2015-05-24
Czytelnik pyta: „Kto, jakie osoby wpłynęły na ukształtowanie się pańskiej osobowości i pańskich poglądów? Odpowiedź o dziwo prosta! Trzej ludzie wywarli na mnie decydujący wpływ! Mój ojciec, Józef Czapski i Jan Nowak-Jeziorański!
Ojciec mój zwany swego czasu „Kademorem” wpoił mi poczucie, iż należy starać się godzić rodaków, przezwyciężać polskie często (jak mawiał) „maniakalne” spory. To rodzinna tradycja Morawskich! Wszak już generał Franciszek Morawski (1783-1861) żołnierz i poeta, próbował godzić klasyków z romantykami! A ojciec mój po roku 1918 energicznie zwalczał wynikające z przeszłości podziały, uważał, że niepodległą Polskę winni zgodnie budować rodacy pochodzący z trzech różnych zaborów i ze zwalczających się swego czasu orientacji! A na emigracji ojciec zasłynął jako „godziciel skłóconych” oraz człowiek dialogu, zawsze gotów rozmawiać z rodakami o różnych postawach, także z tymi z kraju. Ojciec wpajał mi też przekonanie, iż absurdalny system komunistyczny musi runąć, że Polska odzyska niepodległość (niestety nie dożył tego). Mawiał mi, że gdy z trzaskiem runie komuna, moim zadaniem będzie tak, jak to on robił niegdyś, godzić Polaków o bardzo różnych uprzednio postawach, wskazywać im, że potępieńcze spory ojczyźnie szkodzą, osłabiają ją!! Ojciec mój ugruntował również w moim sercu kult wielkopolskich zalet no i miłość Ziemi nadobrzańskiej („Kto przy Obrze, temu dobrze”!!!).
Jozef Czapski, bliski ojca przyjaciel, zadbał o to, bym zapoznał się z wielką literaturą. Między innymi dal mi rozliczne książki Fiodora Dostojewskiego, nauczył mnie czytać Marcela Prousta itd., itd. Zapoznał mnie z Jerzym Giedroyciem i z kręgiem „Kultury”. No i wiele ze mną rozmawiał, wiele opowiadał o swym życiu i swej tak godnej uwagi przeszłości. Przyniósł mi, dał mi nowe dla mnie, powiedziałbym, „wnikliwe i bardzo niezależne” spojrzenie na najnowszą historię, na świat i ludzi. Również dzięki niemu poznałem pewną liczbę wybitnych pisarzy czy intelektualistów: Juliena Greena, Jeanne Hersch, Wojciecha Karpińskiego itd. Czapski zabierał mnie do muzeów i na wystawy. Dość często mnie rysował, namalował też na początku lat pięćdziesiątych mój portret. Mam wrażenie, że nie znajduję właściwych słów by przedstawić wszystko to, co Czapskiemu zawdzięczam! Jedno pewne. Dogłębnie po dziś dzień czuję ogrom wpływu, jaki on na mnie wywarł.
Co do mego dyrektora i opiekuna Jana Nowaka-Jeziorańskiego, to dzięki jego wskazówkom stałem się odnoszącym być może pewne sukcesy dziennikarzem, niegdyś w pierwszym rzędzie dziennikarzem informacyjnym. Mawiał mi on, że ścisła, zakulisowa informacja o tym, co się w PRL dzieje, jak np. rozwijają się walki między-frakcyjne itd., itd. ma dla RWE wręcz kapitalną wagę. Dzięki niemu nauczyłem się jak i o co przyjezdnych pytać. A on wysoko cenił moją – według niego odziedziczoną po mym ojcu – jak stwierdzał, „wyrazistość w wyrażaniu się, precyzję”. Poza tym Jan Nowak wskazał mi, jak właściwie stawiać czoła nagonkom, kalumniom, atakom, prowadzonym słynną sowiecką metodą „szarej propagandy” (finezyjna mieszanina prawdy, półprawdy i kłamstw). Mawiał: jeśli z uporem „oni” próbują kogoś zniszczyć, świadczy to o tym, że ma on znaczenie, że wrogom dobrej sprawy przeszkadza.
Nowak nauczył mnie też, że trzeba umieć przeciągać wartościowych ludzi na naszą stronę, wybaczać im pod warunkiem, że powiedzą nam całą prawdę o ich przeszłości. Podkreślał, iż w czasie wojny nie można otwierać ognia na żołnierzy nieprzyjaciela, którzy chcą przejść na naszą stronę. Tak, wskazówki Nowaka pozwoliły mi stać się rzetelnie myślącym dziennikarzem i chyba sprawnie służyć RWE!
