2015-03-09
Dr. hab. Aleksander Woźny – wybitny historyk wojskowości przekazuje mi swe (jak zawsze) bardzo rzeczowe i ciekawe uwagi dotyczące mego projektu powołania do życia na wzór tak sprawnej operacyjnie francuskiej Legii Cudzoziemskiej – EUROPEJSKIEGO OCHOTNICZEGO LEGIONU SZYBKIEJ INTWERWENCJI. Dr Woźny stawia konkretne pytania: „Kto miałby Legion zorganizować? Kto go wyposaży i uzbroi oraz – zgra do działań taktycznych w tak trudnym terenie operacyjnym?”.
Moja odpowiedź prosta. Ograniczam się do wysunięcia koncepcji powołania do życia takiej sprawnej jednostki bojowej! A jak słyszę, myśl taka zaczyna powoli budzić zainteresowanie także i w „Brukseli”, np. w kręgach Parlamentu Europejskiego! Ów mój i nie tylko mój pomysł zrodził się w obliczu ogromu trudności politycznych, na jakie napotyka w krajach Unii (i także w USA) wysyłanie regularnych wojsk lądowych na np. bliskowschodni front… A to w czasie, gdy dżihadyści się stale wzmacniają, oraz bezkarnie prześladują i spektakularnie mordują tamtejszych chrześcijan (na marginesie tu dodam, że te bezkarne mordy stanowią skandal, który winien spędzać sen z powiek wszystkim wyznawcom Chrystusa!!!). Jedno również pewne: nie można wykluczać, że coraz to mocniejsi i – co także ważne – coraz to bogatsi, terroryści spod znaku przeinaczonego i fanatycznego Islamu coraz to bardziej tak czy inaczej (?) zagrażać będą i narobią ogromnych szkód „Zachodowi”. A to tym bardziej, że w co najmniej kilku krajach działa i rozrasta się piąta kolumna „dżihadu”.
Dodam jeszcze, iż spotkałem kilku młodych Polaków, którzy przeczytali książkę mego kolegi z RWE Rafała Gan-Ganowicza pt.: „Kondotierzy” i marzą o takim LEGIONIE… Ja wysuwam tylko koncepcję takiej jednostki wzorowanej na francuskiej Legii Cudzoziemskiej!! Liczę, że myśl ta „chwyci” i że odpowiedni specjaliści ją wprowadzą w życie!!!
A teraz zgoła inna sprawa. Pewna czołowa polska dziennikarka, spokrewniona z rodem Raczyńskich pisze ponoć zapowiadającą się rewelacyjnie książkę o Bernardzie Edwardzie Raczyńskim (1891-1893) – jak wiadomo w latach 1979-1986 prezydencie RP na uchodźstwie. Otóż z miejsca stwierdzę, iż Edward Raczyński był – o czym wielokrotnie już pisałem – w oczach wielu przywódców świata zachodniego najważniejszym i najbardziej godnym zaufania polskim emigrantem politycznym. Prowadzono z nim rozmowy na bardzo wysokim szczeblu, powierzano mu funkcje daleko wykraczające poza „polskie podwórko”. Np miał szczególnie mocną pozycję w wówczas bardzo ważnym Ruchu Europejskim, oraz w Międzynarodówce Liberalnej (jak przez mgłę pamiętam, że mówiono mi, iż w biurach Międzynarodówki Liberalnej w Londynie wisiał – może wisi po dziś dzień – jego portret). Edward Raczyński w latach 1941 – 1943 kierował w Londynie w rządzie Generała Władysława Sikorskiego polskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Między innymi wsławił się – już w grudniu 1942 r. przedstawiając rządom alianckim szczegółowy raport o holokauście. Ów raport przeszedł na wieczyste czasy także i do historii narodu żydowskiego. Spowodował, iż pewna liczba wybitnych Żydów z różnych krajów darzyła przyjaźnią Raczyńskiego.
Od mego ojca, ale także i z innych źródeł wiem, że wpływowe czynniki USA w pełni doceniały Edwarda Raczyńskiego, uważały, że gdy np. chodzi o subwencję na wolnościową działalność tych lub innych grup uchodźczych – można w pełni ufać jego zawsze bezinteresownej, wyważonej, obiektywnej opinii.
Najwyższe czynniki krajów Zachodu już z okresu wojny dobrze wiedziały, że Raczyński i skupiona wokół niego grupa wysokiej klasy dyplomatów II RP. To ludzie na poziomie, bardzo różni od chcących za wszelką cenę zaistnieć – czasem zresztą sprawnych, zawsze super-aktywnych, pilnie patrzących, „skąd wiatr wieje” emigracyjnych, jak ich określano, „podskakiwaczy”… Niektórzy z tych emigrantów zarzucali Raczyńskiemu i jego grupie postawę: „wszelka akcja byłaby przewczesna.” Oczywiście szło o zarzut niesamowicie przesadzony!!!
Raczyński robił wiele. Był ostrożny, lecz nie był kunktatorem!! Popierał wszystkich, którzy na to zasługiwali. Np w pełni doceniał rolę paryskiej „Kultury” i jej Instytutu Literackiego!! Przypadkowo wiem, że w rozmowach z Amerykanami mocno podkreślał ogromną wagą akcji wydawniczej Jerzego Giedroycia, konieczność kupowania dla celów rozdawniczych wielkiej ilości publikowanych przezeń książek (rzecz w tym, że Giedroy miewał wrogów czy konkurentów). O ile się nie mylę, wielkim zwolennikiem Giedroycia była też Aniela Mieczysławska… A Edward Raczyński znał i cenił Jerzego Giedroycia od bardzo dawna. Wszak przed laty Giedroyc był bliskim współpracownikiem Rogera Raczyńskiego, brata Edwarda. Jak pisał Jerzy Giedroyc, Roger Raczyński patronował i bardzo pomagał środowisku skupiającemu się wokół „Buntu Młodych” i „Polityki”. A jesienią 1939 r. w Bukareszcie Giedroyc wydatnie pomógł Rogerowi w tak trudnych działaniach w służbie polskiej racji stanu…
Edward Raczyński w latach od 1934 do 5 lipca 1945 r. był a mbasadorem RP w Londynie. Później już emigrant, mieszkał tam aż do swej śmierci… Co tak ważne, świetnie Anglików i ich politykę rozumiał. No i robił na nich – ponoć w przeciwieństwie do np. ministra Becka – znakomite wrażenie.
Jedno w mym odczuciu pewne! Edward Bernard Raczyński był (jak niegdyś książę Adam Jerzy Czartoryski) historycznie czołową postacią naszej emigracji.
