Dzienniki Morawskiego (18)244 min czytania

2015-03-24

Znowu dostaję zapytanie dotyczące Zakonu Maltańskiego!!! Czytelnik pyta o powody mego tak wyraźnego przywiązania do Zakonu!! Odpowiedź prosta. Przynależność do Zakonu wiele mi dała. Na początku lat siedemdziesiątych Szymon Konarski, namawiając mnie, bym rozpoczął starania o przyjęcie mnie w zakonne szeregi, podkreślał, iż mym obowiązkiem jest podjąć w owym bratnim gronie służbę chorym i starcom i tym samym nawiązać do pięknych rycerskich tradycji opieki nad cierpiącymi. Jak się okazało słusznie podkreślał też , że taka służba drugim w przyjacielskim zespole osób wiernych szlachetnym wskazaniom przeszłości mnie samemu wiele da. Tak – jasne, że otworzyła ona przede mną nowe perspektywy, dała mi nowe, nawiązujące do wielkich tradycji spojrzenie na świat i na moje własne życiowe zadania!! Skłoniła mnie do rachunku sumienia i do pożytecznej refleksji na temat mych wobec drugich obowiązków…

Dorzucę, iż Szymon Konarski (1894-1981), ceniony heraldyk, nieraz mocno podkreślał, jak wielką rolę w jego życiu (np. w ciężkich latach hitlerowskiej okupacji Francji) odegrał Zakon (patrz: „Cztery lata w okupowanym Paryżu”, Libella 1963). W owym, tak ciężkim okresie, zarówno francuscy jak i polscy członkowie Zakonu zdali dziejowy egzamin!! Robili co mogli, by ludziom pomagać i by ich ratować!! (Dodam na marginesie tych uwag, iż z dzieciństwa, z lat okupacji pamiętam wspaniałą rolę, jaką odegrał w Warszawie SZPITAL MALTAŃSKI i odwaga oraz ofiarność jego kierowników i jego personelu!!).

Przez lata w życiu naszego paryskiego grona polskich maltańczyków kluczową rolę odgrywali: kapelan wielkiego krzyża konwentualnego ad honorem infułat Witold Kiedrowski oraz kapelan konwentualny ad honorem ks. Leon Brzezina OMI. U Sióstr Nazaretanek przy 49 rue de Vaugirad (Paryż 6e) od czasu do czasu odbywały się nasze cało niedzielne spotkania. Msza Święta, wygłaszane przez obu kapelanów nauki, wspólny posiłek (siostry znakomicie gotują), dyskusje i rozmowy dotyczące naszych działań dobroczynno-opiekuńczych…

Infułat Kiedrowski umiał wlewać w nasze serca ducha zakonnego braterstwa i chęć służenia drugim. Nauki księdza Brzeziny też wskazywały nam właściwą drogę…

Ważne także, że w zakonnym gronie panowała atmosfera nacechowana duchem prawdziwie dżentelmeńskim! Jak przed laty ponoć mawiał Emeryk hr. Czapski, wydajność naszej pracy pomocowo-opiekuńczej potęgują nasze postawy, nacechowane serdecznym stosunkiem do np. niepełnosprawnych i naturalnym taktem!! W mym pojęciu ów wielki takt, odpowiednie podejście do cierpiących są wywodzącą się z rycerskich tradycji kluczową cechą całego naszego Zakonu!! Zakon wciela w życie to, co w rycerskich tradycjach było najszlachetniejsze!!