Ernest Skalski: Dzieje się, dzieje…15 min czytania

2017-10-14.

…ale jeszcze nie to, na co czekamy. Na razie PiS rośnie w siłę, prezes ma – chyba – mieszane uczucia, a my mamy odpowiedź na pytanie czy będzie partia prezydencka: raczej nie będzie, ale prezydent będzie ją… miał. Załatwi mu to Jarosław Gowin, tworząc ze swojej przybudówki do PiS, coś zbliżonego do partii politycznej. Tyle, że również satelickiej. Na razie?

To jeszcze daleko nie rozłam w obozie władzy, to nawet nie pęknięcie, to tylko rysa, w tym, co jeszcze do lata wyglądało na monolit. I PiS na tym… korzysta, a opozycja traci. Gra jest bowiem o sumie zerowej, a mechanizm tkwi w składzie i nastrojach centralnej części elektoratu. Czyli części tych głosujących.

Odczarujmy te circa 40 procent poparcia

Jeśli nie stanie się nic, czego dzisiaj nie możemy przewidzieć, lub cokolwiek z tych różnych rzeczy, które różni różnie przewidują, to trzydzieści procent głosujących PiS ma gwarantowane w niepisanej z nimi umowie. Na PiS raczej nie zagłosuje 55 – 60 procent. To NIEPIS. W tym zbiorze mieści się ANTYPIS, ale go nie wypełnia. Od stopnia tego wypełnienia wiele zależy, lecz tego teraz nie rozważamy. Pozostaje dziesięć-piętnaście procent elektoratu, które może zagłosować na PiS, ale nie musi. Może nie głosować, albo głosować przeciw PiS, na co się teraz nie zanosi. Dwa lata temu, niecałe 8 procent całości, mieszczące się w tym niewielkim chwiejnym elektoracie, poparło obóz Kaczyńskiego, który mając w sumie niecałe 38 procent głosów, dostał dzięki przelicznikowi d’Hondta 51 procent mandatów i mamy co mamy.

Wiosną tego roku, po europejskim głosowaniu na Tuska – 27:1 – to centrum było skłonne głosować na tuskową Platformę i miała ona, z grubsza, takie poparcie jak PiS. Też około trzydziestu procent. Teraz PiS przyciągnęło tę dychę i miewa około czterdziestu procent, a PO, bez niej, około połowy tego. Jeśli do PiS dodamy Kukiza, a do Platformy – Nowoczesną, PSL i SLD – nawet mające poniżej pięciu procent każda – to i tak opozycji nie starczyłoby głosów, by wygrać.

Jak już jesteśmy przy liczbach. Znów się narażę na zarzuty, że sprowadzam wzniosłe wartości do płaskiej arytmetyki, ale Bogdan Miś mnie wybroni. O tym jakie wartości będą górą decyduje ta trywialna arytmetyka. Oczywiście jeśli przyszłość narodu nie decyduje się na barykadach, lecz we w miarę uczciwych wyborach. („W miarę”, bo to nie referendum 1946 i wybory 1947. Generalne sfałszowanie wyborów jest dziś możliwe, lecz bardzo trudne)

W numerze z 30 czerwca tego roku „Fakt” podał wyniki jakiegoś kolejnego sondażu, w którym PiS miał 36 procent poparcia, Kukiz – 9, razem – 45. Koalicja – powtarzam; KOALICJA! – PO i N miała 40 procent, SLD – 6 i PSL – 5. Suma; 51 procent głosów. Sapienti sat?

Na wszelki wypadek przypominam, że sondaże dają bardzo przybliżony obraz zamiarów w dniu kiedy się zadaje pytania, a to niekoniecznie się przekłada na głosy w dniu wyborów. Przypomina się Napoleon, mówiący, że zwycięża ten, kto ma przewagę w decydującym czasie i decydującym miejscu. Takim czasem i miejscem są wybory. A władza ma zazwyczaj więcej możliwości, aby zrobić formę na te zawody. Zrobi ludowi dobrze, podczas gdy opozycja co najwyżej obieca.

 

10 komentarzy

  1. PIRS 14.10.2017
  2. Zygmunt Krasucki 14.10.2017
  3. PK 14.10.2017
  4. Pat 15.10.2017
  5. Zbyszek123 15.10.2017
  6. andrzej Pokonos 15.10.2017
  7. Pat 15.10.2017
  8. koraszewski 16.10.2017
    • Ernest Skalski 17.10.2017
  9. koraszewski 17.10.2017