Ożeniony ze szlachcianką (98)6 min czytania

31.01.2023

2017. Po pierwszym łyku zupy grochowej, która odgrzewana lepiej smakuje, tak sobie gwarzymy:

Ty: — Po co on te bombowce wysłał do Syrii? Żeby ukarać? Kogo?

Ja; —Rząd syryjski za użycie broni chemicznej, zabronione przez międzynarodową konwencję.

Ty: — A skąd wiadomo, że nie zrobili tego rebelianci?

Ja: — Nie wiadomo. Wiadomo tylko, że był to trujący gaz i że działo się to w Syrii, która podpisała konwencję.

Ty: — Ale dlaczego nie mieli tego zrobić rebelianci, którzy przegrywają wojnę?.

Ja: — Bo gdy Obama poprzednim razem nie zbombardował Syrii, zorientowali się, że taka prowokacja nie działa.

Ty: — Oni zdolni są do wszystkiego, zobacz jak wyglądają? Brudni, w łachmanach, zobacz jak zniszczyli kraj, widziałam zdjęcia z Damaszku – tam gdzie ich nie ma, domy są nietknięte, matki spacerują w parkach z dziećmi.

Ja: — Chyba nie uważasz, że to rebelianci zniszczyli własne miasta? –

Ty: — Ale po co walczą jak nie mają szansy wygrać?

Ja: — Bo widocznie im i ich rodzinom, zdziesiątkowanym przez emigrację, dyktatura tak weszła za skórę, że ich życie przestało mieć dla nich wartość.

Ty: — A czego oni właściwie chcą?

Ja: — Wolnych wyborów i parlamentu, do którego opozycja mogłaby wejść i ewentualnie przejąć władzę.

Ty: — Mordując większość, która jest za Assadem? –

Ja: — Tego nie wiadomo, nikt nie bada opinii, kiedyś większość była przeciw, jedno jest pewne: za Assadem jest Putin.

Ty: — A co Putinowi z tego przyjdzie?

Ja: — Pamiętasz jak po zrównaniu z ziemią dużej części Bejrutu, w ciągu kilku lat zachodni inwestorzy i biznesmeni zbudowali tam nowoczesne miasto, zarabiając miliardy? Tak jak oni, Putin i jego oligarchowie liczą na gruzy w Syrii.

Ty: — Ile razy mówiłam ci, że jak się mówi, to się nie je? Naucz się tego. Wciąż nie wiem, czy gazy wysłał Assad?

Ja: — Jeżeli nie jego armia, to popierający go konspiratorzy, którzy chcą szybciej doprowadzić do likwidacji opozycji.

Ty: — Są na to dowody?

Ja: — Nie ma, bo tak jak chowają się rebelianci, tak oni tez pochowani są w piwnicach i na strychach.

Ty: — Nie mam zaufania do tych rebeliantów.

Ja: — Ja mam, bo jeżeli ktoś walczy z tak wielką desperacją, to musi mieć rację. Rebeliantami byli walczący przez długie lata z Hitlerem, po wojnie Koreańczycy, a potem Wietnamczycy, którzy odparli inwazję Zachodu, dziś Jemeńczycy, opierający się Arabii Saudyjskiej, Palestyńczycy w Gazie, których Izrael zamknął w getcie.

— Za daleko poleciałeś — powiedziała Grażyna, sięgając do lodówki po jogurt owocowy.

Ja: — Czy ja też mogę?

Ty: — Nie, bo miałeś już jeden rano.

Ja: — Ale mój brzuch jest dwa razy większy od twojego.

Grażyna wyjęła z lodówki drugi jogurt i powiedziała: — Jesteś brzuchomówcą.

W naszym Bed an Breakfast usiadły dziś do śniadania trzy pary i trzy kraje: Brazylia, Anglia i Holandia. Za moją namową postanowiliśmy być Radą Bezpieczeństwa ONZ, decydującą o poparciu Obamy w jego przyszłej decyzji zbombardowania Syrii.

Rabin z São Paulo:

— Popieram Obamę, ale pod warunkiem, że ograniczy się do kilku dni nalotów na instalacje wojskowe.

Grażyna, która wchodzi do jadalni z dzbankiem, podgrzanego dla rabinowej mleka:

— Nic nie można zrobić, gdy na jakiejś pustyni, ludzie postanawiają się wyrzynać, nalot na Syrię to strata pieniędzy, które należy wydać na poprawę komunikacji w Bostonie.

Adwokat z Londynu:

— Odrzucenie przez brytyjski parlament poparcia dla Obamy, było błędem, ktoś musi strzec prawa, pod którym podpisały się prawie wszystkie kraje.

Żona holenderskiego przemysłowca:

— Nie jestem w stanie podjąć takiej decyzji, w każdej sytuacji będą zwiększać się tylko ludzkie ofiary.

Holenderski przemysłowiec:

— Ja bym zbombardował, nie zależnie od tego, kto to na świecie popiera, zgadzam się z Obamą, że musi być granica, której nie może przekroczyć.

Żona londyńskiego adwokata, która jest ławnikiem w sądzie:

— Żadne interwencje zbrojne nie dają rezultatów.

Żona rabina z Sao Paolo:

— Nienawidzę wojny, nie rozumiem dlaczego Amerykanie mają bombardować kraj, który im bezpośrednio nie zagraża.

Mamy 3 głosy za atakiem lotniczym na Syrię (sami mężczyźni), 3 przeciwne (same kobiety). Naszą decyzję ja mam teraz przeważyć ja. Dla mnie każda wojna śmierdzi, ale czy jako dziecko Holokaustu mogę dopuścić do bezkarności ludobójstwa? Wstrzymuję się od głosu.

Wizyta w Seattle. Kubuś skończył 15 lat, wózka używa coraz częściej, ale wciąż jeszcze z ledwością chodzi. Przedmioty humanistyczne w szkole sprawiają mu trudności, nie potrafił opanować myślenia abstrakcyjnego, ale jego zainteresowania technologiczne są imponujące: buduje schematy elektroniczne do radia, telewizora i komputera. Jest discjockeyem w miejscowym radiu. Myśli o studiach inżynierskich i przyszłej o pracy w pobliskim Microsoft, gdzie roi się od geniuszy z Zespołem Aspergera.

Wracam do przerwanego projektu filmowego o MD, Muscular dystrophy, nieuleczalnej chorobie Kubusia, gdy dowiaduję się, że Jeff Chambarlain z Uniwersytetu w Seattle pracuje nad terapią genetyczną dystrofiny, polegającą na wprowadzeniu do organizmu właściwej sekwencji DNA dla całego genu. Izraelski finansista, którego dwuipółletni syn otrzymał diagnozę MD, przeznaczył 11 milionów dolarów na badania. Jeff, który przeszedł już z powodzeniem testy na myszach, jest gotowy na psy, małpy, a potem ludzi. Ma obiecane 5 milionów. Twierdzi, że potrzeba mu 3 lat testów, żeby dostać zezwolenie rządowe na ten lek, obejmujący wszystkich pacjentów MD, w tym Kubusia, jeżeli wciąż będzie chodził.

Jeff wysyła mnie na dokumentacje do Paryża, gdzie badania terapii genetycznej są bardzo zaawansowane. Zawożą mnie do podparyskiego laboratorium w którym przeprowadza się badania nad psami zaszczepionymi zdeformowanymi genami dystrofiny. Pokazują mi dwa psy- labradory, jeden zaszczepiony MD jest bliski śmierci, drugi, któremu równolegle wszczepiono ulepszoną dystrofinę, biega i merda ogonem. Pytam, który exon był uszkodzony? Szósty odpowiada laborant. To jest exon Kubusia!, wykrzykuję, a na to laborant:

— Nie będziemy już więcej prowadzić badań u psów, bo nic nie sprawdza się u ludzi.

Naszego Bartoszka nie interesuje cały ten świat naukowej loterii, on i Hannah koncentrują się na zapewnianiu Kubusiowi życia pełnego wrażeń i fascynacji. Jak długo się da.

Cdn

Marian Marzyński

Polski i amerykański dziennikarz, reżyser filmowy i scenarzysta. Ur. 12 kwietnia 1937, zmarł 4.04.2023. Mieszka stale w USA. Album autobiograficzny Mariana Marzyńskiego KINO-Ja. ŻYCIE W KADRACH FILMOWYCH jest do nabycia w księgarni internetowej UNIVERSITAS i w sklepach taniej książki.  

Witryna Marzyńskiego LIFE ON MARZ

Więcej w Wikipedii

 

One Response

  1. Adam 01.02.2023