Szambo
Do „Marca 68” nie istniał dla mnie temat antysemityzmu, ani nawet temat narodowości niektórych moich kolegów. Nawet nie wiedziałem o tym, że ktoś jest Żydem i wcale mnie to nie obchodziło. Podobna obojętność do tego tematu, lub nawet nieświadomość jego istnienia dominowała wśród większości moich kolegów. Do dziś uważam, że każdy rasista jest kanalią i nie ma czegoś takiego, jak „antysemita, ale porządny człowiek”. Te dwa pojęcia się wykluczają. Takie stwierdzenie jest identycznie absurdalne, jak „garnek cały, ale dziurawy”.
Od pierwszych dni marcowych rozruchów w prasie i w radiu (telewizor wówczas mało kto posiadał) rozpętuje się antyinteligencka i antysemicka nagonka. „Aktyw robotniczy” odwiedza zebranie w Związku Literatów i używa „długich, elastycznych argumentów”. Gomułka trzęsie się na mównicy i pieni: „a taki Szlajfer, ni to pies ni wydra … a taki Paweł Jasienica, krwawy watażka, pomocnik – Łupaszki – spod Białegostoku … i tacy ludzie nazywają mnie ciemniakiem!” Gomułka nie może przeboleć, że Stefan Kisielewski nazwał jego władzę „dyktaturą ciemniaków”. Pojawia się określenie „syjoniści”. Studenci to „bananowa młodzież”. Z łamów gazet leje się szambo.
Za tą nagonką słowną, w której przodują Ryszard Gontarz i Kazimierz Kąkol, idą czyny. Ludzie wyrzucani są z pracy, profesorowie z uczelni, oficerowie z wojska. Wyjątkowo brutalne, chamskie przemówienie wygłasza sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR Józef Kępa. To przemówienie to sygnał do ataku. Tabuny młodych, partyjnych karierowiczów ruszają na wysokie stanowiska. Ale te stanowiska nie są wolne, więc trzeba wykryć „syjonistów” i otworzyć drogę do własnej kariery. Gomułka stwierdza publicznie, że jeśli ktoś chce wyjechać do Izraela, to państwo mu to umożliwi.
To jest hasło do kolejnej akcji – wyrzucenia masy ludzi z Polski. W następnych miesiącach tysiące ludzi otrzymało „dokument podróży” – paszport w jedną stronę. Tylko pozornie te wyjazdy były dobrowolne.
Oto nagle dowiaduję się, że moja dziewczyna jest Żydówką. Pierwsza reakcja: no to co? A bądź sobie Żydówką, Murzynką, Chinką, czym chcesz, co mnie to obchodzi? Ale szybko okazuje się, że mnie to obchodzić musi.
Wychodzę z pracy po pierwszej zmianie, czyli o czternastej, i przed bramą widzę Krystynę. Jest zapłakana, roztrzęsiona. Dłuższą chwilę nie mogę jej uspokoić. Co się stało? Wczoraj jej matkę wyrzucili z pracy. Zostały bez środków do życia (ojciec od dawna nie żyje). W nocy było jakieś walenie do drzwi. Bały się otworzyć. Rano znalazła gówno pod drzwiami, a na drzwiach gwiazdę Dawida nasmarowaną kałem. Chce wyjechać, ma dosyć tego kraju.
A w prasie pełno tego szamba. Przemawia „poseł Ozga-Michalski (poeta)”. A przemawia tak: „Nasz orzeł biało-czerwony obrastał stalowymi piórami od Lenino do Berlina, a teraz chcą go syjoniści oskubać!” W każdej gazecie, w każdym przemówieniu, wszystkiemu winni są „syjoniści”. A swoją drogą to poezja przednia pana „posła, w nawiasie poety”. Chyba najlepsza odkąd Broniewski napisał „Słowo o Stalinie, w nawiasie poemat” („rewolucja parowóz dziejów, potrzebny jest maszynista, którym jest on, towarzysz, wódz, komunista, Stalin, słowo jak dzwon”).
Dzieją się tysiące dramatów. Ludzie wyrzucani są z kraju, który uważali za własny. Tu się urodzili, tu mieszkali przez całe życie, żadnego innego kraju nie znają. Mówią tylko po polsku i nagle zostali wykluczeni z narodu, którego językiem mówią. Mogą zabrać ze sobą tylko część majątku (jakże to typowe). Zerwane miłości, rozdzielone rodziny… Od tamtej pory minęło 45 lat. Prawie nikt z tych ludzi nie wrócił. Nikogo za tę zbrodnię nie postawiono przed sądem.
W pracy, w fabryce Elwa, w połowie pierwszej zmiany wzywają nas wszystkich na stołówkę. Wszędzie stoją transparenty. Partyjniacy wtykają je zaskoczonym ludziom w ręce. „Syjoniści od Syjamu”, „Literaci do pióra, studenci do nauki”, „Jesteśmy z wami towarzyszu Wiesławie”, „Ukarać rewizjonistów i syjonistycznych wichrzycieli”. Na podwyższeniu ktoś nas filmuje.
Na salę wchodzi Józef Kępa w mocnej obstawie. Przemawia butnym tonem. Płaszcz rozpięty, nawet go nie zdjął, ręka w kieszeni.
— Zdejmij łapę z rewolweru! – krzyczy ktoś z sali.
Tajniacy rzucają się w tamtą stronę. „Wiesław, Wiesław” – skandują partyjni. Reszta milczy.
Wracamy na wydział. W milczeniu. Czujemy się zgwałceni, zbrukani, dziewczyny płaczą. Snujemy się w milczeniu. Wszyscy patrzą gdzieś w dół, pod nogi. Nikt nie rozmawia.
Po jakiejś godzinie jedna z kobiet zaczyna śpiewać: „Żyli raz sobie hrabia z hrabinią, on zwał się Rodryg, ona Franczeska…„. Kobiety zawsze śpiewały przy pracy na taśmie, ale nie dziś. Dziś to jest zgrzyt.
— Stul pysk! – dolatuje okrzyk z drugiego końca sali.
I znowu cisza do końca zmiany.
Na Krakowskim Przedmieściu już nie ma starć. Na uczelniach już nie ma strajków. Gęste patrole milicji. „Życie się normalizuje” – pisze Trybuna Ludu. 2700 osób siedzi w więzieniach i aresztach.

Bardzo mi się spodobało to autobiograficzne opowiadanie. Pozwala poznać, a nawet przypomnieć tamte komunistyczne klimaty. Poznać dlatego, że z racji wieku na szczęście nie musiałem tak na bieżąco poznawać tego z autopsji. Ale przypomnieć, bo i trochę później te klimaty były wyczuwane. Może nie w sposób aż tak drastyczny.
.
Jedyne co mi się nie spodobało, to relatywizacja ruchów roku 68 na Zachodzie. One miały wprawdzie inny charakter, ale miały jednak niebagatelny wpływ w historii i na kształt dzisiejszej Europy. I drugie, to to porównanie Rumunii z Polską, jako przykład wolności i suwerenności. Z przyczyn czysto geopolitycznych nie można w najmniejszym stopniu porównywać roli Rumunii czy choćby Jugosławii ze strategiczną rolą Polski w teatrze Zimnej Wojny.
W charakterze suplementu:
Sławne to były dzieła, sławne były czasy
A było, jak opowiem — bo wszystko wiem z prasy:
Więc Wyszyński z Kuroniem, przy poparciu Mao
Mieli Żydom zaprzedać naszą Polskę całą
Izrael, w myśl tych planów sięgałby Szczecina
Zaś chłopi z Zamojszczyzny poszliby na Synaj
Naród nasz miał iść w jarzmo żydowskiego króla
Którym byłby Zawieyski, bratanek Kargula
Każdy Żyd miał otrzymać zaraz tytuł lorda
A Niemen mógłby śpiewać tylko, jako Jordan
Do tego każdy student, a zwłaszcza niechrzczony
Miał dostać Mercedesa oraz cztery żony
Dyspozycje w tej sprawie wyszły od Dajana
Via Tokio, Rzym, Biłgoraj, Pułtusk i Tirana
…A jeszcze łotry zdradę umyśliły taką:
Oddać molo w Sopocie Czechom i Słowakom
Do tego łódź podwodną, Pannę z Jasnej Góry
Szczerbiec, żubra Pulpita… i Pałac Kultury
A — jakby mało było takiego wyzysku —
Zabrały nam Pepiczki rekord świata w dysku!
Bauman z Brusem i Baczko — ta podstępna szajka
Pastwiła się nad Polską, jak „czerezwyczajka”
Kazali nam zapomnieć; żeśmy są przedmurze
Kazali nam o Jasiu zapomnieć, Kiepurze
Żaden z nich stydu, żaden z nich sumnienia nie miał
Putrament z Przymanowskim mieli iść na przemiał
Oni na „Dziadach” bili najdłużej oklaski
…A jeden z nich miał w domu „Dzieła wszystkie”, Hłaski
A znowu Kołakowski, jak jeszcze był młody
To Stalina całował w rumiane jagody
A Stalin mu na lody dawał i na kino
I razem gryźli pestki i grali w domino
Natomiast Kisielewski, jak z prasy wynika
Jest synem naturalnym studenta Michnika,
Który do rewolucji wiernie służył carom
I miał sześcioro dzieci z carycą Dagmarą
Tacy to byli ludzie, dzieła takie, czasy
A było, jak rzekłem, bo wszystko wiem z prasy
Natan Tenenbaum
Dzieki, piekny i potrzebny tekst. Przypominac trzeba. Bo dekownicy lubia mieszac w historii.
Całkowicie zgadzam się z pierwszym i ostatnim akapitem. Tak myślimy dziś, ale wówczas? Pisał pan kiedyś, panie Krzysztofie, o Antku Macierewiczu noszącym koszulkę z Che( albo po prostu mówiącym o Che jako swoim idolu, mogłem coś pomylić, przepraszam). To znaczy, że wtedy nie wszyscy byliśmy w stanie te sprawy odróżniać. Ja nie odróżniałem, a przecież byłem już poważnym facetem lat 16. Wydawało się, że na całym świecie (bo i USA z falą antywojenną trzeba by tu zaliczyć) młodzież występuje przeciw „reżimom”. To było autentyczne odczucie i wielu z nas to tak odbierało. Mało – właśnie to poczucie „wszechświatowej wspólnoty” było czymś co napawało optymizmem, dodawało odwagi, pozwalało szybciej określić się. A że dziś, jako nieco starsi chłopcy, widzimy to już inaczej? Cóż, trudno od 18 – 20 latków wymagać dogłębnych politycznych analiz. Ja tam przyznaję się, że bardziej kierowało mną wtedy serce, niż rozum.
Ma Pan rację. Wiele dzisiejszych ocen to typowe myślenie ahistoryczne. Myśmy byli nie tylko młodzi, ale i żyliśmy w zamkniętym kraju z cenzurą i nahalną propagandą. Dziś wiem, że wpojono nam na przykład całkowicie fałszywy obraz wojny wietnamskiej. Myśmy wtedy myśleli, że był sobie wolny szczęśliwy Wietnam, na który bez powodu najechali wredni Amerykanie. Wiem dziś, że Komunistyczny Wietnam Północny napadł na Wietnam Południowy, któremu dopiero po 4 latach wojny przyszli na pomoc Amerykanie. Nam zrobiono wówczas taki mętlik w głowach, że uważaliśmy agresora za ofiarę, a sojusznika napadniętych za napastnika. Ale to wiem dopiero teraz. Tak samo w tamtym czasie nie wiedziałem, podobnie jak Macierewicz (który dziś się tego wypiera), że Che nie był „krysztalowym rewolucjonistą”, tylko typowym komunistycznym zbrodniarzem. Tak samo, dzisiejsza prawica, która nie rozumie, że młodzi ludzie, za czasów Gomółki, nie mieli dzisiejszej wiedzy o komunie, myśli ahistorycznie. Sama natomiast uprawia regularne historyczne kłamstwo bazując na oszczerstwach autorstwa SB o „dzieciach komunistów z KPP” i powtarzając inne idiotyzmy. Jest cała grupa pseudohistoryków, którzy nie rozumieją, że to, co ktoś kiedyś napisał w dokumencie lub artykule nie miusi być prawdą. Tu mój własny przykład: W 1979 roku kierowałem wyprawą w Himalaje. W tej samej dolinie, ale nie na mojej wyprawie, zaginęło dwóch ludzi (moja wyprawa była już w Polsce). Zostałem wysłany przez MSZ na akcję ratunkową i wróciłem na nią do Indii. W tym czasie, gdy byłem w Indiach, pewien paszkwilant ze Sztandaru Młodych opublikował rzekomy telefoniczny wywiad ze mną (w Warszawie). Miałem nie malże tych ludzi zamordować. Ponoć rozmawiał ze mną przez telefon domowy. Tylko ja wówczas nie miałem w domu telefonu i byłem w Indiach, a w momencie, gdy oni zginęli w Indiach, byłem o 7 tysięcy kilometrów od nich. Było to oczywiste działanie na zamówienie SB. W 2012 roku zostało to wyciągniete przez prawicowe portale, bo trzeba było mnie opluć też na zamówienie polityczne, tylko nie komunistów, a kaczystów. Ta prawica z jedenj strony pluje na komunę, a z drugiej uważa za prawdę wszystko, co komuna pisała. Dlaczego ten pacan z komitetu jakiegoś tam uważa, że wszyscy komandosi to byli Żydzi i partyjni? Bo Gomółka tak twierdził, a Gontarz, Kąkol i inni podobni tak pisali.
Przypomniał mi Pan atmosferę tamtego okresu. Faktycznie, młodzi (choć nie tylko oni) nie zastanawiają się nad wieloma sprawami, jak choćby nad wspomnianym Wietnamem. Dopiero jakieś zdarzenie zmusza do myślenia. Dla mnie była to wtedy informacja, że północnowietnamscy bojownicy ostrzelali rakietami Sajgon i trafili blisko celu, bo ok. 800m, od ambasady amerykańskiej. Wydało mi się to barbarzyństwem, bo przecież na pewno zabili swoich niewinnych rodaków. Moje rozumowanie spotkało się wówczas z dużym sprzeciwem przyjaciół i znajomych.
Bardzo podatni jesteśmy na propagandę, a szlachetny cel często uświęca nam środki.
Nie mam też przekonania do twierdzenia że „historia to osądzi”. Osądzają historycy, często niesprawiedliwie bądź po prostu niemądrze. Czytam i słucham wypowiedzi uczonych historyków o czasach w których żyłem i nie mogę się nadziwić. Tu już nie chodzi o ocenę faktów, ale nawet same fakty są zupełnie różne.
Przytoczę anegdotę: wzywa Król Gala Anonima i mówi: „Coś ty tam popisał? To nie tak było!”. Na to Gal Anonim: „Ależ Królu, ja jestem historykiem, a tak jak było to każdy głupi może napisać!”.
@Krzysztof Łoziński
Dobre. 😉
Przyszła mi do głowy inna odpowiedź Gala Anonima. Bardziej szczera. „Alez Królu, gdybym napisał całą prawdę, to byś mnie Królu natychmiast wysłał na głowy ścięcie”.
Pamiętam też pierwsze „niezgodności” w postrzeganiu serwowanego mi świata. W liceum obowiązkowo korespondowaliśmy z uczniami z ZSRR. Wybierało się jakieś miasto, szkołę i pisało, zawsze ktoś odpowiedział (fajne to było :)) Niektórym, jak np. mnie, to zostawało. Kilka lat korespondowałem z dziewczyną z Samarkandy. Ludzie, żebyście widzieli te oczy! Bogini! Heca zaczęła się w momencie, kiedy chciałem zaprosić ją do nas.Cyrk z zaproszeniami, jakieś oświadczenia, kupa papierków i … i tak nic z tego nie wyszło. Zaczęło mnie to dziwić. No bo jak to tak: państwo zaprzyjaźnione do bólu, narody kochają się jak nie wiem co, a odwiedzić się nie można? Dziwaczne, nie? No a potem to już poszło…
Panie Krzysztofie, bardzo dziękuję za tę lekcję historii.
Szkoda tylko, że publikowaną w tak nielicznym gronie.
Jakże to żywe i w kolorycie wierne obrazy. Aż człek się dziwi, że nie czarno-białe te fotografie, po tak wielu latach. Gratulacje. Piękny tekst. Jak niewiele trzeba, by deprawacja wszystko Cenne Człowieka Wrażliwego przerobiła na durne i uporczywe wspomnienia z wojska.
Ale czy Zambrowski- do- komitetu wyznaczył ten dzisiejszy stan? Co komu jest tu do zawdzięczenia?
Historiozofia czerpana z tamtych lat jest zawodna w efektach.
Czy zastanawiał się Pan, skąd w Starszym Pokoleniu (hufcowa SzSz, Kedyw, Korpus akowskiego kontrwywiadu & bezpieczeństwa – wszystko superelita, nie było większego i trudniejszego Bohaterstwa czynu) – – była ta niezwykła siła, determinacja do niezwykłych działań, te rezerwy obrony polskości – tożsamości nienajpierw politycznej?
Dwudziestolecie zwróciło im polskonarodową godność, uważam, i dlatego. Mieli w co wierzyć. Nie, jak dziś, w pozory. Godność to narodowa prowiększościowość.
Nie – selektywna pro-mniejszościowość, jak wszystkie te niedorozwinięte, najpierw czerwone – okupacje umysłów chciały, niszcząc, pauperyzując i zubażając.
Adam Michnik sam wyznaczył poziom antysemityzmu w Polsce. „Wyborcza” była wybiórcza i na pewno zawsze walcząco pro-mniejszościowa. Pułapka pewnego przesadnego zacięcia. Uparcie budowała swe getto świadomościowe, w końcu -jako takie- dobrze rozpoznawalne, na obraz i podobieństwo Autora Uczuć Niższych. Czy nie duży błąd?
Walczył też Bronisław Geremek. Szerzej, strategiczniej.
Daleki jestem od poglądu, że śmierć profesora Geremka była efektem chwilowej nieuwagi Jego samego. Przede wszystkim dlatego, że możliwa do wykonania technika „ów sposób” uczyniła modnym naonczas w Europie. Joerg Haider, austriacki kapitan krajowy o kontrowersyjnych, mocno antyżydowskich poglądach zginął (być może ? w odwecie MOSSADu) tuż – zaraz potem. Niewidzialny front: Duże plany.
Tak samo Martin Schulz z centralnym sterowaniem Europy: cieszył się, biedny, że (nareszcie) może ostrzegać przed całkowitym załamaniem -wkrótce- Europy Unijnej: ZA duże plany.
A pomysły z przeprogramowaniem Mercedesa są stanowczo nie do amatorskiego wykonania. To może być para poczciwych, miłych emerytów, jadąca za wybranym skazanym, lub niechlujny student w wytartych dżinsach i brudnym swetrze: nad zderzakiem swej szybkiej krypy ma mało widoczny, silny nadajnik cyfrowej podczerwieni, taki powiększony pilot jak od kluczy samochodowych działający ze stu metrów, a w podłączonym do niego laptopie – kod pilota wozu tego skazanego i kilka zaprogramowanych dodatków, np. na osobne pełne hamowanie jednego koła. W „odpowiedniej”, dobrze obserwowanej i skalkulowanej chwili wciska guzik – i wóz skazanego z całym impetem ładuje się w czołowe lub skręca w przepaść.
Kaskadowa eskalacja nasilana równo z obydwu stron tych promniejszościowych frontów dorobiła się dziś sporawych potencjałów do czegoś jeszcze znacznie gorszego. Szukamy pasującej, nieżas, historiozofii. Nie żądamy sprawiedliwości?