05.09.2024
W tle tego, co się dzieje w bieżącej polityce, a zwłaszcza w przywracaniu praworządności i rozliczaniu przestępstw poprzedniej władzy, wydać coraz wyraźniej, że społeczeństwo, które tak się domagało demokracji i praworządności, często samo tych pojęć nie rozumie.
Obserwuję dyskusję w mediach społecznościowych i widzę dość powszechne żądanie, by aresztować, więzić i „rozliczać” szybciej, nie bacząc na dowody, na procedury i ogólnie na prawo. Panuje dość powszechne myślenie rodem z PiS-u, że skoro mamy rację, to prawo nie jest ważne.
Bo co to znaczy „szybciej”? Czego się domagamy? Sądów doraźnych jak za Stalina? Dominuje myślenie, że trzeba kogoś aresztować, “bo jest winien”. A skąd wiemy, że jest winien? Bo wiemy. Z głowy, czyli z niczego.
Czy naprawdę chcemy procesów jak w stanie wojennym z 1981 roku, gdy do skazania i uwięzienia ludzi nie trzeba było dowodów, a czasem nawet aktu oskarżenia? Sam siedziałem na Rakowieckiej z człowiekiem „zatrzymanym na prośbę komendanta stołecznego milicji” (siedział 20 dni). Wtedy nawet Sąd Najwyższy nazywany był Sądem Najszybszym, bo gdy sąd niższej instancji kogoś uniewinnił (lub skazał za mało), Sąd Najwyższy przez pół godziny przeczytał wszystkie tomy akt i zmieniał wyrok. Skazany nawet do aresztu po swoje rzeczy nie zdążył dojechać.
Bardzo wielu ludzi nie rozumie, dlaczego postępowania tyle trwają, czyli nie rozumie, że trzeba rzetelnie zebrać dowody, przesłuchać świadków, to wszystko spisać, a później sąd musi ten cały materiał (w niektórych sprawach kilkadziesiąt tomów akt) przeanalizować, zaczym wyznaczy termin rozprawy. A to wszystko trwa. Nie da się w kilka miesięcy rozstrzygnąć sprawy dotyczącej miliardów złotych i dziesiątków świadków.
Pamiętam moją prasową dyskusję z Lechem Kaczyńskim i Zbigniewem Ziobro (rok 2004), którzy uważali i głosili, że rzetelne postępowanie dowodowe można pominąć, lub uprościć. Pamiętam zdanie wypowiedziane przez Lecha Kaczyńskiego: „Są ślady zębów tego zbira, a nie można go skazać z powodu jakiś pomniejszych wątpliwości”. Nie wiedziałem wtedy, że chodzi o Tomasza Komendę, a pomniejsze wątpliwości polegały na tym, że nie mógł być tam, gdzie dokonano zbrodni (tekst napisany dla Gazety Wyborczej, do przeczytania także w Studiu Opinii. https://studioopinii.pl/archiwa/185755).
A w tej chwili wielu obrońcom demokracji i praworządności marzy się koncepcja prawa Lecha Kaczyńskiego, aresztować i skazywać szybko, z pominięciem „pomniejszych wątpliwości”, oraz prowadzenia „polityki karnej” (czyli poważnego przestępstwa przeciw prawu).
Obserwuje też sporo opinii „z naszej strony” kwestionujących zasady demokracji, wynikających z braku wiedzy na temat demokratycznych procedur. A więc emocjonalnie, w szlachetnym uniesieniu, domagamy się demokracji, ale sami dobrze nie wiemy, co to jest. Przykład: w szlachetnym i zasłużonym dla demokracji stowarzyszeniu pojawiło się zjawisko tak dobrze znane z czasów minionych – obrona stołka niczym niepodległości. Zarząd, który chce być zarządem po wsze czasy, broni jak niepodległości istną artylerią demagogii likwidacji limitu kadencji (bo mógłby być wybrany kto inny). Używa argumentów rodem z Komsomolskiej Prawdy: że gdy ustąpią, to władzę przejmą „ludzie, którzy się do tego nie nadają”. Albo argumentu, że w zupełnie innych bytach limitu kadencji nie ma. Np. w fundacjach. Sejmie, Senacie (dodam od siebie: w Kościele Katolickim, straży pożarnej i na kolei). To tak jakby zwalczać zdanie „w samochodzie musi być silnik” przykładami „a nie, bo w kajaku i balonie go nie ma”. Ci ludzie zupełnie nie rozumieją, że wymieniane przez nich struktury są zupełnie czym innym, niż stowarzyszenie członkowskie.
Przykłady mógłbym mnożyć. Istotne jest to, by już na poziomie szkolnym uczyć na czym polega praworządność i demokracja. Uczyć, jak działa prawo, jakie są demokratyczne procedury i na przykład czym się różni fundacja od stowarzyszenia. Jeżeli takiej nauki nie wprowadzimy, to ciągle wygrywać będą koncepcje „demokracji uproszczonej”, czyli demokracja jest wtedy, gdy rządzę ja.

Krzysztof Łoziński
Emeryt
Ur. 16 lipca 1948 r., aktywista wydarzeń marca 68. Były działacz opozycji antykomunistycznej z lat 1968-1989, wielokrotnie represjonowany i dwukrotnie za tę działalność więziony.
Członek Honorowy KOD i NSZZ „Solidarność”
Reguły procedury sądowej wymyślono nie po to, by chronić winnych, lecz by uniknąć skazania niewinnych.
Konieczność uczenia demokracji i zasad praworządności to rzecz bezdyskusyjna, choć skrzętnie pomijana przez polityków wszelakiej maści. Do tego wszystkiego stan kultury, urynkowionej i spsiałej. Załamać może porównanie PRL-owskich fenomenów (Trójka, Dobrowolski z Owcą, Dudek, Olga Lipińska, Przybora z Wasowskim) z dzisiejszym rechotem pseudoartystów.
Ciekawe, dlaczego autor tego tekstu nie pamięta, że to za jego czasów z inicjatywy zarządu tegoż samego stowarzyszenia właśnie zdjęto limity kadencji. Wtedy było to OK, bo to pan Krzysztof był u władzy. Szkoda, że nie pamięta, że to za czasów zarządu którym on kierował, wykreślono ze Statutu zjazdy zwyczajne, bo zarząd ten wiedział, że przy pierwszej okazji zostanie przez to właśnie stowarzyszenie odwołany, a stołki żal im było opuścić. I nie pamięta pan Krzysztof jak zmianami regulaminu zamykano usta ciałom doradczym. Wstyd, panie Krzysztofie. Wstyd!!!
Ciekawe czy tak rozumiecie wolność słowa, że ten komentarz również usuniecie.
Rzeczywiście, tak poważne zarzuty trzeba koniecznie uwiarygodnić własnym podpisem. Nie tylko Krzysztof Łoziński ma prawo się tego domagać!
Panie Demokrata. Napisał Pan same kłamstwa. Za czasów mojego zarządu nie “usunięto” tylko wprowadzono limity kadencji. Usunięto je teraz i głośno przeciw temu protestowałem. Ja od siedmiu lat nie sprawuję już żadnej funkcji w KOD. W pierwszym statucie uchwalonym na zebraniu założycielskim nie było limitu kadencji, wprowadzono je na drugim dopiero zjeździe wyborczym, gdy mój zarząd kończył kadencję. Wcześniej nie było takiego problemu, bo nikt jeszcze nie odbył dwóch kadencji. Wprowadzenie limitu kadencji było moją inicjatywą. Ja wprawdzie nie byłem przewodniczącym już od roku, ale byłem jeszcze delegatem. Po uchwaleniu tej zmiany, którą poparli wszyscy członkowie mojego zarządu, wszyscy członkowie zarządu, którzy odbyli już dwie kadencje, nie kandydowali już na żadną funkcję (choć na inne funkcje nada mogli) Limity kadencji zniósł Kuba Karyś i jego zwolennicy na ostatnim zjeździe dwa lata temu (gdy ja nie byłem już w zarządzie od pięciu lat), właśnie po to, by móc sprawować funkcje dalej.
Po drugie, zjazdy zwyczajne (czyli wyborcze) nie zostały nigdy usunięte ze statutu prze nikogo i są w nim nadal. Właśnie za kilka dni odbędzie się taki zjazd, którego według Pana nie ma w statucie, a jest i cały czas był.
Po trzecie, mój zarząd nie tylko nie “żałował opuszczenia stołków”, ale właśnie wprowadził limit kadencji i nikt z tego zarządu nie kandydował dalej. Ci ludzie nie tylko nie trzymali się kurczowo stołków, ale dobrowolnie z tych stołków zrezygnowali.
Po trzecie, nikt nie “zamykał ust ciałom doradczym”. to kłamstwo.
Po czwarte, mojemu zarządowi nie groziło odwołanie. Na zjazdach zwolennicy tego odwołania seryjnie przegrywali wszystkie głosowania, a więc nie mieli większości, tylko mniejszość. Nie mieli żadnych szans odwołać zarządu.
Reasumując: Panie Demokrata, jest pan nie tylko bezczelnym kłamcą i oszczercą, ale i tchórzem, bo nie ma Pan odwagi podpisać się imieniem i nazwiskiem.
Panie Krzysztofie, jest Pan ostatnim, który komukolwiek tutaj powinien wypominać kłamstwo i bezczelność, co udowodnił Panu we wpisie wywołany Kuba Karyś.
Może po prostu nie mam ochoty odbierać o 23.30 hejterskich, chamskich, telefonów z krzykiem do słuchawki i pretensjami, gdy publikowałem treści nie odpowiadające Pana akolitom z Zarządu. Stąd chronię swoją prywatność. I nie, nie Pan wtedy dzwonił, ale wspomniani akolici.
Poza tym lepiej jednak podpisać się anonimowo pod prawdą niż nazwiskiem pod kłamstwami jak Pan.
Krzysztofie, zapewne nie pamiętasz dobrze, stąd tyle pomyłek w Twoim komentarzu, a ponieważ wywołałeś mnie z imienia i nazwiska postaram się sprostować.
Za czasów Twojego Zarządu ani nie usunięto, ani nie wprowadzono limitów. kadencji. Wprowadzono je po Twojej rezygnacji (to nie był żaden zjazd wyborczy – wybory odbyły się w wyniku rezygnacji członkiń i członków “Twojego” zarządu), a zniesiono w czerwcu 2023 roku (i wtedy nie protestowałeś).
Nie sprawujesz żadnej funkcji w KOD-zie od pięciu lat (a nie o siedmiu) właśnie w wyniku rezygnacji (złożonej, odwołanej i złożonej ponownie) – nie dokończyłeś swojej kadencji, a była to Twoja pierwsza kadencja. Kończyła się ona w maju 2020 (przedłużona do września ze względu na pandemię) i tylko troje z “Twoich” członkiń i członków dotrwało do jej końca.
Wprowadzenie limitu nie było Twoją inicjatywą, wniosek złożył inny Delegat. O zniesieniu limitu kadencji zdecydował Zjazd na wniosek delegatki, która nie jest mną, a więc sporym nadużyciem jest pisanie, że wprowadził je Karyś. Jednocześnie powodów było wiele i dyskutowaliśmy o tym przez wiele godzin, zatem cytując klasyka….”nie było Cię tam”.
Po drugie zjazdy zwyczajne to nie zjazdy wyborcze. Zjazd zwyczajny jest po prostu normalnym trybem trybem działania stowarzyszenia, z którego “Twój” Zarząd nigdy w historii nie skorzystał. A nie skorzystał tylko dlatego, że podczas zjazdu zwyczajnego można zmienić porządek obrad w sposób niekorzystny dla zarządu, więc błagam nie brnij.
Po trzecie “Twój” Zarząd zrezygnował, bo utracił większość, a zatem nie kończył kadencji, bo musiałby demokratycznie podejmować decyzje niekoniecznie zgodne z wolą Twojego Zarządu. A co do ciał doradczych wprowadziliście regulamin Rady Regionów, w którym decyzje (niezgodnie ze statutem) miały być podejmowane większością 2/3 głosów (czyli 11 na 16 regionów mogło podjąć decyzję), a zatem tak – to jest zamykanie ust Rady Regionów, zupełnie niedemokratyczne i bezprawne. A to, czy Twojemu Zarządowi groziło odwołanie pokazał listopad 2019 roku, więc po raz kolejny błagam nie brnij..
Co do istoty i treści Twojego felietonu (tu też po prostu wielokrotnie mijasz się z prawdą, bo w zanik pamięci nie uwierzę) powtórzę dwa proste pytania, które zadałem dwukrotnie, a na które dotąd nie odpowiedziałeś:
1. Dlaczego limit kadencji jest elementarną zasadą demokracji?
2. Dlaczego, jeśli nią jest – jako twórca stowarzyszenia – nie zawarłeś go w statucie, który przyjmowałeś 9.05.2016 roku?
pozdrawiam
Kuba Karyś
Kuba przestań kłamać bo mam już tego dosyć. Jak sam piszesz, członkowie tego zarządu sami zrezygnowali i ja też jeszcze wcześniej. Nie trzymali się więc kurczowo stołków o co oskarżył ich anonimowy kłamczuch “Demokrata”. Oskarżałeś mnie Ty, nie kto inny, że “nie zwołałem żadnego zjazdu zwyczajnego”. Nie zwołałem w ogóle żadnego zjazdu, bo przewodniczący nie zwołuje zjazdów. Zjazdy zwołuje zarząd. Cały.. Przewodniczący też nie określa rodzaju zjazdu. Nie ma takiej kompetencji. Poczytaj kolego statut własnego stowarzyszenia. Jedyna kompetencja jaką ma przewodniczący to “zwołanie zebrania zarządu”. I na tym koniec. Polemizowałem z kłamstwem, że mój zarząd “zlikwidował limity kadencji” Sam napisałeś przed chwilą, że nie zlikwidował. Sam napisałeś, że zlikwidowano je w 2023 roku, czyli dużo później. Czyli pan “Demokrata” kłamie.
Pan “Demokrata” kłamie również, że wykreślono ze statutu zjazdy zwyczajne. Dobrze wiesz, ze nie wykreślono.
Napisałeś, że nie dokończyłem kadencji z powodu rezygnacji “złożonej, odwołanej i złożonej ponownie” Znowu nieprawda. Rezygnacja jest w KOD tylko jedna, złożona w biurze zarządu na piśmie. Zapowiedź rezygnacji na Facebooku nie jest dokumentem. A i ta zapowiedź nie była “odwołana”. Został tylko przesunięty jej termin, by dać Wam, a nie mnie, trzy miesiące czasu na kampanię wyborczą. Został przesunięty na prośbę Twoich kolegów. Ja w tym czasie wcześniej sam już dobrowolnie zawiesiłem się w sprawowaniu tej funkcji. I dobrze wiesz, że byłem bardzo ciężko chory. Nie na wycięcie migdałków, jak Ziobro, tylko walczyłem o życie (i omal tej walki nie przegrałem). Do zdrowia nie wróciłem do dziś. Mam tylko 40 % płuc, porażone nerwy czuciowe i ruchowe w nogach i w dłoniach i inne pieszczoty. To jest cena za stresy związane z działalnością w KOD.
Mój zarząd nie zrezygnował “bo utracił większość”. Zrezygnował, bo chciał zrezygnować i nie utracił “większości”, bo jak wiesz zorganizował zjazd wyborczy, czyli mógł działać.
Zdanie: “Zarząd musiałby demokratycznie podejmować decyzje niekoniecznie zgodne z wolą Zarządu” to prawdziwe curiosum. Naprawdę nie widzisz w tym zdaniu absurdu? Kompletnego braku logiki? Zarząd głosowałby niezgodnie z własną wolą?
Dlaczego nie zawarłem limitu kadencji w statucie z 2016 roku? Po pierwsze nie byłem autorem statutu i nie ja go przyjąłem tylko wszyscy zebrani. Po drugie w 2016 roku nikt o tym nie myślał bo nikt nie miał za sobą, nie tylko dwóch, ale nawet jednej całej kadencji. Ten statut pisany był trochę na kolanie, bo trzeba było szybko powołać stowarzyszenie. Nie było czasu na studiowanie.
A teraz najlepsze. Mój artykuł w ogóle nie jest o KOD. Nigdzie nie pada ta nazwa. Piszę o konieczności nauki o demokracji. Wszędzie, w całym społeczeństwie. A Wy wyskoczyliście na zasadzie “uderz w stół a nożyce się odezwą”. Piszę o tym właśnie po to, by nie zadawano takich pytań jak Twoje: dlaczego w demokracji nie mogą rządzić cały czas ci sami ludzie, tylko przywódcy muszą się zmieniać. Naprawdę nie wiesz dlaczego?
A wiesz co jest najpaskudniejsze we wpisie kłamczucha i tchórza “Demokraty”? Oskarżanie mnie o jakąś rządzę władzy. Akurat ja nigdy nie chciałem mieć władzy, nie tylko w KOD, ale nigdzie. Podjąłem się kandydowania na stanowisko przewodniczącego by ratować stowarzyszenie, które po aferze fakturowej zaczęło się rozlatywać. Podjąłem się bo zostałem przekonany, głównie przez Janka Hartmana, że jestem w tej sytuacji jedynym człowiekiem, który ma wystarczający autorytet, by ten ruch ponownie zespolić. Marzenie o władzy to kompletnie nie moja bajka. Ja nawet odznaczenia, które mi nadawano, dawałem na aukcje Orkiestry Świątecznej Pomocy. Może akurat Ty tego nie rozumiesz, ale istnieją ludzie, którzy nie chcą rządzić i którzy budują swój autorytet na dokonaniach, a nie na stanowiskach i tytułach. A do obelg i oszczerstw jestem przyzwyczajony. Ten kraj tak ma.