07.09.2025

Zdanie odrębne
W jednym z filmów (z Netfliksa) pada zdanie: „Amerykanie są wychowani w nienawiści do biednych. Tu nawet biedni nienawidzą biednych. A co dopiero bogaci…” Trump zarządził oczyszczanie Waszyngtonu z biedoty, która ma zniknąć z ulic amerykańskiej stolicy – jak śmieci albo coś gorszego. Jeden z bezdomnych mówi, że prezydent ukradł mu namiot…
Nic nowego! Hitler usuwał Żydów nie tylko z Niemiec, Europa wyrzuca uchodźców z Afryki i Azji, Izrael Palestyńczyków z Gazy; polski prezydent nie podpisał ustawy pomocowej dla uchodźców. Tylko czekać, jak w „opozycyjnych” mediach i prawicowych portalach wrócą terminy: dezynfekcja, dezynsekcja i deratyzacja. Przecież cudzoziemcy, zwłaszcza kolorowi roznoszą „pasożyty i mikroby”, a my chcemy być (narodowo i plemiennie) „czyści i nieskalani”…
*
Media donoszą o biciu małych dzieci, które potem zostają kalekami albo umierają. Dzieje się tak w katolickim narodzie, który raz w roku pochyla się nad „żłobkiem i dzieciątkiem”. A ono, jak tylko podrośnie, jest dręczone i katowane, poddawane torturom, stosowanym w świecie przestępczym i podczas wojen.
Przyczyn nagminnego nękania dzieci należy szukać w Piśmie św., gdzie czytamy: „Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi”(H, 12,7-11). Echem tego jest, śpiewana do dziś, pieśń religijna: „Lecz kiedy ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do matki uciecze”. Ojciec ma bić, matka chronić przed biciem, albo udawać, że tego nie widzi; czasem przyłącza się do maltretowania… Tak jest (i ma być!) w tradycyjnych polskich rodzinach, przepojonych wiarą w miłosiernego Boga, których ‘prawe’ dzieci często są skazane na „przemoc domową”.
*
Prezydent Nawrocki wzorem swego idola z Ameryki rozprawia się z uchodźcami… Zawetował wypłacanie 800+ Ukrainkom z dziećmi, które przed wojną schroniły się do Polski. Uznał, że po trzech i pół roku sytuacja się zmieniła (!) i nie mogą dłużej obciążać polskiego budżetu. W ten sposób zamknie również dostęp do Internetu, co też skopiował z amerykańskiego prezydenta (blokada Starlinków). Wtedy Polska opłaciła abonament i front się nie załamał; nie wiadomo, jak będzie teraz… I pomyśleć, że 800+ wypłacane uciekinierom z Ukrainy to jedna piąta tego, co wpływa do naszego budżetu z ich opodatkowanej pracy! Przecież oni wypracowują sobie naszą, państwową daninę…
Stało się to w święto niepodległości Ukrainy; Nawrocki najpierw złożył stosowne życzenia jej prezydentowi, a po godzinie zawetował wspomnianą ustawę. A może było na odwrót… Tak wygląda mocny polityk, który zamierza nadawać ton w tej części Europy i na starcie swej prezydentury pokazuje sprawczą moc – wobec matek z dziećmi! Ich ojcowie są na wojnie za naszą wschodnią granicą, a hybrydowe formy tej wojny coraz częściej odczuwają kraje dalekie od frontu…
*
Episkopat polecił odczytać z ambon list w sprawie Edukacji zdrowotnej. Zdaniem hierarchów „przedmiot w istotnej części zawiera treści dotyczące tzw. zdrowia seksualnego, których celem jest całkowita zmiana w postrzeganiu rodziny i miłości”. Mimo, że seksualność to zaledwie jedna dziesiąta(!) programu, biskupi – specjaliści od rodziny, małżeństwa i seksu – uważają, że przedmiot „zagraża prawidłowemu rozwojowi osobowemu dziecka i stawia pod znakiem zapytania przyszłość demograficzną naszego kraju”. Sic!
Polskie dzieci są poddawane erotyzacji, uczone genderowej koncepcji płci i zachęcane „do odrzucenia swej kobiecości lub męskości”, czyli do niewłaściwej identyfikacji. Ponadto zajmowanie się „tożsamością płciową” oraz debata wokół osób LGBTQ+, mogą „prowadzić do podjęcia operacji ‘zmiany płci’, czyli nieodwracalnego okaleczenia ciała młodych ludzi i wielkiej tragedii dla nich samych i ich rodzin”. Taka wizja seksualności „jest niezgodna z polskim systemem prawnym”, łamie przepisy i zmierza do zmiany prawa na antyrodzinne i destabilizujące płeć; „w sposób oczywisty niszczy fundamenty wychowania”. I tak przez większą część Listu…
Kluczem do jego zrozumienia jest zdanie: „Temu celowi ma służyć także bezprawne ograniczanie lekcji religii w szkole”. Da ist der Hund begraben – jak mówią Niemcy… Prawdziwy cel panów-biskupów to nie troska o zdrowie polskich dzieci i młodzieży, tylko że w szkole ograniczono lekcje religii. Podniosłe słowa o miłości małżeńskiej, męskości i kobiecości, macierzyństwie i ojcostwie, woli Boga oraz jego stwórczym dziele – to tylko kamuflaż i zasłona dymna. Potwierdzeniem jest apel do rodziców, by nie godzili się na „systemową deprawację dzieci” i nie wyrażali zgody na ich udział „w tych demoralizujących zajęciach” – podyktowany troską „o wychowanie i zbawienie”. Uczciwiej byłoby napisać o ‘wychowanie do zbawienia’…
Przeciw listowi protestuje świat lekarski, który ma świadomość niskiego stanu wiedzy społeczeństwa na temat własnego zdrowia i płynących stąd zagrożeń. Jednak biskupom nie zależy na zdrowiu indywidualnym, ani zbiorowym… Co ich obchodzi, że polskie dzieci, nie mając wiedzy o dorastaniu – rodzą dzieci, wpadają w depresję, dokonują samookaleczeń i popełniają samobójstwa… Hierarchowie zasłaniają się prawem rodziców – zwykle konserwatywnych i pruderyjnych, którzy nie chcą i nie umieją przekazać dziecku wiedzy o jego cielesności[1]. Robi to najczęściej miejscowy proboszcz, strasząc z ambony erotyzacją, deprawacją i seksualizacją[2]. Albo katecheta-pedofil, przed którym dziecko nie umie się obronić; wreszcie powszechnie demoralizujący Internet. Biskupi nie wiedzą, nie chcą wiedzieć, że edukacja zdrowotna dziecka często ratuje przed upodleniem człowieka dorosłego – np. przed prostytucją… Ostatnio pojawiła się ciekawa interpretacja listu biskupów – jako projekcja ich seksualnych fantazji[3]…
Tymczasem w jednej z podhalańskich parafii żadne z rodziców – w obawie przed proboszczem – nie odważyło się posłać dziecka na Edukację zdrowotną. Ten może powiedzieć za Chrystusem: „jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje mnie znają” (J, 14). Parafianie jako owce dobrze wiedzą, co im wolno, a co nie będzie się podobać pasterzowi…
Zaś b. minister oświaty Czarnek w towarzystwie z b. kurator Nowak, w ramach III Kongresu Akcji Katolickiej Archidiecezji Przemyskiej, odwiedził miasto Sanok. Notatka nie podaje, kto ich gościł i gdzie? Ważne, że na forum ‘kongresu’ sprzeciwili się likwidacji przedmiotu Historia i teraźniejszość, choć „więcej miejsca poświęcili kontrowersyjnemu przedmiotowi, jakim jest Edukacja zdrowotna”. Dostrzegli w nim „hedonistyczne nachylenie przy braku kształtowania odpowiedzialności za czyny”. Zwieńczeniem spotkania była msza pod przewodnictwem biskupa Hudzio”[4]. Prawdopodobnie jest to początek tournee zgranej pary po Podkarpaciu, a może szerzej…
*
Z serwisu: „W Makowie Mazowieckim samorządowcy podjęli uchwałę o intronizacji Jezusa Chrystusa na króla powiatu makowskiego. Inicjatywa wyszła od grupy 300 mieszkańców i mimo sprzeciwu zarządu powiatowego została przez radnych przegłosowana jednogłośnie”. Prawie dziesięć lat temu (2016) nasz dostojny episkopat ogłosił Chrystusa królem Polski, ale nie poszły za tym zmiany ustrojowe. Teraz postanowiono uruchomić inicjatywy oddolne miast i powiatów, stosując metodę – od kamyczka do mozaiki. Potem wszystko połączy się w całość, co niewątpliwie da spodziewany efekt.
Radni, zamiast rozwiązywać rzeczywiste problemy: budowa schronów (na wypadek wojny), nowej drogi, remont mostu, czy zbiornik na wodę, zajęli się tym, co symboliczne – boską władzą nad ich powiatem. Nie przyszło im do głów, że angażowanie Syna bożego do spraw niewielkiego skrawka polskiej ziemi to gruby nietakt i poważne ograniczenie boskiej wszechmocy, przejaw zaściankowego ekskluzywizmu… Bo niby czym sobie Maków Mazowiecki zasłużył na takie wyróżnienie? Od biedy uszłoby to w Makowie Podhalańskim, gdzie Jan Paweł II koronował obraz M. Boskiej i skąd, po sąsiedzku (Raba Wyżna) pochodzi kard. Dziwisz, ale tu, na północy…
Chrystus miał powiedzieć: Królestwo Boże jest w was…(Łk 17, 20-25), to znaczy ‘w waszych sercach’. Widocznie nie zagościło ono jeszcze w sercach radnych Makowa M., skoro chcą mieć króla nad sobą… Regularne domaganie się przez Polaków boskiego królowania na ziemi to ich odwieczne, zawoalowane pragnienie władzy autorytarnej, skupionej w ręku jednostki. Jednak Chrystus jako Bóg musiałby tu mieć swego ziemskiego namiestnika, którym może – i z pewnością zgodzi się zostać, Karol Nawrocki. Kaczyński jest już za stary…
Pomysły episkopatu z r. 2016 i radnych makowskich nie są nowe; podobne rozważano w czasach kontrreformacji… Na przykład: kanonik przemyski Stanisław Orzechowski uważał, że modelem ustroju republikańskiego w Polsce jest trójkąt – na szczycie Bóg, u podstawy król (prezydent) i kapłan (episkopat). Mamy już królową (Matka B.) i króla (Chrystus); najwyższy czas zająć się ich egzekutywą nad Polakami – narodem bądź, co bądź – wybranym (jak żydowski)…
W czasach saskich poprzedzających upadek I Rzeczypospolitej, sarmacki ideolog Jan Dębiński (z Dębion) pisał: „Polska nie rządem stoi”, lecz jest ufundowana na zasadach niespotykanych dotąd w polityce; rządzi się „nie po cudzoziemsku, niby też nie po ludzku, ale po niebiesku”. (…) my i tym nierządem naszym tak dobrze stoimy, jako drudzy najsubtelniejszymi około rządów distilacjami[5] i stać będziemy (…). Przy takim nierządzie i niesforze naszej, jużby sto razy zginąć potrzeba, my zaś stoimy…”. Nie może być inaczej, skoro jesteśmy wykonawcami planów Opatrzności! Warto jednak pamiętać, że w Polsce rozum polityczny często ustępował miejsca politycznemu szaleństwu. I są na to poważne, historyczne dowody …
*
Jeden z kanałów tv zaprezentował film dokumentalny o tym, jak Niemcy planowali przesiedlić wiedeńskich Żydów do Polski, w okolice Zamościa. Zbudowano baraki, przewieziono jakąś liczbę ludzi, a potem ich wytracono w pobliskich obozach śmierci (Bełżec, Sobibór). Kiedy się ogląda to, co Izrael, za przyzwoleniem Trumpa, robi dziś z Palestyńczykami, analogia sama się nasuwa. Słowa: czystka etniczna i ludobójstwo w pełni oddają sytuację w Gazie, której miasta przypominają Warszawę – zburzoną i wypaloną po powstaniu. Mówią tak komentatorzy sprzyjający dotąd Izraelowi w jego walce z Hamasem[6]. Ale jakie to ma znaczenie, skoro na palestyńskiej ziemi amerykański prezydent – największy sojusznik Polski – zaplanował budowę riwiery dla swych bogatych współziomków…
- W TVP rozmowa o Edukacji zdrowotnej… Dziennikarka pyta czterech mężczyzn: ‘Czym się różni owulacja od menstruacji (miesiączki)?’ Trzej poważni posłowie (PiS, PSL, Konfederacja), zapewne ojcowie córek – nie pamiętają, nie wiedzą… Parę dni później jeden z tych posłów daje kolejny popis ‘wiedzy o człowieku’: https://www.onet.pl/styl-zycia/onetkobieta/gozdyra-zapytala-posla-PiS-o-dwie-rzeczy-to-sie-nie-dzieje-naprawde/x854xrm,2b83378a Wprawdzie jako rodzice nie potrafią uświadomić własnych dzieci, ale mają prawo decydować o ich udziale w lekcjach tego przedmiotu…
- Biskupi dopuszczają się manipulacji pojęciowej, nazywając edukację seksualną – seksualizacją
- https://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,32219884,to-wyrazna-projekcja-ich-fantazji-seksualnych-byly-jezuita.html?utm_source=mail&utm_medium=art_polecane&utm_campaign=artid_32219884&token=Ss4sZPVUFFk0Lu-NERo977BOoNrRguYfGMmmkhaTS1U
- „Tygodnik Sanocki” 26 (1778)
- Dzisiaj pisze się destylacja; jej produkt to powszechnie znany i spożywany – destylat!
JS
Tak demagogia polskich biskupów katolickich (rzecz nie dotyczy protestanckich) sięgnęła szczytów hipokryzji. Właśnie dowiedzieliśmy się, że jeden z biskupów przegrał sprawą jaką wytoczył księdzu, który w przypisie zaznaczył, ze rzeczony biskup chronił (przyjmując go w swojej diecezji) księdza pedofila. Biskup w przypisie dopatrzył się posądzenia o homoseksualizm i przynależnośc do lawendowej mafii i przeciw wymyślonemu przez siebie znieważeniu zaprotestował sądownie. Sąd nie dopatrzył się winy i biskup przegrał i musiał uregulować sądowe należności.
Rzeczywistość w pigułce, nic dodać nic ująć. Prawdą jest, że u nas rozum nie jest w cenie, regularnie nie ma prawa głosu. Kiedy słyszę sprzeciwy Episkopatu (wspierane przez niektórych polityków) p-ko Edukacji zdrowotnej to nie wiadomo, śmiać się czy płakać? Praktycznie każde dziecko ma dostęp do smartfonu czy komputera, a tam nieskończona ilość ordynarnej pornografii. Przeczenie w tej sytuacji, że pomoc fachowego nauczyciela jest niezbędna, wołanie, że może on dziecku zaszkodzić czy wręcz je zdemoralizować, świadczy, że wymienione towarzystwo oderwało się od rzeczywistości i wymaga pilnego kontaktu z dobrym lekarzem. Z kolei poddawanie się takiej narracji pokazuje, że owieczki stają się pospolitymi baranami. Gdyby naprawdę kierowano się dobrem dzieci to KRK dawno zrobiłby porządek z pedofilami w sutannach, czy ujął się za dzieciakami maltretowanymi przez swoich najbliższych.
Rozpacz ogarnia kiedy wypowiadający się w tak ważnych sprawach nie posiadają w tej materii niezbędnej wiedzy, kiedy nie znają podstawowych pojęć. Przywołane „popisy” posłów w temacie menstruacji czy owulacji są najlepszym tego świadectwem. Nie potrzebują dodatkowego komentarza. Przy takim poziomie nie można wykluczyć, że dla niektórych słowo: „genitalia” oznacza… włoskie linie lotnicze! Rozumie wróć!
„Wakacyjne ułomki” JS odołują sie do zapomnianego nieco znaczenia słowa ułomek oznaczającego fragment lub kawałek całości. Opisane ułomki są albo przerażające (bicie dzieci, przesiedlanie i ludobójstwo Palestyńczyków), albo zawstydzające w swojej arogancji czy ignorancji (poglądy Amerykanów na biedę, prawa nabyte Ukraińców Polsce, hipokryzja biskupów czy głupota radnych pewnego miasteczka na Mazowszu). Jaka jest całość polskiej i światowej rzeczywistości skoro ułomki są właśnie takie ? Znakomity esej JS nie pozostawia złudzeń – całość nie odbiega od opisanych części – jest po trochu straszna i trochę śmieszna.
Jeżeli dziecko będzie chodzić na Edukację Zdrowotną, będzie mądrzejsze od ojca, który publicznie się przyznaje do nieznajomości takich wyrazów jak owulacja czy polucje. Do tego przecież nie można dopuścić!
Aby utrzymać w tygodniowym rozkładzie zajęć ucznia dwie godziny lekcji religii ,wywierany jest nacisk na nauczycieli, by ze swojego pensum godzin oddali jedną dla katechety.
Pomimo prezydenckiego veta w sprawie pomocy dla uchodżców z Ukrainy, działają organizacje charytatywne i ludzie dobrej woli.
Fundacja „Ja Nauczyciel” w liście otwartym do Prezydium Episkopatu Polski żąda od biskupów, by wyjaśnili, dlaczego krytykują edukację zdrowotną i zaprzestali pomawiania nauczycieli tego przedmiotu. Biskupi nie zamierzają odpowiadać, a tym bardziej rozmawiać w celu wyjaśnienia swego stanowiska. Oni mają doktrynę, a nauczyciele – jakieś wyimaginowane pomysły na zdrowie dzieci i młodzieży …
Życie dopisuje do tych ułomków nowe (pod nickiem życie kryje sie putinowska Rosja). POlską poddana jest coraz bardziej presji wojny hybrydowej, której elmentem są dorny wlatujące w naszą przestrzeń powietrzną. Mamy okazję obserwować jak zachowuja się poszczególne składowe władz państwa wobec elementarnego zagrożenia bepieczeństwa naszych obywateli. To bardzo ważny egzamin.
Komentatorzy niechętnie podejmują wątek historyczny polityki polskiej (Orzechowski, Dębiński), jakby uważali go za mało istotny. Tymczasem na naszych oczach dokonuje się ideowo-religijna podmiana: na obrońcę chrześcijaństwa wykreował się Putin, cywilizacji zachodniej Trump, a polskiego katolicyzmu i tradycji – Nawrocki. Pierwszy zbrodniarz wojenny, drugi z zarzutami kryminalnymi, a trzeci z podejrzeniem o sutenerstwo i oszustwo… „W polityce” nikomu to nie przeszkadza!
Weszliśmy w epokę postpolityczną, w której nie liczy się finezyjna gra, tylko fake newsy, kłamstwo i manipulacja… Polska kraj przyfrontowy może na tym wyjść bardzo źle. Postawiła na Amerykę, której prezydent za nic ma normy, obyczaje prawo, czy zasady. Nasz prezydent ślini się do niego i mierzy czas od jednego spotkania z Trumpem – do drugiego, choć ten atak rosyjskich dronów na Polskę uznał za pomyłkę.
Świetny jak zawsze przegląd aktualności polskich, a właściwie polskich bolączek. Co do „edukacji zdrowotnej”. Wszystko to prawda, ale… Pani Minister sama doprowadziła do tej sytuacji, wprowadzając fakultatywność nowego przedmiotu. Przecież wiadomo było, że czarni staną na głowach, by zmusić owce do rezygnacji z udziału ich dzieci w tych zajęciach, traktując sprawę jako próbę sił i własnego wpływu na społeczeństwo.
To symptom poważniejszej choroby. „Strona Demokratyczna” (tak ją nazwijmy dla uproszczenia) nie ma odwagi walczyć o swoje idee (zakładając, że w ogóle jakieś ma). Czyli też o nasze. Przez ten brak odwagi przegrał, w bardzo złym stylu, Trzaskowski, który zamiast przekonać swoich zwolenników, że gotów jest walczyć o sprawy dla nich ważne, wolał w często żałosny sposób przymilać się do słuchaczy Radyja i widzów TV Republika. Także Trzaskowski optował za fakultatywnym charakterem „edukacji zdrowotnej”. Nawrocki do nas jakoś się nie przymilał. I miał rację. Niestety… „Strona Demokratyczna” jest skazana na przegraną nie dlatego, że polskie społeczeństwo jest w większości obskuranckie, tylko dlatego, że nie ma odwagi uwierzyć, że stoi za nią ta większość. I bronić wizji świata przez tę większość wyznawanej. Idą bardzo złe czasy.
Na wschodzie w większosci jest obskuranckie.
Jednym słowem, politykom 'strony demokratycznej’ od pewnego czasu brak cohones – dosłownie i w przenośni. A ta przypadłość udziela się większości, która staje się bezradna i… bezbronna. Skoro jednak – za sprawą Odradka – mamy świadomość że „idą bardzo złe czasy”, zawsze jest szansa, by się temu przeciwstawić – indywidualnie i zbiorowo; trzeba tylko chcieć. Bo – jak mawiał mój ojciec – jak się komuś nie chce, to gorzej jakby nie mógł…
Problem braku odwagi strony demokratycznej wynika w dużym stopniu z alienacji klasy politycznej. Politycy demokratyczni jak ognia unikają konfrontacji ze swoimi zwolennikami, a już zupełnie nie radzą sobie z krytyką z ich strony. O ile zwolennicy „prawicy” (cudzysłów oznacza ciemnogród) są wobec swoich przedstawicieli bezkrytyczni, o tyle zwolennicy opcji demokratycznych, lewicowych i liberalnych to są ludzie światli; wobec tego pełni wątpliwości i krytycyzmu. Tymczasem politycy opcji demokratycznych unikają poważniejszej dyskusji wewnątrz swoich środowisk i koalicji z obawy o swoje własne interesy – w tym pozycje i kariery. Efekt tego jest taki, że środowiska demokratyczne nie tylko są zdezintegrowane, ale przede wszystkim nie wykorzystują potencjału społecznego, który stoi do ich dyspozycji. Czy słyszeliście Państwo o wybitnych ekspertach wykorzystywanych przez stronę demokratyczną ? Czy w otoczeniu Donalda Tuska, Kosiniaka-Kamysza, Hołowni czy Czarzastego możemy znaleźć takich wybitnych przedstawicieli społeczeństwa demokratycznego ? Czy na przykład przywracanie praworządności powierzone zostało swoistej „radzie mędrców” prawniczych których w Polsce nie brakuje ? Odpowiedzi na te i podobne pytania dostarczają informacji na temat przyczyn porażek strony demokratycznej. Politycy zachowujący sie jakby pozjadali wszelkie rozumy działają na szkodę swoich wyborców i w rezultacie na własną szkodę. Problem w tym, że nawet tego ostatniego nie przyjmują do wiadomości !