Obawiam się, że same tylko rozmowy okażą się nieskuteczne, a ich przeprowadzanie jest sprzeczne z narodowa tradycja, którą wszyscy winniśmy przecież pielęgnować. Optuję więc za bardziej radykalnym rozwiązaniem – ambasador winien spoliczkować redaktora naczelnego i cisnąć mu pod nogi rękawicę. Ponieważ nie ma gwarancji, że podobne przypadki nie będą zdarzały się w przyszłości, katalog kwalifikacji dyplomatycznych winien zostać poszerzony o umiejętność fechtunku. W Madrycie funkcję tę pełni aktualnie dama (Grażyna Bernatowicz), co przydaje sprawie dodatkowej pikanterii…
(21 marca)
O lustracji naukowców
Senat UW o lustracji i odpowiedź wicepremiera Ludwika Dorna
Senat Uniwersytetu Warszawskiego z obawą obserwuje nasilające się w życiu politycznym i społecznym naszego kraju przejawy instrumentalnego traktowania prawa, „zawłaszczania” instytucji publicznych przez rządzące partie polityczne, ideologizacji stosunków społecznych i gospodarczych, ograniczania niezależności mediów, a przede wszystkim publicznego radia i telewizji. Niepokój nasz budzą: obniżający się poziom legislacji i nieracjonalny rozrost działalności prawotwórczej, podważanie autorytetu sądów, ataki na niezależność Trybunału Konstytucyjnego, faktyczna likwidacja służby cywilnej, przypadki jaskrawego nierespektowania zasady domniemania niewinności, nadużywanie instytucji tymczasowego aresztowania i nieposzanowania godności zatrzymywanych, upolitycznienie prokuratury. Niebezpieczna staje się też tendencja do coraz szerszego posługiwania się regulacjami represyjnymi w celu sterowania życiem społecznym.
Szczególne zastrzeżenia wywołuje kształt, jaki przybiera proces lustracyjny. Przepisy obowiązującej obecnie ustawy lustracyjnej nasuwają poważne wątpliwości etyczne i konstytucyjne. Rodzi to stan, w którym wielu uczciwych obywateli, kierując się głosem własnego sumienia i troską o dobrze rozumiany interes publiczny, musi dokonywać wyboru – czy podporządkować się przepisom tej ustawy, czy odmówić jej posłuszeństwa.
Senat przyjął również uchwałę, w której protestuje przeciw ustawie lustracyjnej. Twierdzi, że narusza ona „wolność nauczania i badan naukowych” oraz „prawo do rzetelnego procesu”, stanowi też „naruszenie prawa do pracy”, a oświadczenia lustracyjne lamia zasadę, że „nikt nie może być także zobowiązany do świadczenia przeciw sobie”. Dlatego Senat UW „wyraża przekonanie, że należy wstrzymać wszelkie czynności związane z wykonaniem tzw. ustawy lustracyjnej”, i domaga się jej nowelizacji.
Odpowiedź wicepremiera Ludwika Dorna
Ludwik Dorn jest gotów rozmawiać o lustracji z Senatem Uniwersytetu Warszawskiego. W liście skierowanym do rektor prof. Katarzyny Chalasinskiej-Macukow przyznał, że rozumie „zaniepokojenie pewnej części środowiska akademickiego, zwłaszcza więcej niż średniego pokolenia”, jednak, podkreśla, „proces lustracyjny powinien objąć także nauczycieli akademickich”.
„Konieczne ujawnienie prawdy powinno łączyć się z głębokim zrozumieniem kontekstu czasów komunizmu, zwłaszcza zaś wiedzą o narzędziach presji, które ówczesna władza stosowała wobec środowiska akademickiego” – czytamy m.in. w liście.
Wicepremier odniósł się też do innych kwestii poruszonych w uchwale Senatu UW, m.in. obniżającego się poziomu legislacji czy upolitycznienia prokuratury. „Nie ukrywam, ze przywołany opis i ocenę uważam nie tylko za przesadzone, ale wręcz całkowicie bezpodstawne. Z wiedzy, którą posiadam z racji pełnionej funkcji wiceprezesa Rady Ministrów i do niedawna ministra spraw wewnętrznych i administracji, nie wynika, by istniały jakiekolwiek przesłanki pozwalające sądzić o zagrożeniu demokratycznego państwa prawnego” – napisał Ludwik Dorn.
Wczoraj, w dniu, kiedy dokument został upubliczniony, ale nim jeszcze ogłoszono reakcję Ludwika Dorna, znajoma z Warszawy przypomniała mi jego najnowszy bon mot. który, choć postał w innym kontekście jak mało co nadaje się do dyskusji z naukowcami i w ogóle do wszelkich polemik władzy z opozycją. Skrzydlate powiedzenie wicepremiera brzmi: stan faktyczny o charakterze hipotetycznym.

Natanie Drogi. Pyszności. I dziękuję za tekst. Cieszę się, że łączy nas nie tylko zamiłowanie do fajki. Smak twojej prywatnej mieszanki tytoniowej, pamiętam do dzisiaj.
Po prostu miodzio. 🙂
Wielkie podziękowania za wycieczkę historyczną po krainie absurdu z puentą.
To trzeba robić częściej – przypominać fakty, a nie tworzyć mity.
Wielkie dzięki!
drodzy czytelnicy, dopiero po ukazaniu się tekstu na portalu uświadomłem sobie nieprecyzyjność sformułowania, którym się posłużyłem.
chodzi o fragment na str. 2, w którym opisuję jak to poważna ultrprawicowa duńska gazeta wysłała na korespondenta do moskwy dziennikarkę znaną z lewicowych poglądów.
ta ultraprawicowość jest w skali zachodnioeuropejskiej, nie polskiej – a więc bez nacjonalistycznej gorączki, religijnego fundamentalizmu, homofobii i wszystkich innych cech, kojarzonych w polsce z ultraprawicowością.
Cieszy nawiązanie do jednego z wielkich osiągnięć literatury światowej,tak mało znanego w porównaniu z tym bestsellerem Daniela D. Choć wiem , że to było tylko zgrabne wykorzystanie tytułu. Jeśli idzie o wyjaśnienie, (jeśli coś komuś trzeba dojaśniać) mechanizmu psychicznego, co funkcjonuje u przeciętnie normalnych ludzi, to mogę też odesłać do Niemca, Sebastiana Haffnera. Zdarzyło mi się przeczytać kiedyś jego „Historię Niemca” (wspomnienia lat 1914 – 1933). Spisane bodaj w 1940-tym, opublikowane dopiero pośmiertnie. Nie wykluczam, że właśnie z powodu tego wstydu, opisanego w uniwersyteckim incydencie, kiedy do sali wykładowej Wydziału Prawa (gdzie studiował) weszli ludzie ze swastykami na rękawie, a jeden z nich stanął nad nim, i patrząc mu w twarz zapytał: czy są tu żydzi? Haffner odpowiedział „nie”. I natychmiast zrozumiał, że w jakiś sposób dał się zgnoić, bo właściwa odpowiedź powinna brzmieć: „Już nie, dzięki wam, skurwysyny”. Jeszcze gorsza sytuacja jego ojca. Bo dostał właśnie taką ankietę lustracyjną, z groźbą, że jak odmówi wypełnienia, zabiorą mu emeryturę. Więc wypełnił, wysłał, ale organizm odmówił posłuszeństwa i człowiek w dwa miesiące umarł. Właśnie ten honor. Nie dziwię się Haffnerowi.