Dzienniki Morawskiego (18)244 min czytania

2015-03-18

W związku projektem uczczenia pamięci ambasadorów Alfreda Chłapowskiego i Kajetana Morawskiego – tych dwóch polskich dyplomatów, którzy „takim kultem otaczali Francję i jej kulturę i przywiązywali ogromną wagę do polsko-francuskiej przyjaźni”, czytelnik zaznacza, że „obecność języka francuskiego w Polsce niestety wyraźne się cofa, a w naszym społeczeństwie, choć Francja nadal budzi sympatię, nie jest ona uważana za naszego głównego partnera w Europie”…

Na taką konstatację odpowiem, iż trzeba w interesie Polski uporem walczyć o Unię Europejską opartą na wartościach, nacechowaną otwarciem na świat, tolerancją i prawdziwym poszanowaniem praworządności – francuskiej kultury i kultury politycznej!! Ja – tak długoletni polski korespondent w Paryżu, z uporem w mych korespondencjach powtarzam słowa mego ojca: W INTERESIE POLSKI MUSIMY WALCZYĆ O EUROPĘ NA FRANCUSKIM SOSIE!! Niestety dawno minęły czasy (XVIII wiek), gdy – jak w swych przemówieniach podkreślał prezes Polskiego Towarzystwa Historyczno-Literackiego we Francji, śp. Leszek Talko – w Polsce ukazywało się 18 pism w języku francuskim! Ale w mym pojęciu trzeba teraz, by tak liczna Polonia Francuska z najwyższą energią, z zapałem podjęła działania pod hasłem „WIĘCEJ FRANCJI W POLSCE I POLSKI WE FRANCJI”!!! W mym pojęciu szczególnie istotne, by zwiększyć liczbę polskich miejscowości mających układy o braterskiej współpracy z francuskimi gminami, miasteczkami czy np. dzielnicami wielkich miast… Wiem, że swego czasu staraniem niestrudzonej Aldony Gaweckiej warszawski Żoliborz miał „pewne kontakty” z paryskim Montmartre!! Jedno pewne, szło tu o wielkiej wagi inicjatywę!!! Ważną zarówno dla Warszawy jak i dla Paryża. Cieszą mnie też informacje, iż nadal rozwija się bratnia współpraca mej rodzinnej gminy Krzywiń z normandzką miejscowością Beny Bocage (Calvados)!!!

Ale w mym odczuciu setki francuskich gmin mogłoby „jednoczyć się” z odpowiednimi polskimi „jednostkami terytorialnymi”. Ważne, by takie działania toczyły się dobrze zaplanowaną drogą!! Bardzo istotna jest wymiana doświadczeń gospodarczych, także wspólne obozy młodzieżowe, ewentualnie takie lub inne szkolenia młodych. Takie działania, wsparte np. przez francuskich emerytowanych nauczycieli winny prowadzić do zapoznawania się Polaków, w szczególności młodych, z francuskim językiem i kulturą, w tym np. z francuskimi filmami!!!

Myślę, że wskazaną by była taka „wielka ofensywa” pod hasłem zacieśniania przyjaźni polsko-francuskiej!! Dwa jej aspekty byłyby szczególnie ważne! Pierwszy z nich to mocne podkreślenie, ile dzisiejszej Polsce może dać szeroko pojęta współpraca z Francją, współpraca gospodarcza, naukowa, „edukacyjna”, rzecz jasna także ta w dziedzinie walki o nadanie bardziej dynamicznego charakteru działaniom Unii Europejskiej i boju z cofaniem się znaczenia naszego kontynentu w świecie… Drugi aspekt, to mocne uwydatnianie ogromu poparcia, którego Francja mimo nacisków PRL udzielała naszej emigracji o wolność walczącej!  Wszak to nie gdzie indziej, lecz na francuskiej ziemi mógł swą tak intelektualnie ważną działalności rozwinąć Jerzy Giedroyc i zespół paryskiej „Kultury”. Wszak mimo wściekłych ataków polskich i francuskich komunistów przez długie lata działać tu mogła „Ambasada Wolnej Polski” mego ojca (ta tak zwana polska ambasada bis!!!). Nie będę mnożył przykładów, ale jeszcze dodam tylko, że dzięki mocnemu poparciu środowisk politycznych Francji, słynny profesor Zygmunt Lubicz-Zaleski, dalej: mój ojciec, Wiesław Dąbrowski itd., mogli uratować mickiewiczowską Bibliotekę na Wyspie Św. Ludwika, którą chciało zagarnąć PRL!! No i jeszcze jedno: w okresie stanu wojennego Francja dosłownie zmobilizowała się w masowych manifestacjach w  obronie „Solidarności” (w Paryżu powstało nawet nadające po polsku Radio Solidarność – jak pamiętam, pracował tam m.in. Krzysztof Jussac de Junien – obecnie prezes Wspólnoty Francusko-Polskiej!!) Jako długoletni korespondent paryski RWE jestem naocznym świadkiem ogromu przyjaźni, jaką nam, Polakom walczącym o wolność, okazywali Francuzi. Tak należy mówić o ogromie przyjaźni, ale także i wyrozumiałości, złamani wojną, ciężkimi przejściami, także napięciem, jakie musiały powodować nieustanne ataki i nagonki ze strony „czerwonego” – nieraz bywaliśmy niełatwymi „pasażerami”!

Kończąc ten dzisiejszy odcinek mego dziennika pozwalam sobie zaapelować do Polskiego Towarzystwa Literackiego we Francji, którego jestem członkiem od dziesiątków lat i w którego Radzie miałem niegdyś zaszczyt zasiadać, także do Wspólnoty Francusko-Polskiej i do Krzysztofa Jussac de Junien oraz do Barbary Miechówki, wreszcie do dynamicznej organizacji A.P.A.J.T.E. i jej prezesa Magdaleny Pignard-Bykowskiej o przeanalizowanie problemu i podjęcie działań zmierzających do dalszego zacieśniania starej przyjaźni polsko-francuskiej!