Dzienniki Morawskiego (18)244 min czytania

2015-02-13

Prestiżowy cotygodniowy dodatek literacki do wielkiego dziennika Le Figaro, „LE FIGARO LITTERAIRE” (z 12 lutego 2015 r.) przynosi artykuł pióra znanej dziennikarki Francoise Dargent o Zygmuncie Miłoszewskim i o ostatnio wydanej przez „Mirobole” pod francuskim tytułem „Un fond de verite” jego książce „Ziarno prawdy”… Przekładu na francuski dokonał  świetny tłumacz (także pisarz i rysownik), Kamil Erazm Barbarski.

Z wypowiedzi Franciszki Dargent jasno wynika że ta książka Miłoszewskiego to powieść policyjna „na podłożu socjologicznym”, która przypomina dzieła słynnego Szweda, Henninga Mankella. Jedną z czołowych postaci Mankella jest komisarz Kurt Wallander, którego dewizą zdaje się być: ludzie rzadko są takimi jakimi ich się postrzega!!! Artykuł pani Dargent o owej książce Miłoszewskiego nosi rzucający sie w oczy tytuł „Un Wallander en mode polonais”! Podtytuł zaś głosi: Metodyczny prokurator prowadzi śledztwo na brzegach Wisły!! Ale ta znakomita powieść policyjna ma też inny aspekt: otóż odmalowuje ona czar życia na polskiej nadwiślańskiej prowincji…

A teraz pora, bym dał wyraz memu głębokiemu zaniepokojeniu sytuacją polityczno-wojenną. Eksperci Pentagonu zdołali w końcu przekonać Obamę, że do walki z „dżihadystowskim kalifatem” trzeba pilnie użyć sił lądowych! Ale już sprawa takiej akcji wywołuje histeryczne, być może???? (tego jednak nie wykluczałbym) podsycane po cichu przez jakieś „obce czynniki” protesty! A tu jasne, że propaganda „kalifatu” podminowuje pewną liczbę obszarów i nawet państw muzułmańskich. Jeśli się natychmiast „kalifatu” nie zlikwiduje, to nie można wykluczać całej gamy różnorakich przykrych niespodzianek (czy to naprawdę dość groźnych zamachów terrorystycznych w krajach Zachodu, czy też postępów fanatycznego Islamu w tych czy innych krajach, postępów o niebezpiecznych skutkach…).

A tymczasem wysunięty już przed laty przez mego kolegę z RWE „kondotiera” Rafała Gan-Ganowicza projekt jakże  potrzebnego OCHOTNICZEGO EUROPEJSKIEGO LEGIONU SZYBKIEJ INTERWENCJI „nie może się przebić”. Ale, jak pytał mój ojciec, kogo interesują ważne publiczne sprawy?? Kto z nas w latach przed II wojną światową podejmował ryzyko, by bić na alarm? Było jednak kilku, którzy to robili: np. Stanisław Cat Mackiewicz, który 23 marca 1939 r. został aresztowany i trafił do Berezy Kartuskiej (co prawda tylko na 17 dni) a to za podrywanie zaufania narodowego do naczelnego wodza, de facto za negowanie obowiązującej tezy, że jesteśmy silni, zwarci, GOTOWI!).

Co do Ukrainy, to mimo wszystko wiążę pewne nadzieje z tym, co zdecydowano w Mińsku!! Ale, jak dobrze wiedzą specjaliści, są „siły, które będą intrygować, by „podtrzymać” ten konflikt, tak osłabiający także i gospodarczo całą Europę!! Do tego wiele wskazuje na to, że w Moskwie nie dość wielkie są wpływy ludzi widzących, do czego wszystko to naprawdę prowadzi, rozumiejących, że by rozwinąć i tym samym (na dłuższa metę) zachować Syberię – Rosja winna rozbudować swą współpracę z Zachodem, „ściągnąć” zachodnie inwestycje… Co do Ukrainy, to typowym przykładem zręcznej prowokacji (czyjej?) był zakaz używania języka rosyjskiego w życiu publicznym. Zakaz szybko wycofano! Ale mimo to wywołał on na wschodzie Ukrainy panikę. Prowokacja swoje zrobiła (Technika prowokacji bywa prosta. Wystarczy jakichś, nieco jednak mądrzejszych narwańców, „wyposażyć” w duże pieniądze…) Jedno pewne – czujność jest konieczna!!!

Sytuacja ewoluuje dosłownie z godziny na godzinę!!! W związku z tym precyzuję, że ten odcinek mego dziennika kończę pisać w ten piątek o godzinie ósmej rano!