2015-07-05
Czytelnik pyta mnie: co obecnie w te upały czytasz? Pewno jakieś francuskie nowości! Znam Twe ogromne przywiązanie do francuskiej myśli i literatury!! Moja odpowiedź zapewne tego mego przyjaciela zaskoczy! Tak się złożyło, że od dni kilku lekturami pozostaję jeśli to tak można określić „w gronie rodzinnym”! Przedwczoraj wziąłem się do przeglądania, do ponownego zagłębiania się w książce Anny Augustyniak pt.: „Hrabia, literat, dandys. Rzecz o Antonim Sobańskim”(Wyd. Jeden Świat, Warszawa 2009). Postawy tego mego krewnego czy powinowatego, książka „Cywil w Berlinie”, jego czujne spojrzenie, jego związki z „Wiadomościami Literackimi” i z całą plejadą ludzi tak memu ojcu czy mnie bliskich, takich, jak np. Jan Lechoń, Mieczysław Grydzewski, Antoni Borman, Róża z Sobańskich primo voto Chłapowska secundo voto Orłowska, jak Józef Czapski (książka przynosi świetne zdjęcie Józia wraz z Jasiem Tarnowskim i Janem Tarnowskim z Chorzelowa), jak Brezowie: Tadeusz i Achilles, jak Frank Savery – wszystko to bardzo mnie interesuje. Jak też fakt, że Sobański – najwyższej klasy dziennikarz, dostrzegał zagrożenia, których inni nie byli w stanie dojrzeć. No i – że był tak liberalny i tak otwarty na świat, tak europejski, jednym słowem dość chyba jednak „unikalny”!
A dziś na nowo odczytuję pewne rozdziały książki mego przyjaciela i kuzyna Tomasza Łubieńskiego noszącej tytuł „Ani triumf, ani zgon. Zaczęło się we wrześniu” (Wyd. Nowy Świat, Warszawa). Ale na wstępie podkreślę, że Tomek jest synem śp. Kostka Łubieńskiego, który był bardzo cennym dobrowolnym informatorem (piszę „dobrowolnym”, bo bywali też informatorzy za grube pieniądze) RWE. Z reguły, gdy był w Paryżu, poufnie spotykał się ze mną, korespondentem informacyjnym RWE. Podkreślał, że nasze radiowe „rewelacje”, np. o walkach frakcyjnych w PZPR i o innych starannie ukrywanych przez władze zjawiskach czy faktach – mają kolosalne znaczenie! Informując nas, jak stwierdzał – chciał oddziaływać pozytywnie i „rozsądnie” na sytuację w PRL-u. Raz nawet by z Kostkiem rozmawiać (przez cały dzień w dyskretnym paryskim mieszkaniu), przyjechał z Monachium dyrektor Zygmunt Michałowski (Łubieńskiego i mój krewny).
Ale pora, bym powrócił do książki Tomka… Przed laty jeden z mych niemieckich przyjaciół, dyplomata i intelektualista, zapewniał mnie, że Auswärtiges Amt uważał, że trzeba powstanie warszawskie wykorzystać do skłócenia aliantów! Plan ten rzekomo w pierwszej chwili zainteresował generała gubernatora Hansa Franka, który skądinąd ponoć chciał też próbować tworzyć polskie jednostki wojskowe dla walki z bolszewikami?!
Ze swej strony Tomek Łubieński w swej książce pisze: „Powstanie (warszawskie) zwycięskie stałoby się problemem dla koalicji, większym niż powstanie przegrane, zagrożeniem stref i sfer niezbędnych dla wojennej współpracy. A Niemcy mogli okazję powstania wykorzystać dla skłócenia swoich wrogów, będących przyjaciółmi tylko taktycznie. Ale Hitler czy Himmler nie byli już zdolni do politycznej gry. Pragnęli zabić, zniszczyć ile się tylko da…”
Mój rozmówca, ów dyplomata niemiecki, wtedy przed laty mówił mi, iż od swych kolegów już po wojnie w Bonn „słyszał”, że Hitler stanowczo zakazał Auswärtiges Amt i Hansowi Frankowi oraz następnie generałowi Erichowi von dem Bach Zelewskiemu (skądinąd krwawemu zbrodniarzowi, lecz realiście, który znał oceny Reinharda Gehlena – szefa działu „Fremde Heere Ost” w sztabie generalnym Wehrmachtu dobrze wiedzącego już w połowie 1944 roku, iż wojna jest przegrana, że trzeba by „coś próbować”) – nawet poruszania tego rodzaju tematów! Von dem Bach zdołał jedynie uzyskać zgodę Hitlera na przyznanie AK praw kombatanckich.
Reinhard Gehlen w niewoli amerykańskiej (1945 r.)
Dlaczego Hitler storpedował plany wykorzystania, czy raczej rozegrania powstania, dla skłócenia aliantów? Być może wchodziły w grę niemieckie powody wewnątrz-polityczne. Hitler zdawał sobie sprawę z tego, że wielu dygnitarzy Reichu (ponoć nawet Joachim von Ribbentrop???) po cichu marzy (!!) o dogadaniu się przeciw bolszewikom z aliantami zachodnimi i że takiemu „zagraniu” musiałaby towarzyszyć jego (to jest Hitlera) ELIMINACJA! Do tego przed samym naszym powstaniem 20 lipca 1944 roku miał miejsce zamach Clausa von Stauffenberga na Hitlera. To niesamowicie zwiększyło czujność i podejrzliwość führera!

