To dobra wiadomość, że Artur Domosławski przegrał proces z Alicją Kapuścińską. Wyrok przypieczętowuje fakt, że biografia jest nieuczciwą książką. Pierwszym przełomem w tej sprawie była wcześniej zawarta ugoda między wdową po pisarzu i nowymi właścicielami wydawnictwa „Świat Książki”, i deklaracja, że paszkwilancka biografia nie będzie wznawiania.
Proces był trudny i nieprzyjemny. Doświadczyłam tego osobiście, gdy zeznawałam w tej sprawie. Przywoływałam w sądzie argumenty już wcześniej upublicznione w artykule Siedem grzechów Domosławskiego. Pozwany znał je i był przygotowany do obrony – obrony w swoim stylu. Otóż zostałam zaatakowana, kiedy powiedziałam, że w biografii znalazły się błędy w cytatach powtórzone za innymi badaczami Kapuścińskiego i podałam konkretny przykład, że zamiast właściwego tytułu tekstu Kapuścińskiego „Metryka naszego urodzenia”, biograf podaje błędnie „Metryka naszego pokolenia” (strona 127 oraz 145). Ten szczegół – przekręcenie jednego wyrazu w tytule – ma większe znaczenie niż zwykła pomyłka leksykalna, ponieważ przy okazji ujawnia sposób pisania biografii i pokazuje, że autor korzysta z cytatów zapożyczonych od innych badaczy.
Fakt ten pozostawałby jednak wciąż drobnym szczegółem, gdyby nie to, że podczas rozprawy Domosławski wyciągnął własny egzemplarz książki i wymachiwał nim jako dowodem na nierzetelność świadka, który – jakoby – źle cytuje i na tej podstawie tworzy fałszywe interpretacje. Wszystko po to, aby zdezawuować zeznanie i podważyć moją wiarygodność.
Zorientowałam się, że w kolejnym dodruku książki (a było ich wiele) błąd ten został skorygowany, ale nie miałam swojego egzemplarza Kapuściński non-fiction, gdzie cytat ten brzmi dokładnie tak jak go przytoczyłam w swoim artykule i na sali sądowej. Wymiana zdań na ten temat do niczego nie prowadziła. Domosławski uporczywie kłamał przed sądem, że egzemplarz książki z takim zapisem to jedyna dostępna wersja i zaprzeczał, że dodruk został poprawiony, o czym musiał wiedzieć jako autor spornego dzieła. Dobrze, że całość rozprawy została nagrana – to jeden dowód, drugi zaś – to egzemplarze biografii z takimi, a nie innymi cytatami. To rzeczywiście non-fiction.
[box title=”Uwaga!” border_width=”2″ border_color=”#0d6cbf” border_style=”solid” icon=”warning” icon_style=”border” icon_shape=”circle” align=”center” text_color=”#af1e0e”]Tekst podzielony na strony. Dostęp do kolejnych stron na samym dole. Numery stron są aktywnymi odnośnikami.[/box]Po wyjściu z sali rozpraw znaleźliśmy się z Domosławskim o metr od siebie. Był tak rozwścieczony, że gdyby nie to, że korytarz był pełen ludzi, bałabym się, że mnie uderzy.
Dużej nie ma sensu o tym pisać, ale na pewno warto przypomnieć krytyczną analizę tekstu, którzy opublikowałam w piśmie naukowym „Znaczenia” w roku 2010, tuż po ukazaniu się biografii pióra Domosławskiego.
Przykro mi, ale akurat jestem w posiadaniu odpowiedzi Artura Domosławskiego na zarzuty pani Glensk, z których absolutnie jednoznacznie wynika, że zarzuty te są funta kłaków warte. Gorzej – pani Glensk popełnia szereg skandalicznych wręcz błędów. Jeśli dodać do tego jej żenujące czy wręcz kuriozalne insynuacje, że Domosławski mało co się na nią nie rzucił w sądzie, to obraz całości jest wyjątkowo ponury. Przykro mi, że SO coś takiego opublikowało. Można bowiem nie zgadzać się z Domosławskim, ale na litość boską – nie na takim poziomie, że tak jak autorka ordynarnie się kłamie i przeinacza fakty, cytaty i słowa
Szkoda, że osoby minusujące moją wypowiedź nie mają odwagi podać jakiegoś argumentu za p. Glensk. A zainteresowanym służę na priva odpowiedzią Domosławskiego na te zarzuty. Skądinąd SO też je posiada… Warto też, zanim się ktoś wypowie, przeczytać rozmowę z Domosławskim:
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20150528/domoslawski-nie-mam-poczucia-ze-przegralem-ten-proces
@Jacek Rakowiecki
Informuję, że nie jest prawdą,że Urszula Glensk “ordynarnie (…) kłamie i przeinacza fakty, cytaty i słowa”…
Zapewniam pana oraz czytelników pańskich komentarzy, że argumenty podniesione przez autorkę są właściwe i prawdziwe.
W egzemplarzu, na który powołuje się Urszula Glensk “stoi” tak, jak to ona napisała… 🙂
Ponadto fakty (ugoda oraz wyrok) mówią więcej, niż nerwowe ruchy podsądnego i jego akolitów… 🙂
Proszę w takim razie o fotokopię rzeczonego fragmentu tej wersji książki, na którą powołuje się p. Glensk… bo jak na razie nawet w sądzie nie potrafiła go przedstawić. Zwykłą podłością jest też fakt, że ocenia Pan mnie jako “akolitę” autora. Niestety – obraźliwych epitetów używa się, gdy nie ma się w ręku faktów. Także twierdzenie, że żądanie sprostowania ordynarnych kłamstw to “nerwowe ruchy” jest po prostu podłe i prostackie… Mam 30-letnie doświadczenie redaktorskie i potrafię samodzielnie dokonać analizy zarzutów p. Glensk, znałem i bardzo wysoko ceniłem p. Kapuścińskiego, znam też p. Domosławskiego. Amicus Plato…
Jest pan bardzo “wyrazisty” w wyrażaniu samodzielnego (zapewne) oburzenia… 🙂
Podłość, prostactwo i ordynarność (pleonazm z 30. letnim doświadczeniem)to niewiele w kwestii rzeczowości jak na kogoś, kogo boli określenie “akolita”… 🙂
Widziałem egzemplarz Urszuli Glensk.
Mamy te fotokopie.
Czytałem tą książkę, dobry tekst i biografia człowieka z krwi i kości. W porównaniu do biografii autorstwa brytyjskich autorów, dzieło Domosławskiego jest bardzo łagodne wobec bohatera. Np. argument autorki iź kłamstwem jest to, że Kapuściński dystansował sie od redakcyjnych kolegów bowiem istnieje zdjęcie na którym wraz z nimi uśmiechał się….
Smutne gdy decyzje o ksiąźce zapadają w sądzie. Tworzenie list książek zakazanych ma długą tradycję, najwyraźniej wiecznie żywą.
@MaSZ
Mam identyczne wrażenie. Ale argumenty autorki z semantycznego podobieństwa zdań wprowadzają w tę w sumie smutną historię akcent humorystyczny.
Najgorsza możliwa obrona Domosławskiego to wynajęcie kolegi z redakcji. Megalomania P. Rakowieckiego jest znana. Nawet w odpowiedziach jako rzecznik prasowy TVP – zbyt gorliwy nawet jak na panujące tam włazidupstwo władzy rozstał się z telewizją publiczną – podkreślał swoje 30-letnie doświadczenie jako dziennikarza prasowego, co w żaden sposób nie odbijało się na logice tekstów rzecznika prasowego. Szkoda, że nie dodawał też doświadczeń polegających na zarżnięciu kilku tytułów prasowych (samo mianowanie go na naczelnych tych pism nazywano dużą dezynwolturą lub szaleństwem wydawców).
Jacek Rakowiecki to mistrz insynuacji (sugerował, że Max Kolonko chce wyłudzić ministerialne dotacje na telewizję polonijną), mistrz blagi i poprawnościowego bełkotu. Przed wyborami prezydenckimi zasłynął wizjami na swoich wpisach facebookowych, w których Duda i PiS mieliby jego i podobnych bohaterów zamykać na stadionach, a może w obozach koncentracyjnych. To także rzemiocha manipulacji – przepraszając za słowa prezentera bezczelnie atakującego red. Warzechę, jednocześnie sam zaatakował Warzechę, czyniąc mu podobny zarzut co redaktor z telewizji, którego nazwiska nie ma co pamiętać.
Rakowiecki może też być wykorzystywany do pałowania (słownego, rzecz jasna) dziennikarzy, tak jak wtedy, gdy zaatakował zadającego “niewłaściwe” pytania dziennikarza TV Republika, za które ówże został siłą wyrzucony z konferencji prasowej Owsiaka. To także niezrównany stylistyczny dżentelmen: swoim oponentom zarzuca tkwienie “mentalnie w XIX w.” i człowiek niezwykle kompetentny – w oficjalnej odpowiedzi do jednej z redakcji nazywał synod biskupi soborem.
To, że ktoś taki był rzecznikiem TVP daje obraz patologii mediów publicznych. To, że ktoś taki jako dawny kumpel z redakcji Domosławskiego zostaje wynajęty do pałowania kobiety, źle świadczy o zleceniodawcy i potwierdza jego cechy drobiazgowo wyłożone przez polemistkę.
Radziłbym Domosławskiemu lepiej dobierać pałkarzy. Weźmy metodę z Non-fiction i zestawmy obok siebie kilka cytatów z Rakowieckiego: “zarzuty te są funta kłaków warte”, “Jeśli dodać do tego jej żenujące czy wręcz kuriozalne insynuacje, że Domosławski mało co się na nią nie rzucił w sądzie, to obraz całości jest wyjątkowo ponury”, “autorka ordynarnie się [pisownia oryg.] kłamie i przeinacza fakty”. Skądś znamy te metody, ten język, prawda?
Rakowiecki grozi, że wyśle zainteresowanym jakąś tajemniczą odpowiedź Domosławskiego, kwestionującą rzetelność P. Glensk, podważającą wyrok sądu i rozganiającą dość już rozległy smrodek wokół dzieła obrazoburczego… Nie wiem, dlaczego Domosławski nie przedstawił tego dzieła sądowi i opinii publicznej, trudno też zrozumieć, dlaczego sobie dobrał tak kiepskiego herolda.
Szanowny Panie Tremer,
Mogę tylko odpowiedzieć, że poziom Pańskiego ataku i zawartych w nim kłamstw i insynuacji świadczy tylko o Panu. Jestem jednak przyzwyczajony: skopiował Pan praktycznie w 100% listę inwektyw, którymi kilkakrotnie obrzuciło mnie wSieci braci Karnowskich i “Gazeta Polska” więc musi być Pan naprawdę starannym czytelnikiem i kopistą dziennikarstwa “niezależnego”. Przyznać muszę, że darował Pan sobie tylko z tamtych stron dodatkowych argumentów, że jestem Żydem, ubekiem i zdrajcą, co znacznie zubożyło Pańską argumentację, ale z kolei dodał Pan cenny epitet “pałkarz”, co zasługuje na uznanie dla jakości Pana polemicznego talentu… Choć nie ukrywam, że fakt, iż na stronie SO można publikować takie posty, jak Pański, znaczy, że coś tu się zmieniło. Nie dziwi mnie w tym kontekście także poziom publikacji p. Glensk, choć u Pana mogłaby się jeszcze sporo douczyć. Także Pańska pryncypialna obrona tuzów dziennikarstwa, czyli red. red. Warzechy, Kolonki i Rachonia na tych łamach świadczy, że nawet w SO po wyborach idzie nowe…
Drogi Panie, dysponuje kopiami elektronicznymi z Panskich pism, także wpisow facebookowych. Tego samego domaga sie Pan ws. roznic tekstu w kolejnych dodrukach Non-fiction. Moge przeslac na priva zainteresowanym 🙂 co do reszty Panskiego tekstu – ostrosc ataku odpowiada Pana inwektywom, sorry. Przywolywanie jakichs nazwisk prawicowych dziennikarzy, inwektyw, ktorymi Pana obrzucal kto inny… Coz, mialem chyba racje co do Pana talentow polemicznych… Panski kolega grozi sadem Pani Glensk, Pan pietnuje SO za wpuszczenie krytycznego glosu – gratuluje wspolnoty metod