Dzienniki Morawskiego (18)244 min czytania

2015-03-22

Prof. dr hab. Aleksander Woźny w liście do mnie nawiązuje do projektu upamiętnienia obu wywodzących się z ziemi kościańskiej ambasadorów RP we Francji. Stwierdza: „lepiej późno niż wcale, to wielka inicjatywa, by w stolicy Francji zaistniała tablica podkreślająca ich dokonania”… Profesor Woźny zapowiada też, iż niezadługo ukaże się jego artykuł na temat Ambasadora Chłapowskiego!

Tak, inicjatywa uczczenia pamięć Alfreda Chłapowskiego (przez 14 lat ambasadora w Paryżu) i Kajetana Dzierżykraj-Morawskiego zwanego w MSZ-cie „Kademorem” (przez ćwierć wieku przedstawiciela przy władzach Francji – Wolnej Polski) „nabiera kolorów”… Pewni wybitni francuscy „bojownicy o frankofonię” głoszą, iż tablica ku czci Chłapowskiego i Morawskiego winna być pierwszym krokiem na drodze ku składania hołdu pamięci całego szeregu wybitnych przyjaciół Francji i jej kultury, zwolenników „Europy na francuskim sosie”!!! Pada już np. nazwisko pewnego wielce w tych dziedzinach zasłużonego Czecha.

Gdy chodzi o Polskę, to też istotne by uwydatnić pozytywną rolę owych dwóch wybitnych ambasadorów WIELKOPOLAN – Alfreda Chłapowskiego i „Kademora”!! Wszak PRL-owskie i post-PRL-owskie środowiska „historyków i dyplomatów „nie nosiły ich w sercu”. A przecież Chłapowskiemu przypadło w udziale trudne zadanie, by utrzymać dobre stosunki Francja-Polska w okresie po źle widzianym przez wielu Francuzów zamachu majowym… Zadanie to wzorowo wykonał. Ale w roku 1932 sprawy się skomplikowały. Ministrem Spraw Zagranicznych RP został pułkownik Józef Beck, człowiek dość obcesowy i chętnie głoszący, że Polska jest mocarstwem. To rzecz jasna wielu Francuzów uważało za niepotrzebną „tromtadrację”… Chłapowski oraz jego pierwszy radca i minister pełnomocny Anatol Muhlstein mieli w Paryżu liczne grono wpływowych przyjaciół i to w sferach zarówno politycznych jak i wojskowych, no i obaj dobrze rozumieli Francję, oraz – zaznaczę – nieźle orientowali się w jej możliwościach militarnych, w jej sposobie i tempie reagowania… Tak więc, Beck chyba niewątpliwie popełnił błąd, przenosząc w czerwcu 1936 r. Chłapowskiego na emeryturę (mniej więcej w tym samym czasie – o ile się nie mylę – Beck odwołał też z naszej paryskiej ambasady wysoce inteligentnego Anatola Muhsteina”…)

Co do „Kademora” to jednak bardzo istotne, iż był on już jesienią 1943 r. akredytowany przy Francuskim Komitecie Wyzwolenia Narodowego czyli rządzie Wolnej Francji (rezydującym wówczas w Algierze). Tak, rząd RP na wychodźstwie w Londynie (de facto minister Tadeusz Romer) postąpił mądrze i pierwszy z wszystkich oficjalnie uznał władze Wolnej Francji!! (jak wiadomo, nawet Anglia – nie mówiąc już o USA – nieco czasu się ociągała z takim „pełnym uznaniem de iure”). Jak po latach nawiał pewien wybitny Francuz: rzecz jasna świetnie pamiętamy przybycie Morawskiego, wszak był on pierwszym… Ale już o wiele wcześniej Jules Laroche, ambasador Francji w Warszawie w latach 1926-1935 wysoko cenił „Kademora” – tego, jak mawiał, Poznaniaka i wiernego przyjaciela Francji, niestety odsuniętego z kierownictwa MSZ przez zamach majowy. Później zaś, latem 1945 r. cały szereg Francuzów z przejęciem odnotowało fakt, że pod wszechmocnym naciskiem Stalina musiano cofnąć uznanie legalnemu rządowi RP i w wyniku tego wywalić „Kademora” z Pałacu Monako, oddać ten pałac władzom „polskim” ze stalinowskiej nominacji… No i rzecz jasna wielu francuskich mężów stanu, wielu francuskich patriotów z Generałem de Gaulle’em na czele, także ludzi takich jak Gaston Palewski, Robert Schuman, Raymond Aron, Jean Laloy, Robert Rochefort, Paul Reynaud i inni – otaczało opieką działania „Ambasady Wolnej Polski” „Kademora”… Ale co bardzo istotne, muszę podkreślić, iż ten „ruch popierania naszej Ambasady Wolnej Polski” szeroko wykraczał poza „kręgi polityków i takich lub innych dygnitarzy!!! Żywo się naszą walką interesowali liczni francuscy adwokaci, wojskowi i byli wojskowi, arystokraci, także szereg francuskich księży czy zakonników… Było w tym coś wielce wzruszającego.

Ale teraz powrócę jeszcze do początku dzisiejszego dziennika, by mocno podkreślić, że ja – bojownik o „Europę na francuskim sosie” w pełni popieram myśl, by – podobnie jak to ma być zrobione gdy idzie o  Alfreda Chłapowskiego i o mego ojca – rozpocząć szeroką akcję składania hołdu pamięci szeregowi wybitnych a oddanych przyjaciół Francji i jej wspanialej wolnościowej i przepojonej duchem tolerancji kultury oraz jej języka, hołd pamięci ludzi różnych narodowości o takich właśnie, nacechowanych wiarą we w ogólnoeuropejską rolę Francji – postawach!!