01.09.2024
Może nie wszyscy pamiętają to dźwięczne wyrażenie, które niezawodny prof. Bralczyk tak definiuje: „głupstwa, androny, koszałki-opałki. Najczęściej mówienie ich określa się jako plecenie lub wyplatanie. Kołki dębowe, także opalane, czyli smalone, nie nadawały się do wyrobów koszykarskich. Sporządzano z nich koła do wozów, próby robienia z nich koszyków były nonsensowne. Takie koszałki-opałki, androny. Mówić je, oczywiście można, można, jak u Mickiewicza, duby smalone bredzić, ale nic konkretnego z tego nie wyniknie”.
Przypomniało mi się, gdy usłyszałem prezydenta niektórych Polaków, który w Częstochowie na dorocznych dożynkach podzielił się swoimi przemyśleniami na temat znaczenia religii. Oto jedno z tych skrzydlatych stwierdzeń Dudy: „Kiedy ktoś nam próbuje ją odebrać, to zarazem odbiera nam ważną, niezbywalną część polskości, której oddać nam nigdy nie wolno. I dziękuję, że polska wieś i rolnicy o tym pamiętają, dając swoją obecnością tutaj świadectwo”. To przykład skrajnej demagogii i brak elementarnej refleksji na temat jednego z najboleśniejszych tematów w przestrzeni publicznej na początku roku szkolnego. Episkopat pospołu z dwiema paniami, które pozostaną symbolem pogardy dla porządku konstytucjonalnego, chce wmówić społeczeństwu, że próby uporządkowania programu szkolnego podjęte przez MEN są zamachem na religię i tożsamość Polaków i Polek.
Krótko mówiąc duby smalone uzyskały nową wykładnię religijną, polityczną i społeczną.
W Słowniku staropolskim jest jeszcze inne słowo – ‘pierdolić’, które wbrew powszechnemu, dzisiejszemu mniemaniu, znaczy: bredzić, gadać od rzeczy… Stąd inne, staropolskie słowo – ‘pierdoła’; nie wiadomo dlaczego kojarzone z przymiotnikiem ‘stary’.
@Senex – Dlaczego stary ? Oczywiście można by się tu wymądrzać na temat odwiecznego konfliktu pokoleń. Mnie lepiej tu pasuje wyjaśnienie Dobrego Wojaka Szwejka. Zapytywany o jego opinię na temat, kim jest porucznik Dub, odpowiedział “wicepierdoła”. Bo według Szwejka, do pełnego pierdoły brakło mu wysługi lat. W przypadku Anżeja, dochodzi tu drugi moment : jego długopisowa pozycja, co przetrwała za grób. Przypomniała mi się tu sstara dewiza “Meine Ehre ist Treue”. (mój honor to wierność).
Skoro AnGor się czepia, to wyjaśniam: ‘stary pierdoła’ mówiono na Franciszka Józefa. Duda może być młodym pierdołą, choć lepiej mówić o nim klaun; bo nawet nie błazen…
@Senex Przykro mi, że moje wyjaśnienie uznałeś za czepianie. Ja już tak mam, jak ktoś mówi przy mnie że “nie wiadomo”, włącza mi się pamięć. I nie mogę się powstrzymać.
Tak i tym razem. Znam co najmniej tuzin prześmiewczych anegdot o F.J. (mój Tato był z Wiednia).
Jego powszechnie używanym przezwiskiem było jednak “Stary Prohazka”. Co poszło od ukazaniu się W praskiej gazecie zdjęcia cesarza na moście Karola, z podpisem “Prohazka na mostu”. *
*) Przechadzka. Od lat nie czytam gazet, ale pamiętam z dzieciństwa, że na wiosnę nie było numeru bez fotki jakiegoś zwierzaka, z sakramentalnym podpisem “na wiosennej przechadzce”.
Na Onecie piszą, że prezydęt (pisownia celowa) udzielił też wywiadu dla TV Republika, w którym to krytykował – jak zwykle – panią von der Leyen i obecne władze z Donaldem Tuskiem na czele. Ten człowiek od lat żyje w alternatywnej rzeczywistości, w której jego działania i działania jego patrona są zgodne z prawem, zaś działania innych już nie. Szczęśliwie koniec kadencji tego najgorszego z polskich prezydentów po 1989 r. już się zbliża wielkimi krokami. Pojawia się jedynie zasadne pytanie, czy ktoś go pociągnie do odpowiedzialności, czy też na emeryturze będzie swobodnie podróżował i sadził duby smalone na konferencjach i w TV, jakim to wspaniałym był prezydętem i jakiemu znakomitemu obozowi patronował.
Onże Duda liczy sobie raptem nieco ponad 52 wiosny ale jego “rozum” i “pojmowanie” świata nie przekracza mentalności chłopa pańszczyźnianego z “Trylogii” Sienkiewicza. W Potopie jest zresztą scena spotkania Jana Zamoyskiego (Sobiepana) z Karolem Gustawem goszczącymw Zamościu. Sienkiewicz charekteryzując potomka kanclerza i hetmana wielkiego koronnego tak go scharakteryzował (cytuję z pamięci) : “…pan bóg nie obdarzył go rozumem, ot- tyle co na własną potrzebę”. Ten cytat odniesiony do półgłówka państwa i tak ma prawo być traktowany jak komplement.
Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, to polecam artykuł prof. Wojciecha Sadurskiego w GW 4.09 „ Awantura o katechezę. Pierwsze starcie”, w którym pokazuje prawnicze nagromadzenie absurdów związanych z katecheza w Polsce. No cóż A. Duda niby prawnik oddał swoją wiedzę, a raczej jej śladowa obecność w swym umyśle na usługi religijnego fantazmatu, który wyraźnie go prześladuje.
Dziękuję za polecenie tekstu prof. Sadurskiego. Najcenniejsze są moim zdanie cytaty z dokumentu samego Kościoła. Cytuje z artykułu: W autorytatywnym dokumencie na ten temat, w “Dyrektorium Katechetycznym” z 2001 r., Konferencja Episkopatu Polski stwierdza, że “nauczanie religii w szkole otwiera nowe możliwości ewangelizacyjne”, zaś “katecheci szkolni winni mieć świadomość, że poprzez swą posługę katechetyczną wykonywaną na terenie szkoły uczestniczą w realizacji planu duszpasterskiego parafii i diecezji”. Czyli celem nie jest “nauczanie”, tylko “duszpasterstwo”, czyli katecheza, czyli indoktrynacja. To przyznaje sam Kościół. Ciekawe jest wiec, ze w dyskusji publicznej strona kościelna usiłuje swoje własne dyrektywy ukrywać i i rozmydlać demagogicznymi argumentami na inne tematy.
W artykule znajduje się także zdanie ciekawe z mojej amerykańskiej perspektywy. “Na pewno na państwie spoczywa odpowiedzialność za los ludzi tracących pracę. Od tego jest prawo pracy i polityka społeczna.” Dla mnie to brzmi jak horrendum. Tu w USA każdy odpowiada za siebie. Kiedy ja traciłem prace, to nie biegałem do państwa, nie wyciągałem reki po zasiłek, tylko starałem się o następną. Mój los, moja odpowiedzialność. Z katechetami powinno być tak samo. Jak pisze prof. Sadurski w innym akapicie tego samego artykułu: Jeśli katecheci nie będą w stanie w rozsądnym czasie przekwalifikować się do nauczania innych dyscyplin szkolnych (a deficyt nauczycieli jest bolesny!), to przepraszam, ale kogo właściwie szkoły zatrudniają w charakterze katechetów? No własnie. Niech uczą innych przedmiotów. No i tutaj wychodzi szydło z worka. Oni najprawdopodobniej nie umieją niczego poza indoktrynowaniem. Episkopat usiłuje utrzymać obecność swoich oficerów politycznych w szkolnictwie. Cała reszta to mydlenie oczu.
https://wyborcza.pl/7,75968,31277713,awantura-o-katecheze-pierwsze-starcie.html
Duda, prosty Duda.
Przy nim Salieri – to istny Mozart.