jakuba w Toruniu „złośliwie przeszkadzała w wykonywaniu aktu religijnego Kościoła katolickiego, znieważając jednocześnie miejsce przeznaczone do wykonywania obrzędów religijnych i obrażając uczucia religijne innych osób”. Posłanka mianowicie pojawiła się wraz z mężem podczas mszy w tym kościele. Oboje stanęli przed ołtarzem trzymając transparent: „Kobieto, możesz sama decydować” oraz „Kobiety powinny mieć prawo decydowania, czy urodzić, czy nie”. No i to jest herezja, obraza boska, chuligaństwo i w ogóle poruta. Oskurować wiedźmę i kołem łamać, aż zrozumie, kto tu rządzi.

A dalej: Sejm ponownie głosował za powołaniem Instytutu Rozwoju Języka Polskiego im. św. Maksymiliana Marii Kolbego. Nie przyjął uchwały Senatu o odrzuceniu stosownej ustawy o utworzeniu nowej instytucji. W tle tej akurat sprawy podobno kryje się jakaś prywata; ale przecież o co innego miałoby w Wolsce chodzić?

Ale tak na marginesie, to z szyku słów w nazwie instytutu wynika, że onże święty miał własny język polski. W sumie niewykluczone.

No i tak w połowie dnia wymulił się Kaczyński. Do tego stopnia nie znoszę jego obrzydliwego skrzeku starej ropuchy, że usiłowanie zrozumienia sensu tego, co wymlaskał – nic nie dało. Pojąłem tylko, że lał wiadrami nienawiść do innych i samozachwyt. Ale tę pieśń wyśpiewuje on wszak od zawsze…

W sumie paskudnie.

04.11.2022

Wiele mówiący „incydent dyplomatyczny”. Nowa premier Włoch Giorgia Meloni została zaproszona przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości do udziału w tegorocznym pochodzie 11 listopada w Warszawie. W odpowiedzi pozdrowiła Roberta Bąkiewicza i życzyła jak największej frekwencji, ale nie uda się do Polski “z powodu swoich obowiązków”.

Co z tej króciutkiej informacji można wyczytać?

Po pierwsze, że pewien facet z Pruszkowa ma nieźle nawalone w czerep. Choć niby każdy może – na przykład – gratulować jakiejkolwiek osobie wybranej na dowolny urząd, to jednak co wolno wojewodzie… No, ale każdy ma też prawo do ośmieszania samego siebie.

Po drugie, z tekstu wynika, że pani M. jest dobrze wychowana i czytelne sformułowanie „p*l się, koleś” ubiera w eleganckie słowa.

Ale po trzecie – niestety – z całej tej korespondencji wynika również, że nacjonalistyczna skrajna prawica czuje do siebie miętę…

Wszystko razem nic odkrywczego, tylko troszkę śmieszne. I bardzo żenujące.

Opublikowano uzasadnienie wyroku, którym sąd pierwszej instancji oddalił skargę telewizji rządowej na prof. Wojciecha Sadurskiego. Przypomnijmy, bo to stare dzieje. Profesor określił po zabójstwie Pawła Adamowicza tę instytucję mianem „gebelsowskich mediów”; mówił też coś o „szczuciu”. Za te słowa został pozwany. We wrześniu orzeczono, że prof. Sadurski nie naruszył niczyich dóbr osobistych, co – rzecz jasna – zostało przyjęte na prawicy z wściekłością.

Dziś już znamy rozumowanie sądu. „Sporna wypowiedź zarówno w odniesieniu do sformułowania »gebelsowskie media« jak i »szczucia« miała niewątpliwie charakter oceny. Nie da się jej bowiem ocenić jednoznacznie w kategorii prawdy i fałszu. Z tych względów twierdzenia powodowej spółki, że informacje zawarte w inkryminowanej wypowiedzi były nieprawdziwe, są bezzasadne”. A oceniać wolno…

W związku z tym spiesznie wyjaśnię, że mój sąd o pewnym panu z nazwiskiem na literę K., którego widzę jako średnio rozgarniętego, źle wykształconego, podstarzałego i skrajnie niechlujnego nadętego zarozumialca jest też oceną. Absolutnie subiektywną; każdy z PT. Czytelników ma prawo ją podzielać – lub nie.

Rzecz prosta to dla prawicy absolutnie nie do przyjęcia: przecież oceniać wolno ale IM, nie ICH! Każdy wie. I dlatego trzeba zrobić porządek z tą lewacką sektą w sądach.

Powstaje naturalnie pytanie – skąd na to wziąć kasę? Bo przecież nic samo z siebie się nie zrobi!

Otóż na to też jest patent: obsadza się swoimi dobrze płatne posady, a oni odpalają nam za to tyle miłego grosza, ile trzeba. Będą dziamolić o jakiejś „korupcji politycznej”, ale co tam…

Na razie święta i Nowy Rok już za dwa miesiące, więc zaczynamy rozwieszać po galeriach handlowych świecidełka i wyć znane kolędy w reklamach. Moc truchleje. Ogień krzepnie, blask ciemnieje. Ma granicę nieskończony… choć matematyk wam powie, że zgoła nie każdy.

03.11.2022

Bardzo się ładnie rozwija afera związana z ostatnio ujawnioną wymianą rządowych maili w sprawie – najogólniej mówiąc – kłopotów z Ziobrą. Otóż wyszło m.in. na jaw, że w 2019 r. prokuratura umorzyła po cichu śledztwo w sprawie podejrzenia defraudacji unijnych pieniędzy przez partię Ziobry. Solidarna Polska urządziła sobie wtedy mianowicie zjazd partyjny jako „kongres klimatyczny”; dzięki temu dostała pieniądze z Parlamentu Europejskiego. Prawdopodobnie do tej właśnie sprawy nawiązał Morawiecki w mailach opublikowanych przez serwis Poufna Rozmowa. Mówiąc wyraźnie: chłopaki przesadzili z tym kantowaniem, nawet jak na bardzo przecież elastyczne normy pisuaru…

Prawdopodobnie z tą samą sprawą wiąże się spora niespodzianka sejmowa: z porządku obrad Sejmu zniknął ni z gruchy, ni z pietruchy punkt mówiący o tym, że samorządowcy, którzy w czasie pandemii przekazali Poczcie Polskiej spis wyborców, nie popełnili przestępstwa. Projekt ustawy autorstwa posłów PiS zakładał, że trwające postępowania w takich sprawach mają być umorzone, a zapadłe wyroki zatarte. Nie jest wykluczone, że to wynik nacisku ziobrystów, którzy zapewne zagrozili rządowi, że w związku z ujawnieniem – delikatnie mówiąc – mało pochlebnej opinii MM o ZZ jawnie zagłosują przeciw i obalą mit o jedności prawicy.

No i w związku z tym wójtowie gmin Tokarnia i Lubień to kolejni samorządowcy, którzy staną przed sądem za pomoc w przygotowaniach do tzw. wyborów kopertowych z 2020 r. Samorządowcy na prośbę Poczty Polskiej przekazali jej spis wyborców mieszkających na terenie obu gmin, choć nie było ku temu podstawy prawnej. Naruszyli prawo i w razie przejścia omawianej ustawy przez Sejm – można by im skoczyć na warkocz; a tu kicha. Ale co tam jakiś wójt. Mamy takich w końcu na pęczki w odwłoku.

Przy okazji kolejna przykrość dla rządzących, co prawda niedotycząca samej wierchuszki władzy, ale znamienna. Oto komisarz wyborczy wygasił mandat niejakiej Marty Z., byłej już radnej Starachowic, która trafiła do samorządu z listy Prawa i Sprawiedliwości. Jak się okazuje, już w czerwcu tego roku została prawomocnie skazana w sprawie wyłudzeń. Taka to uroda tej opcji politycznej.

Jak to oni głoszą? #DobryRządNaTrudneCzasy, tak?

A oto informacja o tym, co tygrysy lubią najbardziej (tygrysy jak tygrysy, ale misie i owszem): jak się Nasza Ukochana Władza wzięła i – uczciwszy uszy PT. Publiki – się zesrała.

Istnieje mianowicie w Polsce bardzo niewielki Reformowany Kościół Katolicki, liczący zaledwie 11 wspólnot, ale pod paroma względami odcinający się od Rzymu. W szczególności swoim członkom Kościół ten udziela bezczelnie ślubów nie zaglądając im w majtki; mówiąc językiem bardziej dostojnym, błogosławi parom jednopłciowym. No i to się władzy cholernie nie spodobało. Zbigniew Ziobro i Mariusz Kamiński chcieli likwidacji tego Kościoła, choć jest on wpisany do odpowiednich rejestrów i całkowicie legalny; powoływali się na to, że konstytucja określa małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety.

Sprawa delegalizacji trafiła do sądu – i tam z łatwością ku zdumieniu debili poległa: małżeństwa w tym Kościele zawarte nie wywołują przecież żadnych skutków prawnych, w związku z czym państwo nie ma powodów się ich czepiać. Tak uczy czysta logika.

Idąc tropem rozumowania MSWiA i Prokuratora Generalnego, należałoby przecież zdelegalizować wszystkie wspólnoty muzułmańskie, bo prawo szariatu dopuszcza posiadanie czterech żon, albo Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów, organizujące świeckie ceremonie zaślubin osób tej samej płci.

No i znowu wykształciuchy zrobiły ludowi bożemu kuku.

A ten, co wiecie, siedział – zdaje się – cicho. Swoją drogą ciekaw jestem, czy repertuar jego wypowiedzi, gdy chodzi o jawne idiotyzmy i czyste duractwo kiedyś się wyczerpie?

02.11.2022

Niemcy są oczywiście be, a nawet bardzo be. Ostatnio ich służby ponownie cynicznie wykryły zwiększone zasolenie w Odrze; a już było cicho. Co więcej, ichnia Brandenburgia podstępnie zdecydowała, że wniesie do sądu skargę przeciwko regulacji Odry prowadzonej przez stronę polską. Przebudowa rzek w zachodniej Europie była błędem, przed którym kraje takie jak Polska, mogą się ustrzec – stwierdza fałszywym tonem w rozmowie z DW Ulrich Eichelmann z RiverWatch. Apeluje więc o zaprzestanie pogłębiania Odry.

Co gorsza, ten sąd jest zbieżny z sądem uczonych polskich, którzy przecież z racji samego wykształcenia są elementem obcym. Może nawet animalnym. Mądrzą się une i mądrzą. Jakaś antypolska międzynarodówka jajogłowych?

Z kolei rydzyki, specjalnie te pisane przez R, są dobre, a nawet bardzo dobre. Tak dobre, że wypada im za to solidnie płacić. Przykład? Członkowie Mieszkaniowej „Rubinkowo” w Toruniu zapłacą wyższe rachunki za ciepło. Bo podłączono im geotermię znanego dobroczyńcy i myśliciela and przewodnika duchowego do miejskiej sieci ciepłowniczej. A opłata stała za to ojcowskie ciepło jest o 500 procent wyższa niż dotychczas. Ta woda geotermalna miała być mianowicie ciepła z samej swojej natury – no i nie jest. Podobno zapomnieli zmierzyć zanim zaczęli kopać. Trzeba ją dogrzać ze starej sieci miejskiej, żeby się nadawała do użytku. Więc drożej być musi.

Nie jest jednak wykluczone, że ta rydzykowa woda jest też święcona. W ten sposób mieszkania nawet ateistów byłyby wielce uszlachetnione, a to już przecież w pełni uzasadnia zwiększoną opłatę.

„To wygląda na klasyczne prywatyzowanie zysków i uspołecznianie kosztów” powiada jakiś cholerny mędrek. Co on sobie myśli, ten kolejny jajogłowy komuch?

Mamy następny wyciek maili rządowych na portalu Poufna Rozmowa. Z korespondencji wysłanej dwa lata temu przez Mateusza Morawieckiego wynika, że chciałby on na stanowisku ministra sprawiedliwości „własnego Ziobry”. Morawiecki uważa, że Ziobro jest „cyniczny” i „gotowy do działania przeciwko nam”.

Nie wiem, co mam o tym myśleć. Jakoś pomysł, by każdy miał własne Ziobro niespecjalnie mnie kręci; uważam, że to jedno, co je mamy, to już jest co najmniej o cztery za dużo. Ale bo ja wiem? Może miło byłoby popatrzeć na jakiś Turniej Żióbr? W konwencji MMA? Jakiś obrotny zakonnik mógłby na tym jakąś kasę utłuc…

Niech się publisia wypowie.

Tymczasem Lotna Brygada Opozycji wystawiła adaptację „Makbeta” pod wiadomymi oknami, co uważam za gorszące niedopatrzenie wiadomych organów. W każdym razie do Żoliborskiej Twierdzy zaczął zbliżać się – jak u Szekspira – las, tyle że brzozowy (cóż za ohydna aluzja!). Pod wrzącym kotłem buchał ogień, gdy trzy wiedźmy rozpoczęły swoje wróżby. „Władzę obejmiesz dzięki śmierci brata. I twoja władza będzie trwała lata. Aż kiedy przez lud przez ciebie gnębiony będziesz pogardzany i znienawidzony. Nadchodzi koniec Jarosławie”.

Takie paskudztwa mówili w najprzenajświętszym miejscu, łajdaki.

Ale poseł PiS inż. Robert Telus ich ostatecznie zdemaskował, mówiąc „to jest trochę szatańskie, po prostu złe. Nie chciałbym porównywać ich do szatana, czy złych mocy, ale tak niektóre rzeczy wyglądają”.

Więc już wiemy, o co biega. Że też zawsze musi nam ktoś z kręgu zbliżonego do jakiegoś kółka różańcowego rzecz wyjaśnić…

01.11.2022

Będzie kontrowersyjnie. Osoby przywiązane do tradycji i głęboko moralne od urodzenia proszone są o nieczytanie.

Nigdy – jak sięgnę pamięcią – nie lubiłem tych świąt. Nie miały dla mnie żadnego znaczenia. Owszem, dla świętego spokoju rodzinnego bywałem na cmentarzach; można tam znaleźć wiele ciekawych miejsc i różnych ciekawych rzeczy się dowiedzieć, także o ludziach, którzy niegdyś żyli. Ale nigdy nie robiłem tego z wewnętrznej „potrzeby serca”. Ludzi, którzy byli mi bliscy, a nie żyją – pamiętam. Nie widzę potrzeby żadnej aktywności fizycznej z tego powodu i to dokładnie wtedy, gdy ktoś wybrał sobie na nią akurat ten dzień.

Szczególnie nie lubię tego dnia mediów. Są do bólu przewidywalne. Jakieś tasiemcowe zestawienia „tych, co odeszli”, jakieś łzawe wspomnienia… Ponurość i smętek, w dodatku – nie oszukujmy się – nieszczere. W telewizji nad cmentarzami latają drony, które pokazują od lat znane widoczki; tyle że z góry – to cała nowoczesność. Na świecie dzieje się mnóstwo ważnych i niepokojących rzeczy, a my musimy słuchać narzekań (słusznych zresztą…), że znicze nagrobne podrożały.

Tak sobie przy okazji marzę o telewizji informacyjnej bez komentatorów i polityków (oraz księży) w ogóle. Czysta informacja: co, gdzie, kiedy. Bez podpowiadania mi co mam o tym myśleć. Dziś taki w habicie – uważany zresztą za „słusznego” – nawijał w jednej ze stacji takie brednie i na takim poziomie ogólności chciał mi wyjaśnić różnicę między dobrem a złem, że po dwóch zdaniach go wyłączyłem. Fuj. Niech poucza swoją ciocię.

Wiem oczywiście, że to marzenie niemożliwe do spełnienia: już sam dobór faktów do relacjonowania jest zawsze intencjonalny i coś mówi „z tyłu”. Ale – dla przykładu – przebieg świąt, każdych, nie tylko tych grobbingowych – dla mnie nie jest faktem godnym uwagi. Te wszystkie choinki, babeczki, ciasta, grobki, znicze … To są dla mnie zwyczajne pierdoły. Niegodne uwagi.

Na dziś mam zatem pod upust żółci tylko dwa fakty, bo na ogół wszyscy właśnie głównie o grobkach i trupkach.

Fakt pierwszy: proboszcz parafii w Pszczółkach na Pomorzu chce dostać od gminy działkę za bardzo niską cenę, czemu sprzeciwiają się radni. Chodzi o teren warty co najmniej 2 mln zł. Wobec sprzeciwu urzędników przeklął ich z ambony i oskarżył o prorosyjskie zapędy.

Kościół święty, „matka nasza” żąda alimentów, jak widać. Choć sam fakt macierzyństwa jest mocno wątpliwy a formalna mamuśka niekiedy cokolwiek przemocowa.

Fakt drugi. „Nasza sytuacja finansowa stawia pod znakiem zapytania możliwość dalszej skutecznej realizacji misji Instytutu” – ostrzega w najnowszym newsletterze skierowanym do sympatyków Ordo Iuris prezes instytutu Jerzy Kwaśniewski. Jednocześnie prosi wszystkich o wsparcie finansowe organizacji.

Pewno je uzyska od jakiejś spółki skarbu państwa, jak znam życie. Ale jeśli nie uzyska, to bardzo nieładnie będę wielce rad. Chciałbym, żeby w ten bezkonfliktowy w końcu sposób zaczął się proces zaniku wielu organizacji; mam wymieniać?

A o Kaczyńskim, jeśli nie muszę mówić – to milczę. Nie zasługuje na uwagę szkodnik.

Bogdan Miś

Urodzony w roku 1936. Matematyk, dziennikarz. Członek Towarzystwa Dziennikarskiego,
Polskiego Towarzystwa Matematycznego, Polskiego Towarzystwa Informatycznego.

Print Friendly, PDF & Email
 

12 komentarzy

  1. John (Janusz) Burek 01.11.2022
  2. AnGor 06.11.2022
  3. slawek 08.11.2022
  4. hedera 16.11.2022
    • BM 16.11.2022
  5. PIRS 16.11.2022
  6. jsg 20.11.2022
  7. PIRS 20.11.2022
  8. slawek 23.11.2022
  9. Robert 23.11.2022
    • BM 24.11.2022
  10. voit51 28.11.2022