Stanisław Obirek: Terapeutyczny wymiar pamięci — przezwyciężyć przemoc wyobrażoną32 min czytania

Wielokierunkowe spojrzenie na Zagładę proponuje książka Michaela Rothberga Pamięć wielokierunkowa. Pamiętanie Zagłady w epoce dekolonizacji, opublikowana w 2009 roku. Jej polski przekład ukazał się w 2015 roku [xv]. Propozycja Rothberga jest na tyle nowatorska i jednocześnie ciągle podlega dookreśleniu, że warto jej poświęcić uwagę. Moim zdaniem wniosła ona nową perspektywę w badaniach nad Zagładą. Nie umniejszając wagi dotychczasowych ustaleń, amerykański badacz zwrócił uwagę na rozliczne, a rzadko uświadamiane uwarunkowania naukowych ustaleń.

A oto jak wygląda główne przesłanie Pamięci wielokierunkowej. Każdy z ośmiu jej rozdziałów to kolejne odsłony możliwości przezwyciężenia napięć powstałych w wyniku zderzenia skonfliktowanych pamięci. Dla ilustracji swojej teorii Rothberg odwołuje się do tak różnych materiałów, jak płótno ideologicznie zaangażowanego artysty, klasyczna rozprawa filozoficzna, artykuły prasowe, listy, literatura, kroniki policyjne, reportaż, film czy zwykłe zdjęcie. A wszystko po to, by pokazać, jak różne bywają sposoby kształtujące pamięć publiczną. Okazuje się bowiem, że nośniki tej pamięci bywają rozmaite, a co ważniejsze wzajemnie na siebie oddziałują. To właśnie dzięki ich zderzeniom i zaskakującym zestawieniom zdajemy sobie sprawę, co tak naprawdę wpływa na naszą pamięć i jak dalece poszczególne elementy są z jednej strony ograniczone, a  z drugiej  uzmysławiamy sobie możliwości przekraczania tychże elementów.

Rothberg wskazał na podstawowe założenia metodologiczne, które warto przywołać, gdyż w istocie rewolucjonizują nasze przyzwyczajenia na temat sposobów kształtowania się ludzkiej pamięci. Terminem kluczowym jest oczywiście wielokierunkowość, który dotyka zasadniczego problemu tożsamości. I właśnie od tego Rothberg swoje rozważania rozpoczyna:

Pragnę zaproponować nowa perspektywę w badaniach pamięci zbiorowej i jej związku z tożsamością grupową. Czynię to na dwa sposoby: zgłębiam logikę dominujących narracji o pamięci i tożsamości, logikę zero-jedynkową, która zwykle łączy się z rywalizacją oraz odkrywam przeciwtradycję, w której upamiętnianie Zagłady spotyka się ze skutkami kolonializmu, niewolnictwa i niezakończonego procesu dekolonizacji [xvi].

Mówiąc wprost, chodzi o to, że dominujące narracje nie tylko tworzą własne wizje przeszłość, ale przede wszystkim wykluczają wizje nie zgadzające się z proponowanym modelem. Pamięć konkurencyjna nie tylko zostaje pominięta, ale wprost napiętnowana jako wroga. By się tej tendencji przeciwstawić, potrzebne jest przywołanie „przeciwtradycji”, która zyskuje status partnerski i koryguje absolutystyczne uroszczenie mojej własnej narracji. Tak więc nie chodzi tutaj o zastąpienie jednej narracji drugą, ale o stworzenie nowej jakości, bardziej inkluzywnej i otwartej na przeciwstawne racje.

W moim przekonaniu jest to absolutnie kluczowe założenie, które pozwala nawiązać kontakt ze skłóconymi racjami, które godząc się na własne ograniczenia, odkrywają nie tylko interesujące wymiary pamięci „konkurencyjnej”, ale przede wszystkim są w stanie dostrzec „skazę” we własnym sposobie postrzegania przeszłości. Innymi słowy, mogę się otworzyć na inne perspektywy tylko wtedy gdy zaakceptuję fakt własnego rozumienia pamięci jako ułomnej. Wtedy również tworzenie własnej tożsamości odsłoni swój problematyczny charakter:

Choć nie ma wątpliwości co do tego, że wiele przejawów współczesnej przemocy, w tym wojna i ludobójstwo, stanowią po części wytwór pamięci resentymentalnej i rywalizujących wizji przeszłości, twierdzę, że rama konceptualna, przez którą komentatorzy i zwykli obywatele odnoszą się do relacji między pamięcią, tożsamością a przemocą, ma pewną skazę [xvii].

Print Friendly, PDF & Email