2015-10-22. Pod powyższym tytułem podpisujemy się obaj; pierwszy był Marcin Luter (ES)
Nad bramą; „Piekło kapitalistyczne”. Przed nią nikogo.
„Piekło socjalistyczne” – potępieni pchają się jeden przez drugiego.
– Co robią w kapitalistycznym?
– Straszne rzeczy! Gotują w smole, pieką na rożnie.
– A w socjalistycznym?
– To samo.
– ?
– Czasem prądu zabraknie i smoły na czas nie dowiozą…
Pan Jerzy Łukaszewski (Jerzy Łukaszewski: Dzień Kundelka), liczy na indolencję, lenistwo i niedołęstwo Prawa i Sprawiedliwości w robieniu nam piekła i zapewnia, że nie będzie aż tak tragicznie. No, może. Ale nie jestem do tego zbyt przekonany, więc bardzo się boję i wolałbym wariant, przy którym pozostajemy w koalicyjnym czyśćcu.
Słaba to pociecha w środku drugiej dekady XXI wieku, że Polska przeżywała gorsze opresje… Kto przeżył, a kto nie bardzo. Perspektywa rządów PiS, nawet w jej najłagodniejszym wariancie jest zdecydowanie gorsza od wszelkiej innej kombinacji parlamentarnej i rządowej.
Ty se mów
Pisanie p. Łukaszewskiego w SO cenię wysoko, ale niekiedy wprowadza mnie w zakłopotanie. Jak choćby w tym jego „kundelku”. Wywód skomplikowany, wielowątkowy. Co nieco postaram się jakoś rozplątać. Tym bardziej, że czuję się przezeń pośrednio zaczepiony.
Był pan łaskaw, panie Jerzy Łukaszewski przeczytać mój poprzedni tekst – (Ernest Skalski: Im gorzej tym gorzej) w SO i nawet odnieść się doń w komentarzu – dziękuję. Napisałem, że rządy antypisowskiej koalicji nie będą sprawne. Po złych wyborach sytuacja musi być gorsza, ale nie musi być najgorsza. Nie wynikało więc z tego, że 26 października będzie dniem szczęścia, jeśli tylko Kaczyński nie będzie w stanie stworzyć rządu. I jeśli nawet w SO ktoś gdzieś coś takiego o tym „szczęściu” napisał – w co wątpię – to bezzasadnie ustawia pan sobie figury do bicia, przypisując taki punkt widzenia podstawowemu nurtowi piszących w naszym wspólnym, czyli m. in. moim i pana, Studiu.
Studio to jest de facto rozbudowany klub dyskusyjny. Grupa stałych i okazjonalnych autorów, plus grono przeważnie tych samych dyskutantów reprezentuje dość zróżnicowane poglądy w różnych sprawach. Stanowiska ekstremalne bywają tu omawiane, nie mają wszakże w tym spektrum swojej reprezentacji. Wychodzimy bowiem z założenia, że wolność słowa nie polega na tym, że każdy ma prawo wypowiadać co chce w każdym medium, lecz że każdy ma prawo mieć takie medium jakie chce, co w dobie Internetu nie jest już prawem bez pokrycia.
Nasze dyskusje mają charakter publiczny, jako że czytuje nas wielekroć więcej ludzi niż tu pisuje. Zapewne na zasadzie rozrzutu statystycznego mogą się trafiać wśród nich zwolennicy PiS, lecz generalnie ma pan rację, twierdząc że jako grupy, nurtu, ich tutaj nie ma.
Ci ludzie, których tu nie ma – przynajmniej większość z nich – nie są zainteresowani innymi poglądami niż własne, czyli partyjne. Jak by się bali utracić wiarę. Tłumaczenie im, że nie mają racji, że służą złej sprawie, tak jak pan słusznie zauważa, mija się z celem. Ale my, proszę pana, pisząc o partii Kaczyńskiego-Macierewicza et consortes, również samych siebie nie chcemy przekonywać, że to jest zło. To wiemy. Dyskutujemy, choćby z panem, o stopniu i charakterze tego zła. O tym czym ono grozi. Czy i jak zapobiegać mu. Jeśli pan w miarę uważnie czyta publikowane tu artykuły oraz wypowiedzi pod nimi, to przecież musi pan dostrzegać jak bardzo są one zróżnicowane. Ostatnio, co zrozumiałe, zastanawiamy się czy głosować, na kogo głosować?
Czy ktoś kogoś do czegoś w ten sposób przekona? Wątpię. Może w drodze wyjątku. Ale czytając się nawzajem czegoś się dowiadujemy, poznajemy inny, czy tylko nieco inny punkt widzenia. Pana tekst, do którego tu się odnoszę, dał mi co nieco do myślenia i sadząc z mnogości komentarzy, nie tylko mnie. Ci którzy nas tylko czytują, też widać, coś z tego mają, no bo po co by mieli czytać?
Marks pisał, że filozofowie objaśniali świat, a zadanie polega na tym aby go zmieniać. I tacy, pożal się Boże, filozofowie jak Lenin i Mao podjęli się tego zadania. Chmary ambicjonerów chwytają się za zmienianie, choćby w skali jednego, średniej wielkości kraju. A my, tu w naszym SO, robimy tylko przy objaśnianiu. Czasem pomaga.
W zamierzchłych czasach PRL- koledzy narzekali, że krytykując latami – w dozwolonych ramach – brak sznurka do snopowiązałek i napojów chłodzących dla żniwiarzy, męczą się na próżno. Przekonywałem, że trzeba to pisać tak długo, aż do ludzi dotrze, że w tym systemie tych rzeczy brakowało, brakuje i będzie brakować, bo musi. Dotarło. Minęło kilkadziesiąt lat i napojów chłodzących skolko ugodno. Zimą, latem, w mieście i na wsi, a i sznurek by był, gdyby były jeszcze snopowiązałki.
Nasi w PiS
Jak już wspomnieliśmy o naszych tu nieobecnych zwolennikach PiS, to zgadzam się z jednym z komentatorów pana tekstu, który nie zgada się z panem, że to inny gatunek człowieka. Może niektórzy. Przeważnie to człowiek, taki jak większość pozostałych, tylko mający idee fixe, czyli zajoba, akurat w sferze polityki, ogólnie mówiąc.
Tak się składa, że mam zwolenników i nawet aktywistów PiS wśród bliskich i najbliższych mi ludzi. Nie odpowiadają standardowi wyborcy tej partii, bo nie są z prowincji, ale z samej Warszawy, mają wyższe wykształcenie, a nawet stopnie naukowe niektórzy. Wiek: od średniego do poważnej starości. Z podstawową masą pisowskiego elektoratu łączy ich frustracja. W momencie dokonywania opcji politycznej czuli się skrzywdzeni w życiu i nie byli skłonni przypisywać tego swym błędom, brakom, konkretnym okolicznościom, czy przypadkowi. Nie chcieli być Hiobami, woleli być wyklętym ludem ziemi. Ich krzywda stawała się więc polityczna.
Wielu ludzi, skądinąd racjonalnie myślących, ma jakąś sferę, w której kieruje się emocjami, silniej do nich mówiącymi niż „mędrca szkiełko i oko”. Dopada to nawet mędrców. Wierzenia, miłość, uzależnienia, nienawiść, uprzedzenia i fobie. A polityka łatwo kumuluje emocje. Politykiem, który potrafił kumulować dobre emocje wielkich rzesz, wzmacniać je i kierować w dobrą stronę był Jan Paweł II. (Ernest Skalski: Advocatus Dei…) – To rzadka umiejętność, można powiedzieć – dar. Znacznie łatwiejsza i częstsza jest umiejętność wykorzystywania złych emocji i przeinaczania w złe nawet dobrych. Szczególnie patriotyzmu. Ma tę zdolność Jarosław Kaczyński, od dekady dysponujący nieodmiennie jedną trzecią elektoratu.
A my tu, proszę pana, gaworzymy w obrębie tych dwóch trzecich wyborców, którzy nie życzą sobie rządów tej sfrustrowanej mniejszości, lecz nie są w stanie przeciwstawić się jej determinacji. Przypadek częsty w historii. Zdecydowana mniejszość wygrała Rewolucję Październikową i mniejszość wyniosła Hitlera do władzy.
Nie będziesz pożądał…
Jeden z bliskich mi ludzi, nie pisowiec, brzydzi go PiS, uważa, że Polska jest na równi pochyłej. Głosowanie – uważa – tego nie zmieni. On akurat jest na równi wznoszącej. Trzydzieści dwa lata. Wykształcony, z dobrym fachem, prosperuje coraz lepiej, zadowolony z życia. Mieści się w tych zadowolonych, stanowiących 81 procent Polaków, co wykazała tegoroczna Diagnoza Społeczna pracowni profesora Janusza Czapińskiego. Poprzednia, w roku 2013, wykazywała około 70 procent. We Francji taki wskaźnik wynosi 85 procent, w Skandynawii przekracza 90. Nie jest więc źle. U sąsiadów i na południu Europy jest znacznie gorzej.
Tu przypomnę, że to jest wszechstronne, rzetelne badanie na próbce około 12 tysięcy gospodarstw domowych i 20 tysięcy indywidualnych osób, prowadzone systematycznie od roku 2000.
To odczucie zadowolenia oparte jest na faktach sprawdzalnych. Rośnie PKB, zmniejsza się bezrobocie, rosną płace realne. Mamy nawet nadwyżkę eksportu nad importem i nie sprzedajemy głównie surowców i palet. I to – kryzys nie kryzys – dzieje się teraz, w ostatnich dziesięciu, piętnastu latach. Transformacja dokonała się ćwierć wieku temu, za pierwszego Balcerowicza, lecz uruchomiony przez nią skok cywilizacyjny trwa nadal.
Więc dlaczego pan, panie Jerzy Łukaszewicz, pisze, że nasz rozwój od jakiegoś czasu jest de facto zwijaniem się? Sprawdził pan to? Może się pan powołać na coś innego niż własne przekonanie, które bywa największym wrogiem prawdy?
„Niepokorne” media i sfory internautów napadają na Czapińskiego, na wszelkie dane, które nie odpowiadają ich obrazowi rzeczywistości. Nie przejmują się sprawdzalnymi faktami i elementarna logiką. Ale do pana pisarstwa mi to nie pasuje.
A teraz, dla równowagi, będę panu przyznawał rację. Większość społeczeństwa nie przeżyła nawet części świadomego życia w realnym socjalizmie. Oni żyją tu i teraz. Nie musieli łasić się o przydział talonu na syrenkę ani przepłacać za nią na giełdzie samochodowej i mogą się bawić w rekonstrukcję tego samochodu, tak jak inni przemyśliwują o rekonstrukcji dinozaurów czy przynajmniej mamutów. Możność pojechania dokąd się chce i kiedy się chce – plus możliwość spokojnego powrotu – nie jest dla nich darem od losu lecz oczywistą oczywistością.
Tak jak pan pisze – porównują nasze warunki z tymi, które są na Zachodzie, czyli w zasięgu ręki, ale jeszcze nie w Polsce. Emigrują nie tylko ci, którzy w Polsce nie znajdują dla siebie możliwości, lecz także tacy, którym jest nieźle, a chcą by im było lepiej. Co występuje we wszystkich regionach świata. Z Anglii też emigrują do Australii i Nowej Zelandii.
Trafnie pan zauważa, że z niezadowoleniem i buntami mamy do czynienia gdy się poprawia, lecz za wolno w stosunku do oczekiwań, za mało w stosunku do tych którzy maja więcej. Są w tym zdrowe ambicje zmieszane z pospolitą zawiścią. Stąd postawa roszczeniowa, którą, łagodny na ogół, Leszek Kołakowski nazywał agresywnym żebractwem. Zła to emocja i nie tylko Kaczyński potrafi podgrzewać i wykorzystywać złe emocje.
Robi to nurt lewicowy w polityce i publicystyce. Z pasożytami jakimi są działacze związkowi współgra cała sfora oświeconych i postępowych. Wszyscy, których głównie kole w oczy cudze powodzenie, którzy domagają się ”godnej płacy”, bez zastanowienia się kto miałby ją płacić i z czego.
W swoim czasie do pasji doprowadzał Gomułka, który przaśną rzeczywistość lat sześćdziesiątych porównywał z nędzą na Podkarpaciu w latach jego dzieciństwa i wychodziło mu, że nie ma podstaw do narzekania.
Tak się złożyło, że w tym roku przejechałem się po prowincji francuskiej, szkockiej i włoskiej i wypada stwierdzić, że nie zauważa się różnicy cywilizacyjnej w porównaniu z prowincją polską. Nawet na terenie uznawanym za Polskę B, będącym matecznikiem PiS.
Wiem, że samochody widziane w Polsce są starsze od tych na Zachodzie, ale są! Ćwierć wieku temu było ich kilkakrotnie mniej i widać było, że większość to rzęchy. Teraz na ogół są przynajmniej zadbane. Generalnie; jeszcze jest spory dystans do europejskiej czołówki, ale za Gomułki, i także za Gierka, to była przepaść nie do przebycia. Znajdowaliśmy się w stworzonym przez ówczesny ustrój ślepym zaułku światowej cywilizacji. Teraz, jak święty Paweł, bierzemy udział w dobrych zawodach i zmniejszamy nasz dystans do czołówki.
Nie każdy musi to wiedzieć i rozumieć, a każdy ma prawo głosować. I powinien mieć możność zapoznania się z opinią tych, którzy wiedzą i rozumieją. A żeby coś wiedzieć i rozumieć niekoniecznie trzeba to przeżyć samemu. W końcu są specjaliści od wojen punickich i wypraw krzyżowych. Z pana zdjęcia nie wynikałby staż w PRL, lecz wiedza wykazywana w pana publikacjach historycznych pozwalałaby oczekiwać bezinteresownej kompetencji również w zakresie spraw publicznych, aktualnych i wspartych o niedawną historię.
Nostra maxima culpa
Z samych zalet to składa się jedynie partia Jarosława Kaczyńskiego. Platforma Obywatelska, jak wszystkie byty jest sumą zalet i wad. O stosunku rozsądnego człowieka i obywatela do każdego takiego bytu, w tym przypadku partii politycznych, powinno decydować zsumowanie zalet i wad. I nie in abstracto, lecz w określonym czasie i miejscu, jeśli ocena ma doprowadzić do podjęcia decyzji w konkretnych wyborach.
Już w poprzednim swoim tekście – (Jerzy Łukaszewski: Bruzda jego mać!) – skreśla pan, panie Jerzy Łukaszewski, całkowicie PO – z powodu ustawy umożliwiającej w określonych warunkach ustalenie czy człowiek został poczęty metodą in vitro, bo to brutalne wtargnięcie w jego najbardziej intymną sferę. Ale w komentarzach do pana tekstu wskazuje się, że to posunięcie dotyczy tylko ustalania ojcostwa i jest w tym celu konieczne. Czy pan to wiedział, pisząc swój brawurowy tekst? Czy może uważa pan, że to nie tak, lub może intymność ważniejsza niż ustalenie kto jest ojcem? Czy brał pod uwagę, że może matka człowieka lub on sam wolałby wiedzieć kto jest ojcem, nawet kosztem swej intymności?
I czy gdyby pan to wszystko przerobił nadal skreślałby pan z kretesem tę partię?
Ale powiedzmy, że ta ustawa to nic więcej niż ewidentny błąd. Czy na zasadzie pars pro toto akurat on ma zdecydować o odsunięciu PO od władzy? Daleki jestem od gloryfikowania tej partii. Jej rachunek po stronie „winien” jest pokaźny. Ale czy nie ma ona niczego po stronie „ma”? Pisze pan – i słusznie – że dorobek Polski kształtował się za rządów wielu partii. Również za rządów SLD z PSL i PiS z przydawkami. W obu tych przypadkach trafiało na dobrą koniunkturę. Lecz w ostatnich ośmiu latach, w tym podczas kryzysu w Europie, to za PO Polska „rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Oczywiście, to nie Donald Tusk pilnował podorywek, nie Ewa Kopacz wylewała asfalt na autostradach, ale może można wpisać PO na listę partii, które pozwoliły się naszej ojczyźnie rozwijać?
W emocjonalnych atakach na Platformę dostrzegam zawiedzioną miłość i chęć odegrania się. Za nasze zawiedzione nadzieje i za to, że przegrywa, dołożymy jej żeby udowodnić, że to z jej a nie z naszej, jej zawiedzionych kochanków, winy. A wina po obu stronach. Przy czym do wszystkich swych błędów i uchybień Platforma dołożyła fatalną kampanię prezydencką i parlamentarną
Kierowanie się w polityce emocjami jest niepoważne i kontrproduktywne. Emocje każą nam ukarać tę partię. Nie pozwalają nam po raz któryś wybierać „mniejszego zła”, więc dopuszczamy do władzy większe zło. Nawet wiedząc jak bardzo jest złe, ale danie wyrazu naszym emocjom jest dla nas ważniejsze niż skutek naszego działania lub zaniechania.
Wyborcy w większości chyba kierują się bardziej emocjami niż logiką. Operowanie emocjami, budzenie i podsycanie ich staje się podstawowym narzędziem polityki. Nie należy tego pochwalać, ale można zrozumieć. Tak zwanym opinion makers, czyli dziennikarzom i innym osobom publicznym, jest to trudniejsze do wybaczenia.
W kryminalistyce takie postępowanie to bodajże dolus eventualis; robimy co chcemy, godząc się z możliwością złego skutku lub nie biorąc go pod uwagę, choć mogliśmy i powinniśmy byli to uczynić. I to jest, przy winie Platformy, nasza wina, nasza bardzo wielka wina.
Tak krawiec kraje
Owszem, Polsce należy się zmiana na prowadzeniu, a Platformie – ławka rezerwowych po ośmiu latach rządzenia, ale realnym zmiennikiem może teraz być tylko PiS.
Realnie realnym zmiennikiem ma szanse stać się stać partia posiadająca kapitał polityczny. To przede wszystkim spore poparcie społeczne. Bez niego nie uzyska się ilości mandatów potrzebnych do sformowania choćby mniejszościowego rządu. Społeczeństwo jest już na tyle dojrzałe, od czasu Stana Tymińskiego, że raczej nie uzyska odpowiedniego poparcia efekciarska efemeryda w rodzaju przyjaciół piwa, partii Leppera, Korwina, Kukiza, czy Palikota luzem. Jest nadzieja, że tak będzie dalej.
W partii mogącej rządzić duża część wyborców chce dostrzec ludzi, którzy już pokazali, że potrafią funkcjonować we władzach. Te wszystkie warunki łącznie spełniają wciąż jeszcze tylko PO i PiS. Partie, które mogłyby wejść w antypisowską koalicję z Platformą mogłyby pretendować do roli jej zmiennika, powiedzmy, w roku 2019.
Nie dotyczy to PSL, bo ta partia już się opatrzyła. A zmiany swego wizerunku, przy nikłym elektoracie, nie może zaryzykować. Nowoczesna.pl prezentuje się jako reaktywator wczesnej, prawdziwie liberalnej Platformy. Dla sporego odłamu dotychczasowych zwolenników PO hasła Petru mogą być atrakcyjne. Nie jest jeszcze natomiast zbyt atrakcyjna jego maleńka partia. Jej szansą może być udział w rządowej koalicji z Platformą, od której teraz musi się odżegnywać. Współrządząc może być postrzegana jako nadająca się do rządzenia, zdobyć kapitał polityczny potrzebny do ewentualnego zastąpienia Platformy.
I z góry można przewidzieć, że jeśli do tego dojdzie i partia Petru zaczęła by odpowiadać nie za swój program ale za państwo, przeszłaby ewolucję jaka przeszła partia Tuska od ideowego Kongresu Liberalno-Demokratycznego do pragmatycznej partii władzy, jaką jest dzisiejsza PO.
Z drugiej strony podobna ewolucja, tyle że z lewa na prawo, mogłaby się stać szansą dla Zjednoczonej Lewicy. Społeczeństwo pożąda zmiany u władzy, ale wbrew temu co mu się wmawia nie potrzebuje ono lewicy – Ernest Skalski: Komu lewica, komu? – To, co teraz wygaduje Barbara Nowacka – nie będzie miało znaczenia. To co się myśli i mówi o rządzeniu dosyć się różni od wymagań jakie rządzenie stawia.
W interesie demokracji, której naprawdę zagraża PiS – a także w interesie Platformy – jest, aby obie te partie, wraz z PSL znalazły się w Sejmie, w sile umożliwiającej stworzenie koalicji rządowej. A w tym układzie lewicowa partia Razem, która najprawdopodobniej do Sejmu nie wejdzie, osłabia szanse ZL i przybliża możliwość rządów PiS. To jednak nie zraża lidera Razem, Adriana Zandberga, który robi furorę, gdyż potrafi rzeczowo i logicznie wypowiedzieć szkodzące gospodarce frazesy.
W Internecie pojawiły się już stwierdzenia, że to pożyteczny idiota Kaczyńskiego. Lecz na idiotę on nie wygląda. Stosuje metodę Lenina, który zawsze musiał mieć do dyspozycji swoją odrębną partię. Jak nie mógł opanować partii, to wychodził z grupą sobie oddanych i tworzył odrębny byt polityczny.
I to by było na tyle, w ostatniej chwili.
Ernest Skalski
Bardzo mi się podoba taka polemika.Żałuję tylko, że nie stosują jej nasi główni politycy.
Zgadzam się z Redaktorem Skalskim. Zgadzam się także z panem Jerzym Łukaszewskim. Między omawianymi poglądami panów jest tylko pozorna sprzeczność. Chodzi o rozłożenie akcentów. Nie sposób rozstrzygnąć kto ma rację. Nie ma chyba nawet sensu rozstrzygania. Oba poglady są uprawnione, a skutki takie same:
– PO rządzi 8 lat i wyraźnie się zużyła – czas przejść do opozycji aby uzdrowić sytuację wewnętrzną; widać to co najmniej od tzw. afery podsłuchowej ujawnionej w czerwcu 2014 r. i nie rozliczonej do dzisiaj,
– podobnie jak Pan Redaktor politycy PO i większość z nas widziała i widzi jak bardzo szkodliwa jest perspektywa rzadów PiS; sęk w tym, że PO nie zrobiła nic aby tę perspektywę rządów urealnic badź oddalić (zaniechanie wszelkiej odpowiedzialności prawnej za nadużycia władzy i naruszenia prawa z okresu 2005-2007),
– straszenie PiSem przez polityków PO stało się rytuałem pozbawionym treści do tego stopnia, że wyborcy zaczęli to odbierać jako hipokryzję i kłamstwa PO; politycy PO wykazali sie tutaj, nie po raz pierwszy, kompletnym brakiem odpowiedzialności za ewentualne dojście PiSu do władzy,
– od dawna wiadomo, iż znaczna część wyborców kieruje się emocjami, stąd zatem nic dziwnego, że politycy oddziaływują głównie na emocje, a kłamstwo, oszustwo i konfabulacja są ważnymi narzędziami wzbudzania emocji – celuje w tym PiS a PO nie umiała albo nie chciała tego procederu ukrócić.
* * *
Reasumując – krytyka PO to niekoniecznie zawiedzione nadzieje byłych zwolenników ile raczej wskazanie działań, zaniechań i procesów w których wyniku partia ta przegra nadchodzace wybory na własne życznie.
* * *
Cztery lata temu wielu wyborców (w tym ja również) głosowało na PO na zasadzie mniejszego zła. Przez tę kadencję PO zrobiła dużo aby wielu z nas przestało miec ochotę na popieranie coraz większego zła. PEwna część z tych nabranych jest zdetermninowana do tego stopnia, że ma zamiar pozostać w domu, inni znaleźli sobie mniejsze partie poza PiS, które zamierzają poprzeć.
* * *
Poprzednie wybory PO wygrała z PiS stosunkiem 39% do 30%. Ostatnie sondaże wskazują, że w tych wyborach straci około 17% z poprzedniej przewagi na rzecz PiS i mniejszych partii. Te 17% to żadna zasługa PiS – to skutki całokształtu działalności PO. Miejmy nadzieję, że PiS nie zdobedzie większości niezbednej do zmiany konstytucji, bo inaczej będzie z nami krucho.
* * *
Pan Redaktor nawołuje abyśmy się kierowali rozumem a nie emocjami w wygorach politycznych. Otóż właśnie rozum podpowiada, że duopol PO-PiS był i jest wyjatkowo szkodliwy dla Polski.
* * *
Moim zdaniem PO została rozłożona kadrowo przez czystki pseudo dyktatury Tuska. Niedemokratycznie w drodze nominacji poprzednika powołano szefową partrii, która okazała się sprawnym administratorem ale kiepskim wizjonerem i takimż strategiem. Wyłączono mechanizmy dyscypliny wewnętrznej i królowała anarchia baronów. Zaniechano wszelkigo poisiłkowania sie w PO ekspertami a symbolem formatu politycznego przywódczyni jest „Misiek” Kamiński jako czołowy spin-dcktor PO. (Nawiasem mówiąc spin-doctor w wolnym tłumaczeniu na polski oznacza: „krętacz”.)
* * *
Nie wiem czy po wyborach koalicja wszyscy przeciw PiS będzie arytmetycznie możliwa i politycznie wykonalna!.
Długi tekst autora, interesujący, ale z wrodzonej złośliwości przyczepię się do kilku zawartych w nim myśli.
1. PO nie jest żadną partią pragmatyczną. Jej polityka kadrowa to nie pragmatyzm, lecz obezwładniająca głupota. Partia Petru to głownie ludzie z korporacji, przedsiębiorcy, młodzi ekonomiści i prawnicy, to zupełnie inny świat niż dawne KLD, którzy byli grupą niespecjalnie wykształconych, lecz zaczytujących się w książkach Miltona Fridmana. Dawne KLD to grupa marzycieli którzy przez lata skorumpowali się, zaś nigdy nie potrafili pragmatycznie zarządzać czymkolwiek.
2. PO po krótkiej fazie tworzenia stało się prymitywną partią władzy. Oczywiście że PIS nie jest tworem demokratycznych, lecz dokładnie tak samo PO. PO demolowała demokrację, przekupywała media, kultywowała nepotyzm. Polityka kadrowa kierowała się kryterium służalczości a nie wiedzy. Paradoksem jest to że wokół PISu powstały jakieś thinktanki, wokół PO ani jednego. Wokół PISu zdarzał się intelektualny ferment, wokół PO intelektualna pustynia.
3. Dzisiejsza PO to klasyczna partia populistyczna, po 8 latach rządów potrafi jedynie straszyć opozycją.
4. Polacy mimo codziennego werbalnego narzekania są optymistami. Poza tym wyrwaliśmy się z PRLowskiej biedy, jednak mała w tym zasługa dzisiejszych rządzących. Owszem PKB rośnie, lecz także dramatycznie rośnie zadłużenie, dalej kraj jest fatalnie zarządzany, o tym mówią raporty porównujące jakość administracji państwowej rożnych krajów. Ponadto majątek przeciętnego Polaka, a ścislej mówiąc wolne środki, jest 11 razy mniejszych niż przeciętnego Włocha i 30 razy niż Szwajcara. To dalej przepaść.
PO rządziło fatalnie, stad zbliża się zasłużona kara. Owszem, czekają nas rządy PISu, ale to co cenne, rosną w sile nowe partie, które nie składają się wyłącznie z zawodowych działaczy, lecz ludzi mających pewne umiejętności cenne w sluzbie publicznej. Możliwe że powoli kończą się rządy historyków, archeologów, modeli, prowincjonalnych lekarzy, nauczycieli WFu, psychatrów i innych podobnych, którzy chichotem historii zostali wyniesieńi na najwyższe stanowiska w państwie. Nowoczesna to jedna z tych nowych partii, nawet te skrajne mają swoją wartość wprowadzając nowe twarze. Za 4 lata skład Sejmu moze być zupełnie inny.
Z tymi uwagami MaSza o think tankach Pisu i braku specjalistów w rządzącej partii u Sławka jest COŚ. Trafne spostrzeżenie, choć te PiSowskie think tanki często były naciągane z naciąganymi antyfachowcami. I tu Jerzy miał rację, wytykając PO, że nie słuchała dobrych rad. Studio Opinii od początku komentowała piórami swoich autorów błędy PO i podsuwała sensowne rozwiązania. Przynajmniej do koñca rządów premiera Tuska nie było widać, aby tam ktoś z tych rad chciał skorzystać. Dlatego dziś jest za późno na namawianie rozeźlonych ,łody h wyborców chwilówkami na głosowanie z rozumem. Wybory wygrają zapewne dla jakiejś zwycięskiej partii wyborcy niezdecydowani dotąd, jeśli zechcą w ogóle udać się na wybory. Wszelkie sądaże czarno przedstawiają wyniki, ze stałą dominacją PiS. Teudno wierzyć, że zdobędą bezwzględną większość do manipulowania w konstytucji. Zatem od przyszłego tygodnia zacznie się zawieranie koalicji anty PiS. Ciekawe, czy choć tu nasi politycy zdadzą egzamin i stworzą coś sensownego.
Dobra polemika. Ja mogę dorzucic od siebie tylko tyle, ze już zagłosowalem na Ewę Kopacz i na senatora z PO (nie pamiętam nazwiska, i mniejsza o to). Głosuję korespondencyjnie, wiec wysłałem swoje krzyżyki i wolno mi je ujawnic (mam nadzieję). Jak moze bywalcy zauważyli, sam wylewam nie tyle pomyje, i nie tyle żale, ile całe baseny krytyki na PO. Ostatni basen krytyki wylałem pod tekstem Smutnego Krasnoludka juz po wysłaniu krzyżykow. Więc dlaczego zagłosowalem na PO, i dlaczego na Ewę Kopacz? Bo rozum mi mowi, a znajomi z Polski potwierdzają, ze to jest najefektywniejsze spozytkowanie krzyżykow przeciwko katastrofie, ktora niestety nadciąga. To nie emocje, tylko chłodna kalkulacja. Następnym razem będę głosował na tego, kto będzie zwalczał PiS najbardziej skutecznie. Tym razem najefektywniej jest zagłosowac na PO i na panią Ewę. Tak też i zrobiłem.
.
A dlaczego? Bo mi nie odpowiada Polska rządzona przez ksenofobow, łajdakow, zakute pały, ciemniakow, rasistow, cwaniakow, i paranoikow. A najbardziej mi przeszkadzają ci wszyscy, ktorym powyzsza lista zupełnie nie przeszkadza. Takie mam gusta i dlatego zagłosowałem tak, jak zagłosowałem.
Natknalem sie na artykul po angielsku o polskiej postawie wobec uchodzcow. Moze kogos zainteresuje.
http://qz.com/529130/polands-refugee-problem-is-not-what-you-think-it-is/
Świetny tekst, przekonujący.
Już nie mam wątpliwości.
Głosuję na PSL.
Panie redaktorze,
Jest takie porzekadło: strach ma wielkie oczy. W tym przypadku strach przed rządami PiS. Podobnie było, gdy zwyciężało SdRP, gdy zwyciężał Aleksander Kwaśniewski, gdy zwyciężał Leszek Miller i SLD.
To miały być wsteczne siły, które nas cofną w rozwoju, utrudnią wstęp do UE i NATO, zdewastują wizerunek Polski na arenie międzynarodowej, cofną reformy itp. itd.
Obraz malowany czarnymi farbami.
Może jeszcze kilkanaście lat temu kogoś to ruszało. Teraz coraz mniej. Więc, żeby jednak ludzi poruszyć pojawiają się coraz mocniejsze obrazy, bardziej dobitne epitety emocje nakręcają się bardziej. Hisetryczny ton felietonu Anny Izabeli Nowak był tego najlepszym przykładem.
Już na wstępie wszelkie pomysły na zmianę (chocby wprowadzenie JOW, którego skądinąd nie popieram) nazywane są antysystemowym bełkotem. W tej poetyce cały artykuł (który, jak mniemam, był kumulacją – powodem felietonu j.Luk).
Tymczasem ludzie mają swoje doświadczenia (każdy z osobna) i w swojej masie, przypuszczam, nie widzą specjalnej różnicy w swoim życiu między jednym a drugim rządem. Odczuwają skutki globalnych i lokalnych zawirowań, ale działania rządu zdają się tak odległe od codziennego życia, że nie widać żadnego zwiazku.
Jeśli w pracy awansowałem na miejsce kolegi który pojechał do USA, to przecież nie będę awansu, a co za tym idzie, wyższej pensji i lepszych warunków życia przypisywał temu czy innemu rządowi, prawda? A tymczasem takie własnie zdają się być oczekiwania tych histerycznych wypowiedzi: Polepszyło sie, to dlaczego nie chcecie Platformy wy choerni ciemnogrodzianie (plus jeszcze całe mnóstwo obelżywych epitetów).
Takie histeryczne wywody przeczą doświadczeniu i zdrowemu rozsądkowi i w najlepszym razie mogą spowodować wzruszenie ramion, albo odnieść skutek odwrotny – zniechęcieć do głosowania na Jedynie Słuszną Partię Ciepłej Wody w Kranie (która to woda jakoby przestała płynąć)
.
Pan, Panie Redaktorze, sądzi, że grozi Polsce albo rząd zły, albo katastroficzny, po którym kraj runie. A zdaje się, że zdecydowana większość ludzi żyje zupełnie innym życiem i ma głębokie przekonanie, że naprawdę niewiele się zmieni niezależnie od tego, któ stworzy rząd. Rano będzie trzeba wyprowadzić psa, odprowadzić dziecko do szkoły, pójść do pracy, potem ugotować/odgrzać obiad, odrobić lekcje z dzieckiem lub/i wyprowadzić psa na spacer itp. Czy w tym czasie Schetyna bedzie tłumaczył, że front ukraiński tworzyli Ukraińcy, czy tez może Fotyga zacznie tańczyć – życie się kompletnie nie zmieni. Chyba, że kolega pojedzie do USA co pozwoli awansować na jego stanowisko 😉
.
Życzę udanego weekendu
Główny problem wielu autorów oraz dyskutantów SO polega na tym, że w wiekszości wiemy jak szkodliwe, konfliktogenne, ciemnogrodzkie, ksenofobiczne i szowinistyczne bedą rządy PiS w tandemie z „prezydętem”, za przeproszeniem, Du*ą. Każdy z nas poszukuje jakiegoś lekarstwa, jakiegoś antidotum i niestety przerasta to nasze możliwości. Dlatego każdy z nas ma rację i Redaktor Skalski i Pan Jerzy Łukaszewski i MaSZ i andrzej Pokonos i narciarz2 i wielu, wielu innych. Mimo tak różnych racji najgorszą rzeczą jest bezradność. PO miała złoty róg, zrobiła wiele, jesli nie wszystko, żeby się go pozbyć, licząc cynicznie, że i tak Polacy ich wybiorą. Tymczasem Polacy jak wskazują okoliczności postanowili wystawić PO rachunek polityczny. Dlatego nie mam pretensji do wyborców tylko do PO, która mając wszelkie instrumenty wepchnęła Polskę w odmęty szaleństwa PiS. Za ten właśnie skandaliczny skutek zbiorowej nieudolnosci PO partia ta powinna zapłacić cene najwyższą i podobnie jak UW zejść ze sceny. Chyba, ze się radykalnie zreformuje, w co prawde mówiąc trudno uwierzyć.
narciarz2
ja również zagłosuję na PO, i w zasadzie z tych samych powodów.
A wystarcza ten jeden, podstawowy, wynikający z ordynacji wyborczej i metody d’Hondta ustalania ilości zdobytych mandatów poselskich.
Sytuacja na dzień wyborów jest w gruncie rzeczy wystarczająco do przewidzenia. Będą dwie partie zdecydowanie górujące nad pozostałymi. Daleko w tyle może znajdzie się trzecia, z około 10% poparciem. W dalekim tle jakaś drobnica ocierająca się o próg wyborczy, i wreszcie jakieś „podprogowe” partie lub komitety wyborcze.
Tak w najbliższy poniedziałek będzie wyglądał krajobraz po bitwie. Z dnia na dzień nie wyrośnie przecież trzecia siła mogąca zagrozić PiS-owi, gangrenie toczącej Polskę.
W systemie d’Hondta niegłosowanie na gangrenę to za mało.
W tej sytuacji najefektywniejsze jest głosowanie na tego drugiego z dwójki hegemonów.
I całe moje szczęście, że tą inną partią jest PO, a nie jakiś Korwin czy Kukiz.
To będą kolejne wybory, w których znów będę głosował bardziej „przeciw”, niż „za”.
Jednak wciąż liczę na to, że kiedyś wreszcie pójdę na wybory, i zagłosuję zgodnie z osobistymi preferencjami – jak to już teraz zamierzają uczynić np. (będący dla mnie autorytetami na co dzień) hazelhard i red. BM.