2015-01-21
Na początku dzisiejszego dziennika odnotuję trudne do sprawdzenia pogłoski czy supozycje, krążące tu obecnie na temat nastrojów rzekomo teraz panujących w „wyższych sferach” Moskwy… Otóż rzekomo „siłą rzeczy” mnożą się tam dość „zawoalowane” krytyki pod adresem „niezręcznej polityki Putina, który stosuje zbyt prostackie metody w grze z Ukrainą, co spowodowało gospodarczo i politycznie szkodliwy konflikt z Unią Europejską”…
Nie od dziś dochodzą do mnie echa, z których wynika, że poważni Rosjanie umiejący patrzeć dalej i wyżej uważają, że pierwszoplanowym ich zadaniem winno być teraz zagospodarowanie Syberii, stanowiącej, jak dobrze wiadomo, naturalny „Lebensraum” dla jednak !!! przeludnionych Chin. Stosunki rosyjsko-chińskie są dziś celowo przedstawiane przez obie strony jako znakomite. Ale baczniejsi obserwatorzy wiedzą np., iż czołowi chińscy historycy uważają za wysoce niesprawiedliwe graniczne konwencje osłabionego cesarstwa chińskiego z carską Rosją. Dodam, że już od roku 1992 trwa fala „cichej” imigracji Chińczyków do niektórych regionów Syberii. Do tego obecne trudności gospodarcze Rosji przyhamowały realizację plany premiera Dymitra Miedwiediewa ( nota bene człowieka ponoć z najwyższym ilorazem inteligencji w rosyjskim kierownictwie, lecz ślepo posłusznego Putinowi) dotyczące szybkiego zainwestowania wielu miliardów dolarów w „modernizację infrastruktur Syberii, a następnie „dobranie się” do jej kolosalnych, częściowo jeszcze nienaruszonych bogactw naturalnych. Miedwiediew niewątpliwie liczył w tej dziedzinie na inwestycje i pomoc techniczną Europy, w pierwszym rzędzie Niemiec i Francji. Niespodziewany dramat ukraiński położył kres tym nadziejom. Nieostrożność polityczna Putina, który chyba niewątpliwie „nalał wody na młyn” NEO-BANDEROWCÓW DYSPONUJĄCYCH „JAKIMŚ CUDEM???” BRONIĄ I PIENIĘDZMI (sprawa chyba winna ostrożnie mówiąc interesować „kogo należy”), wytworzyła trudną do rozsądnego rozwiązania sytuację. Niewątpliwie późniejsze zagarnięcie Krymu (o tyle uzasadnione, że spora część tamtejszej ludności to rdzenni Rosjanie) było – jakby powiedział Tayllerand -gorzej niż zbrodnią – poważnym błędem…
Z kolei zauważę, iż zdaniem niektórych politologów nieco zręczniejsza politycznie i dyplomatycznie Rosja mogłaby, zbliżywszy się do Unii Europejskiej, przyczynić się do pchnięcia owej Unii na tor nowego rozwoju gospodarczego, oraz zacząć odgrywać w Europie „bardzo znaczącą rolę…” Naturalnie warunkiem zrodzenia się i utrzymania się takiej jej kluczowej pozycji w Europie byłoby to, aby Rosja umiała „dogadywać się” z Ukrainą i ze swymi innymi sąsiadami. Ale, jak wiadomo, już od carskich czasów Rosja zdaje się nie znać tej prostej prawdy, że muchy bardziej przyciąga miód niż ocet… (w tej dziedzinie wręcz przykładowo błędną była polityka Stalina, który myśląc, że buduje długowieczny blok socjalistyczny stworzył znienawidzonego przez ciemiężonych potwora policyjnego na glinianych nogach. Tak, Stalin, choć wiele jak się zdaje rozumiał, ulegał jednak paranoi strachu, obsesyjnie nadużywał metod policyjnego terroru, które na dalszą metę musiały prowadzić do bankructwa ekonomicznego i do upadku „niezdarnego” i niepopularnego, budzącego strach systemu).
Kończąc dodam tylko, że mimo iż np. w Czeczenii prorosyjskie władze, aby przypodobać się swym obywatelom, organizują (niewątpliwie za zgodą Kremla) wielkie manifestacje poparcia dla islamskich wartości i przeciw „Charlie Hebdo”, to jednak licznymi tam są zwolennicy koncepcji „Emiratu Kaukaskiego”, obejmującego Dagestan, Osetię, itd., itd. Jak wiele na to wskazuje, muzułmańskie antyrosyjskie podziemie nadal działa i może spotęgować swe wpływy. Wiadoma, internetowa lecz nie tylko, propaganda fanatyków odwetu, dżihadu, ultrasów islamu trafia do muzułmańskiej młodzieży owych regionów…
