(11 kwietnia)
„Życie Warszawy”: Rządy PO-SLD byłyby lepsze od obecnych – uważa ponad jedna trzecia (34,5 proc.) ankietowanych w sondażu Pentora na zlecenie gazety. Za obecną koalicją jest jedna piąta (19,8 proc.) Polaków.
Wśród osób posiadających wyższe wykształcenie aż 59,3 proc. wolałoby rządy PO-SLD, a tylko 14,8 proc. obecną koalicję PiS- Samoobrona- LPR.(…)
(…)Według gazety, zasmuceni sondażem są politycy PiS. – Ten wynik oznacza sukces wmawiania Polakom przez media, że katastrofalne dla Polski rządy SLD byłyby lepsze od obecnych rządów, wprowadzających porządek. Niestety, wpływy postkomunistów w mediach są tak silne, że kształtują oni opinię publiczną – mówi „ŻW” poseł Marek Suski z PiS.
Teraz już wiadomo dlaczego lustracja dziennikarzy jest tak bardzo potrzebna. Poseł Suski wyartykułował to dobitnie i po męsku. I tak trzymać! W polityce liczy się siła ciosu, a nie subtelna argumentacja. Znany z delikatności manier i lotności umysłu Przemysław Edgar G. usiłował tę samą myśl wyrazić subtelniej. Już na samym początku obecnej kadencji Sejmu wdał się w rozważania na temat konstytucyjnego prawa swobody wypowiedzi. „Należy – powiedział – udoskonalić wolność mediów, bo są one przepojone nienawiścią do PiS”. I co okazało się po roku tego doskonalenia? Z opublikowanego właśnie sondażu najlepiej widać jaka jest siła przebicia dobrych manier.
Na początku marca pamiętnego roku 68 spacerowałem po wrocławskim rynku z Januszem*, historykiem doktryn politycznych. Było to już po zakazie „Dziadów”, ale jeszcze przed wybuchem manifestacji studenckich: Obydwaj czuliśmy, ze lada moment cos może się stać. „Ta władza jest głupia” – powiedziałem do przyjaciela – „zamiast tłumaczyć ludziom, że brak mięsa spowodowany jest zakłóceniami w skupie żywca i niedostatkiem wagonów trzeba wyjawić ludziom prawdziwe przyczyny. Na miejscu rządzących wskazałbym winowajców tego przymusowego wegetarianizmu Polaków. Są nimi Żydzi, którzy, aby odeprzeć podejrzenie o syjonizm i wspieranie Izraela po Wojnie Sześciodniowej, wykupili wszystką wieprzowinę”. Janusz popatrzył na mnie szyderczo. „Tobie się tylko wydaje, że wykoncypowałeś jakąś niebywałą chochmę. Mylisz się. To co powiedziałeś – to zwyczajny żydowski sofizmat. Trzeba inaczej: Żydzi są winni, ja wam to mowie”!- skandował rytmicznie, waląc się pięścią w pierś. Aryjczycy – naród rycerski i podchwycą to natychmiast…
Dziennikarze są jak Żydzi (ci którzy nimi nie są), albo jak postkomuniści (również ci, którzy nimi nie są) albo jak cykliści (nawet ci, którzy są nimi)

Natanie Drogi. Pyszności. I dziękuję za tekst. Cieszę się, że łączy nas nie tylko zamiłowanie do fajki. Smak twojej prywatnej mieszanki tytoniowej, pamiętam do dzisiaj.
Po prostu miodzio. 🙂
Wielkie podziękowania za wycieczkę historyczną po krainie absurdu z puentą.
To trzeba robić częściej – przypominać fakty, a nie tworzyć mity.
Wielkie dzięki!
drodzy czytelnicy, dopiero po ukazaniu się tekstu na portalu uświadomłem sobie nieprecyzyjność sformułowania, którym się posłużyłem.
chodzi o fragment na str. 2, w którym opisuję jak to poważna ultrprawicowa duńska gazeta wysłała na korespondenta do moskwy dziennikarkę znaną z lewicowych poglądów.
ta ultraprawicowość jest w skali zachodnioeuropejskiej, nie polskiej – a więc bez nacjonalistycznej gorączki, religijnego fundamentalizmu, homofobii i wszystkich innych cech, kojarzonych w polsce z ultraprawicowością.
Cieszy nawiązanie do jednego z wielkich osiągnięć literatury światowej,tak mało znanego w porównaniu z tym bestsellerem Daniela D. Choć wiem , że to było tylko zgrabne wykorzystanie tytułu. Jeśli idzie o wyjaśnienie, (jeśli coś komuś trzeba dojaśniać) mechanizmu psychicznego, co funkcjonuje u przeciętnie normalnych ludzi, to mogę też odesłać do Niemca, Sebastiana Haffnera. Zdarzyło mi się przeczytać kiedyś jego „Historię Niemca” (wspomnienia lat 1914 – 1933). Spisane bodaj w 1940-tym, opublikowane dopiero pośmiertnie. Nie wykluczam, że właśnie z powodu tego wstydu, opisanego w uniwersyteckim incydencie, kiedy do sali wykładowej Wydziału Prawa (gdzie studiował) weszli ludzie ze swastykami na rękawie, a jeden z nich stanął nad nim, i patrząc mu w twarz zapytał: czy są tu żydzi? Haffner odpowiedział „nie”. I natychmiast zrozumiał, że w jakiś sposób dał się zgnoić, bo właściwa odpowiedź powinna brzmieć: „Już nie, dzięki wam, skurwysyny”. Jeszcze gorsza sytuacja jego ojca. Bo dostał właśnie taką ankietę lustracyjną, z groźbą, że jak odmówi wypełnienia, zabiorą mu emeryturę. Więc wypełnił, wysłał, ale organizm odmówił posłuszeństwa i człowiek w dwa miesiące umarł. Właśnie ten honor. Nie dziwię się Haffnerowi.