2015-02-03
W związku z mym dziennikiem z 29 stycznia dr hab. Aleksander Woźny, ceniony historyk wojen i wojskowości stwierdza: „Dziwię się, że ojciec Morawski (Marian Morawski junior SJ) nie posiada jeszcze swego miejsca w Yad Vashem, ktoś jednak winien przypomnieć kierownictwu Y.V. jego postawę…”
Z kolei inny czytelnik prosi mnie o podanie mu „dokładnego źródła wiadomości o pomocy udzielonej przez ojca Mariana współwięźniowi Żydowi?”…
Oto moje 2 odpowiedzi: 1) myślę, że ojcowie jezuici mogliby teraz na marginesie obchodów 70-lecia wyzwolenia obozu oświęcimskiego jakoś uwydatnić piękną i odważną postawę „Mariana juniora”. 2) Co do źródeł owej wiadomości dotyczącej ojca Mariana, to patrz np.: „Umiłowali do końca…” autor: ks. Felicjan Paluszkiewicz SJ, tygodnik „Niedziela” 45 – 2004 r.
A teraz inny temat. W związku z odczytem dotyczącym „komemoracji” działań we Francji Rządu Polskiego na wygnaniu w Londynie, który 11 lutego wygłosi w Paryżu dr hab Mariusz Wołos – profesor w Krakowie najnowszej historii Polski, – pragnę sprecyzować, że obecnie żyje jeszcze dwóch współpracowników emigracyjnej „ambasady” względnie delegatury rządu w Paryżu! Są to: 1) Virydianna z Raczyńskich Reyowa, wdowa po delegacie rządu Xawerym Reyu, która ma jeszcze legitymację służbową wystawioną przez następcę jej męża i już ostatniego delegata rządu Jerzego Ursyn-Niemcewicza 2) ja – w Bibliotece Polskiej w Paryżu złożone są me paszporty dyplomatyczne wystawiane przez nasze poselstwo w Madrycie. Mam, czy też miałem (bo nie mogę jak na razie jej znaleźć) legitymację wystawioną także przez Ursyn-Niemcewicza. (sprecyzuję, iż po zgonie Xawerego Reya, premier Sabat, chciał „by podtrzymać tradycję” – wyznaczyć mnie jako delegata Rządu tutaj. Jednak taki delegat miał za zadanie utrzymywanie „pół-oficjalnego” kontaktu z francuskim MSZ-tem, gdzie ja już byłem od lat akredytowany jako korespondent RWE. W tej sytuacji amerykańscy szefowie paryskiego RFE, nie uważali za „zręczne” bym stał się „oficjalnym szefem delegatury”. Zezwalali natomiast na mą współpracę „na emigracyjnym terenie” z delegaturą…
W tejże Bibliotece Polskiej w Paryżu są złożone wysyłane przez długie lata 2 razy tygodniu tak zwane „sytuacyjne raporty” mego ojca ”ambasadora Wolnej Polski”, kierowane do Rządu RP a bodajże od sierpnia 1954 do ministra Jana Starzewskiego – szefa działu spraw zagranicznych Egzekutywy Zjednoczenia Narodowego. Dodam tu, że w mym pojęciu te raporty dają dziejowej wagi obraz życia, sporów, działań i postaw polskiej emigracji politycznej we Francji. Jerzy Giedroyc uważał te teksty za historycznie ważny pendant do archiwów „Kultury”.
Z kolei odnotuję jedną z anegdot z życia już nie naszej „ambasady wolnej Polski”, lecz delegatury rządu. Otóż w roku 1984 Jean-Marie Le Pen zaprosił delegata rządu Xawerego Reya, oraz mnie na obiad do eleganckiego klubu celem przedstawienia nam Gustawa Pordea – kandydata na czy też już ?? europoposła z ramienia francuskiego „Frontu Narodowego”, z pochodzenia Rumuna, podającego się między innymi za „Konsula Wolnej Polski” w Paryżu!! Jak wyjaśniliśmy w czasie owego lunchu, Rząd RP nic o panu Pordea nie wiedział (być może szło o „wyczyn” pseudo-prezydenta: Juliusza Nowina-Sokolnickiego, który ponoć za opłatą? dziwacznymi nominacjami szastał – Pordea ponoć tak czy inaczej był „w kontakcie” z reżimem Ceausescu…).
Gwoli dokładności zaznaczę, że poza ową naszą „ambasadą” a następnie delegaturą były różne inne kanały współpracy emigracyjnego Paryża z „polskim” Londynem. Np słynny „kondotier” Rafał Gan-Ganowicz zasiadał w ostatniej Radzie Narodowej emigracyjnej RP i na posiedzenia tej rady jeździł do Londynu. A pułkownik Marian Czarnecki – mój kolega z RWE, był bardzo poufnym delegatem Andersa przy francuskim sztabie, swego czasu zajmował się problemem doszkalania przez francuskie wojsko kilkudziesięciu młodych polskich oficerów… Z kolei Stanisław Łucki i np b. wiceminister spraw wewnętrznych (Londyn 1943 – 1944) Aleksander Demidowicz-Demidecki (którego niektórzy endecy nazywali „demi-endecki) rozwijali tu szeroką działalność „polityczną i organizacyjną” Stronnictwa Narodowego. Zygmunt Zaremba i np. Leszek Talko działali na tym terenie w PPS-ie i w Międzynarodówce Socjalistycznej. Karol Popiel, Eugeniusz Eustachiewicz, Stanisław Gebhardt, Konrad Sieniewicz – w pewnym okresie (do pierwszej połowy lat sześćdziesiątych) wydawali tu pismo „Odnowa”, działali w międzynarodówkach chadeckich. Wokół dr. Stanisława Paczyńskiego i tygodnika „Syrena” skupiały się kręgi na 102 niezłomnych (sanacja?) – bardzo wrogie linii Giedroycia.). PSL w pewnym okresie reprezentował tu profesor Stanisław Kot, a później Adam Bitoński – jak się okazało w roku 1962 agent wysokiej klasy PRL-u…..
Gdy szło o francuskie sfery rządowe, to ich głównym rozmówcą był jednak „Ambasador Wolnej Polski” czyli Kajetan Morawski zwany Kademorem. Z Kademorem spotykali się Robert Schuman i jego zaufany współpracownik Robert Rochefort. De Gaulle do Kademora „żywił żywą sympatię” udzielał mu stałego poparcia (wedle Giedroycia de Gaulle kiedyś powiedział, że będzie widywał tylko trzech polskich emigrantów: Józefa Czapskiego, Kademora i Generała Andersa). Kademor miał kilku przyjaciół we francuskim MSZ-cie: w pierwszym rzędzie jakże wybitnego i szlachetnego Jeana Laloy’a… Rzecz oczywista – istnienie i jednak znaczne wpływy owej „ambasady polskiej bis”, „Ambasady Wolnej Polski” działały władzom i tutejszym przedstawicielom oraz zwolennikom PRL-u na nerwy! Stąd działania dezinformacyjne, kampanie ataków „na polskich zdrajców i bandytów z pod znaku Andersa”, cała fala kalumnii najróżniejszego rodzaju, godzących w mego ojca, w nas (chyba szły na to spore pieniądze?). Ale w oparciu o wyżej wymienionych wpływowych przyjaciół stawialiśmy temu czoło (np. w naszej obronie specjalne zasługi położył świetnie w tych metodach „czerwonego” zorientowany dyrektor des Affaires Politiques na Quai d’Orsay Jean Laloy). I jeszcze jedna drobna uwaga! Ponoć ambasadorów PRL w Paryżu szczególnie irytowało, że przez sporo lat po wojnie w tutejszym polskim kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny księża stawiali w każdą niedzielę duży fotel dla Ambasadora Wolnej Polski, dla Kajetana Dzierżykraj-Morawskiego!!
Teraz, już w roku 2015, kilku wybitnych francuskich bojowników o „frankofonię” i o „kluczową rolę Francji w Europie” uznało, że należy uhonorować pamięć dwóch polskich ambasadorów, długoletnich Paryżan, zwolenników „Europy na francuskim sosie” (obu za to właśnie niegdyś tępionych przez ministra Józefa Becka). Ci dwaj Polacy to Alfred Chłapowski i Kajetan Morawski. Alfred Chłapowski to czołowy „działacz” i nawet były Prezydent Polskiego Związku Kawalerów Maltańskich. W całej akcji zmierzającej ku uczczeniu tych dwu tak profrancuskich Wielkopolan, synów Ziemi Kościańskiej zgoła czołowy udział bierze francuski kawaler maltański, wybitny syn Grodu i Ziemi Przemysława, Paweł Kostka de Sztemberg!
